Najlepsze spektakle 2019 roku

Co słychać w polskim teatrze?

Polski teatr ma powody do zmartwień. Przestępstwa seksualne, ministerialne rewolucje, kryzys instytucji - to wszystko nie napawa optymizmem, wymaga poważnych dyskusji i zmian. Ostatnie 12 miesięcy kolejny raz pokazało, że jest o co walczyć. Oto 10 świetnych spektakli, które mogliśmy obejrzeć w 2019 roku.

- Mijający rok przyniósł kilka dobrych i bardzo dobrych przedstawień, ale też jeden z największych skandali w polskim teatrze
- Coraz głośniej mówi się o kryzysie scen repertuarowych z zespołami na etatach
Dobrze polskiemu teatrowi nie zrobiły też na pewno ministerialne roszady na dyrektorskich stanowiskach, czego ofiarą padł jeden z najważniejszych teatrów w kraju. Problem ingerowania władzy w sztukę widać czarno na białym
- Najgłośniejszym przedstawieniem roku był powrót Krystiana Lupy, który w Teatrze Powszechnym pokazał monumentalne "Capri". W mistrzowskiej formie zaprezentowały się też inne gwiazdy polskiego teatru
- Ten rok przyniósł też zjawiskowe kreacje kobiece. Gertruda Alony Szostak w poznańskim "Hamlecie", tytułowa rola Katarzyny Figury w gdańskiej "Fedrze" i Medea Sandry Korzeniak w krakowskich "Materiałach do Medei" to dowody na to, że teatr wciąż oferuje aktorkom więcej, niż kino

2019 rok w polskim teatrze: powody do niepokoju
Mijający rok przyniósł kilka dobrych i bardzo dobrych przedstawień, ale też jeden z największych skandali w polskim teatrze. Gdy sprawa molestowania seksualnego w krakowskiej Bagateli wciąż jest nierozwiązana, padają pytania o nadużywanie władzy w teatrach i szkołach teatralnych - pojawiają się apele o kodeks przeciwdziałania przemocy seksualnej i dyskryminacji. Coraz głośniej mówi się też o kryzysie scen repertuarowych z zespołami na etatach (ponad połowa przedstawień, które wskazuję jako najważniejsze i najlepsze w 2019 roku została stworzona albo poza tradycyjnym systemem teatralnym, albo z gościnnie zaangażowanymi do spektaklu aktorami).

Dobrze polskiemu teatrowi nie zrobiły na pewno ministerialne roszady na dyrektorskich stanowiskach, czego ofiarą padł jeden z najważniejszych teatrów w kraju - zrujnowany dziś Teatr Polski we Wrocławiu (po odwołaniu Cezarego Morawskiego wciąż pozostaje bez dyrektora). Z kolei Stary Teatr w Krakowie powoli podnosi się po nieudanych rządach przyjętego w miejsce wyklętego Jana Klaty - Jana Polewki (instytucją kieruje obecnie rada artystyczna, a Marek Mikos sprawuje funkcje dyrektora naczelnego). Problem ingerowania władzy w sztukę widać czarno na białym. Doświadczył go m.in. Paweł Passini, którego spektakl z wątkiem pedofili wśród duchownych najpierw został zablokowany, by ostatecznie dojść do skutku może tylko dzięki medialnej wrzawie i determinacji twórców.

O problemach przypomniał też jeden z najważniejszych festiwali teatralnych w Polsce - Boska Komedia, która po raz 12. uczyniła Kraków stolicą teatru. Choć międzynarodowe jury miało co nagradzać, bo w programie nie brakowało tytułów ważnych, głośnych i udanych, to, gdy przyszło do rozdawania prestiżowych nagród, postanowiono stworzyć osobne kategorie dla przedstawień o marginalizowanych grupach. I tak, zarówno zarażające pozytywną energią, feministyczne "Kobiety objaśniają mi świat" Iwony Kempy (Teatr Nowy Proxima), jak i świetna "Rewolucja, której nie było" Justyny Sobczyk (Teatr 21) z aktorami z zespołem Downa, o strajku osób niepełnosprawnych, opuściły imprezę z "nagrodami specjalnymi".

W nowym roku pozostaje życzyć polskiemu teatrowi otwartości. Tego, żeby każdy czuł się w nim dobrze, bez względu na zasobność portfela, sprawowane stanowisko, kolor skóry, płeć, wyznanie, orientacje seksualną, poziom sprawności fizycznej i intelektualnej. Nie kategoryzujmy i tak podzielonego świata. Nie podbudowujmy elitarności, tylko z nią walczmy. Próbujmy obniżać ceny biletów i podnośmy statystyki. Szukajmy czegoś, co tak jak Nobel dla Olgi Tokarczuk, pomagający walczyć z fatalnym poziomem czytelnictwa w Polsce, wesprze popularyzację teatru.

2019 rok w polskim teatrze: powody do zadowolenia
Najgłośniejszym przedstawieniem roku był z pewnością powrót Krystiana Lupy, który w Teatrze Powszechnym pokazał monumentalne "Capri". W mistrzowskiej formie zaprezentowały się też inne gwiazdy polskiego teatru - Cezary Tomaszewski, Michał Borczuch, Anna Smolar, czy wreszcie Maja Kleczewska. Ten rok przyniósł też zjawiskowe kreacje kobiece. Gertruda Alony Szostak w poznańskim "Hamlecie", tytułowa rola Katarzyny Figury w gdańskiej "Fedrze" i Medea Sandry Korzeniak w krakowskich "Materiałach do Medei" to dowody na to, że teatr wciąż oferuje aktorkom więcej, niż kino.

Wszystkie powody do zadowolenia przedstawiam poniżej. Oto spektakle, które zostaną ze mną na długo. Jeśli regularnie bywacie w teatrze, będziecie wiedzieli, co warto nadrobić. Jeśli nie pamiętacie, kiedy ostatnio zaglądaliście do repertuaru polskich scen, może nabierzecie ochoty, żeby to zmienić.

10. "Być jak Beata", reż. Magda Miklasz, Teatr Współczesny w Szczecinie
Teatr może łączyć ludzi i dobrze, kiedy korzysta z tej okazji. Skorzystała Magda Miklasz, która z reżyserem "Cichej nocy" Piotrem Domalewskim oddała hołd wokalistce Bajmu - dziewczynie, która wprowadziła kolor do smutnego życia w PRL-u. To spektakl o nas, Polakach z najróżniejszych zakątków miast, miasteczek i wsi. Ludziach, którzy z szarej masy chcieliby zostać tymi jedynymi. Mając gdzieś poczucie obciachu, czające się przez 365 dni w roku. Chcą tak, jak Beata z Lublina, która "dorobiła się pałacu i prywatnego samolotu, pozostając sobą". W Szczecinie można nacieszyć i oko, i ucho, i serce.

9. "Poskromienie", reż. Monika Pęcikiewicz, Teatr Polski w Podziemiu w koprodukcji z Teatrem Śląskim w Katowicach
Byli aktorzy Teatru Polskiego we Wrocławiu są dziś rozsiani po Polsce, ale od czasu do czasu wciąż można ich spotkać np. we wrocławskiej Piekarni, gdzie przypominają, że w teatrze najważniejsi są ludzie, a nie scena i kotary. W inspirowanym "Poskromieniem złośnicy" Szekspira, pełnym niedopowiedzenia, niespełnienia i lęku spektaklu, opowiadają o rozpadzie więzi - rodzinnych, społecznych. O tym, jak gryziemy się w język, gdy chciałoby się powiedzieć wprost, o społecznym kagańcu, który sami na siebie nakładamy, udając, że tak nam dobrze, tak wygodnie. Żyć, a właściwie czekać na śmierć.

8. "Nic", reż. Krzysztof Garbaczewski, Narodowy Stary Teatr w Krakowie
Można nazywać go żartem, dziwnym tworem i totalnym wariactwem. Nieprzeciętny spektakl o niematerialności, coś z pogranicza teatru, happeningu i instalacji artystycznej. Wypowiadane znad fortepianu, z offu, w trakcie przeciągania wielkiego elementu scenografii, a nawet znad głów widzów niekończące się słowa, tworzą nie zawsze przyjemną dla ucha melodię. Niekoniecznie zrozumiałą, niekoniecznie prostą, niekoniecznie taką, którą bylibyśmy w stanie powtórzyć. Ale można spróbować się nią cieszyć.

7. "Kino moralnego niepokoju", reż. Michał Borczuch, Nowy Teatr w Warszawie
Przedstawienia Michała Borczucha łączą spowiedź, smutek, nostalgię i czułość. Twórca wybitnego "Wszystko o mojej matce" i świetnej "Mojej walki" tym razem wyraża troski poprzez "Amatora" Kieślowskiego i "Walden, czyli życie w lesie" Thoreau. Pierwszy opowiadał o codzienności, drugi o tym, jak się z niej uwolnić. Aktorzy (wymienić każdego trudno, a nie wymienić wszystkich grzech) pokazują życie przeciekające przez palce i fikcję, która pozwala uczynić je bardziej znośnym. Tą fikcją jest oczywiście sztuka, która w "Kinie moralnego niepokoju" bywa na zmianę piękna i śmieszna. Borczuch z dramaturgiem Tomaszem Śpiewakiem nie mają recepty na szczęście. Ale pomysły na teatr, w którym łatwo się przejrzeć, owszem.

6. "Fedra", reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr Wybrzeże w Gdańsku
Klasyczny teatr (lub jak kto woli "teatr środka") wcale nie musi być nudy, banalny i brzydki, co z sukcesem udowadnia od lat Grzegorz Wiśniewski, który z teatralnego rzemiosła potrafi zrobić wielką sztukę. Katarzyna Figura, jako nieszczęśliwie zakochana w swoim pasierbie Fedra, zagrała być może najlepszą rolę w karierze. Jest perfekcyjna - piękna, niepokojąca i bardzo nieszczęśliwa, jak przystało na tragiczną królową. "Fedra" Jeana Racine'a w takim wydaniu tworzy idealnie wymierzony, wyćwiczony i wysmakowany spektakl.

5. "Kowboje", reż. Anna Smolar, Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie
Anna Smolar i dramaturg Michał Buszewicz z delikatnością podchodzą do tematu strajku nauczycieli. Od sensacji ważniejsza jest dla nich empatia. Opowieść o pedagogach, którą ubrali w uroczą konwencję dzikiego zachodu, nie jest politycznym waleniem po głowie, ale mądrym głosem solidarności. W szkole, gdzie każdy walczy o przetrwanie, sfrustrowani są i wiecznie spóźnieni rodzice, i żyjący pod ciągłą presją uczniowie, i belfrzy, którzy kiedyś mieli wielkie idee, a dziś zastanawiają się, za co zapłacić za prąd. Z tego tragikomicznego westernu nikt nie wyjdzie obronną ręką, o czym wszyscy, na czele z rządzącymi, najwyraźniej zapomnieliśmy.

4. "Turnus mija, a ja niczyja. Operetka sanatoryjna", reż. Cezary Tomaszewski, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
Najzabawniejszy spektakl na ważny temat. Podczas świąt seniorów masowo umieszcza się w szpitalach, bo nie pasują do idealnego obrazka. Może komuś przemówią do rozumu Cezary Tomaszewski, Iga Gańczarczyk i Daria Kubisiak, przypominając oczywiste - że po emeryturze wciąż chce się miłości, zabawy i seksu... "Turnus..." to idealnie zagrany przebój. Wpada w ucho z taką mocą, że ma się ochotę naciskać replay. Twórcy przywracają operetkę w pełnej krasie. Pokazują, że istnieje dobry teatr rozrywkowy, po którym nie ma powodów do wstydu.

3. "Capri: wyspa uciekinierów", reż. Krystian Lupa, Teatr Powszechny w Warszawie
Spektakl o czekaniu (na lepsze?) trudno nazwać atrakcyjnym. Zniecierpliwienie i irytacja najgłośniejszą premierą roku przechodzą w końcu w osłupienie scenami, które wwiercają się w głowę. Historia zatacza koło szybciej, niż mogliśmy się spodziewać - przestrzega Krystian Lupa, opowiadając o faszyzmie. Sięga po "Pogardę" Godarda i reportaże Curzio Malapartego. Zabiera nas w podróż po ogarniętej wojną Europie. Mówi o Polsce w ruinie, życiu po wojnie, artystach w kryzysie, a nawet śmierci Anny Kariny. Lupa tworzy na tyle nieoczywiste przedstawienie, że można je pokochać i znienawidzić w tym samym czasie. Jest zadziorny, autoironiczny, potrafi z siebie żartować. Ciągle poszukuje. Ciągle jest w artystycznej podróży.

2. "Materiały do Medei", reż. Jakub Porcari, Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie
Z drogi, Medea! Najsłynniejsza dzieciobójczyni na świecie syczy z nienawiści i nie ma zamiaru prosić o wybaczenie. Tytułowa antybohaterka przeraża i hipnotyzuje. Jedna z najoryginalniejszych aktorek w Polsce znowu spotkała reżysera, z którym stworzyła doskonały duet. Może nie potrafię podejść do tego spektaklu krytycznie, bo pierwszy raz od długiego czasu poczułem, że ktoś w teatrze mówi tylko do mnie. Ani na chwilę nie odwróciłem od Medei wzroku. Wybitna Sandra Korzeniak mi na to nie pozwoliła. Małe-wielkie przedstawienie.

1. "Hamlet", reż. Maja Kleczewska, Teatr Polski w Poznaniu
Spektakl-wydarzenie, wielkie polsko-ukraińskie widowisko. Stara Rzeźnia w Poznaniu zamieniła się w zamek Elsynor. W "Hamlecie", którego można dotknąć i zrobić sobie z nim selfie, Maja Kleczewska, Łukasz Chotkowski, Marcin Koszałka i międzynarodowa grupa aktorów na czele z wybitną Gertrudą Alony Szostak i intrygującym księciem Romana Lutskiego, świetnie łączą klasykę z nerwem dzisiejszej rzeczywistości. Genialny "H." Jana Klaty, grany lata temu w Stoczni Gdańskiej, wreszcie ma godnego następcę.

Dawid Dudko
Onet.Kultura
28 grudnia 2019

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...