Najlepszy przyjaciel żołnierza
"Niedźwiedź Wojtek" - reż. Aldona Figura - Agencja Artystyczna Acoustic w Warszawie - mater. prasowe AAAWojna zna różne nietypowe historie. To nie tylko bitwy i koszarowe życie, ale także inne, często nietypowe, przypadki. Jeden z chyba najbardziej oryginalnych związany jest polską historią. Otóż to podczas stacjonowania w Iraku żołnierze Drugiego Polskiego Korpusu armii Andersa zakupili pewnego razu małego niedźwiadka od lokalnych myśliwych. Nazwali go Wojtek.
Zwierzę stało się prawdziwą maskotką oddziału. Mimo swojej dzikiej natury udało się go oswoić na tyle, że nawet jako dorosłe zwierzę mógł przebywać wśród ludzi. Okazał się także pomocny w codziennych czynnościach, pomagając wojskowym w noszeniu ciężkich rzeczy. Przede wszystkim jednak pozytywnie wpływał na morale jednostki, niejednokrotnie rozładowując napiętą atmosferę. Jego dzieje przybliża nam spektakl „Niedźwiedź Wojtek" w reżyserii Aldony Figury.
Opowieść o Wojtku zaczyna się, gdy był jeszcze mały. Żył wtedy z mamą w górach. Był to szczęśliwy czas. Wojtek cieszył się nieskrępowaną wolnością pod opieką swej rodzicielki. Wszystko nagle się zmieniło, gdy myśliwi ją zastrzelili. Instynkt podpowiadał Wojtkowi ucieczkę, nie zrobił on jednak tego, dzięki czemu myśliwi byli w stanie go schwytać. Złapali go i wsadzili do worka. Gdy go z niego wyciągnięto, wokół zobaczył ludzi w krótkich spodniach. Byli to polscy żołnierze, którzy jak się okazało, odkupili go od Arabów za nóż i konserwy. Od tej pory Wojtek wychowywał się wśród Polaków, którzy go ochrzcili. Częstowali go także różnymi smakołykami z piwem, na czele. Gdy niedźwiedź podrósł, nauczył się wykonywać różne polecenia i sztuczki. Udał się także z żołnierzami do Włoch na front. Następnie wylądował z nimi w Wielkiej Brytanii. Tam groziła mu śmierć, jednak ustalono, że zostanie umieszczony w edynburskim zoo, w którym przebywał już do końca swych dni.
Wojtek pełnił funkcję swoistego spowiednika dla strudzonych żołnierzy. Opowiadali mu oni swoje historie oraz dzielili się bieżącymi rozterkami. Przedstawienie jest tak skonstruowane, że przy pomocy niedźwiedzia przedstawia tak naprawdę różne, najczęściej trudne, losy Polaków na emigracji. Większość z nich musiała zostawić w kraju bliskich, najczęściej wbrew woli, będąc zesłanym na Sybir. Stamtąd udało im się przedostać na Bliski Wschód, by dołączyć do armii Andersa. Opowieści te często pełne cierpienia i znoju uświadamiają współczesnemu widzowi, jak wiele ludzie są w stanie znieść, jeśli mają cel w życiu. A celem tym bywa najczęściej chęć przetrwania. Wartością, jaką można wynieść z przedstawienia autorstwa Tadeusza Słobodzianka, jest na pewno głęboka refleksja nad tym, jak znacząco nasze realia różnią się od tych sprzed blisko stu lat. A efektem tej zadumy jest poczucie wdzięczności, że nie przyszło nam doświadczać podobnej gehenny.
Spektakl "Niedźwiedź Wojtek" posiada bardzo skromny i kameralny charakter. Na scenie widnieje niewielki drewniany podest, na którym odgrywa się cała akcja. Sztuka ma formę monologu jednego aktora przy akompaniamencie akordeonu. Jedynym aktorem na estradzie jest Michał Piela, który skutecznie potrafi zawładnąć niewielką przestrzenią i w plastyczny sposób przedstawić wszystkie wydarzenia fabuły. Wplecione w nią są umiejętnie elementy śpiewu, muzyki oraz wiele odniesień historycznych, jak i kulturalnych. Sprawia to, że występ nabiera głębi i staje się ciekawszy. Odwołując się do patriotycznych wartości, posiada również silny ładunek sentymentalny.
Dla widzów, dla których ważna jest polska historia, stanowi na pewno wielce interesującą propozycję teatralną, dostarczając tym wrażliwszym z nich niejednego wzruszenia.