Najlepszy z "Pocałunków"

"Pocałunek" - reż. Marek Pasieczny - Teatr Współczesny w Szczecinie

TO szósta realizacja tej sztuki na świecie i jak dotąd najlepsza - powiedział w piątek, po premierze w Teatrze Małym Ger Thijs. Holenderski dramaturg był gościem specjalnym premiery swojego "Pocałunku". Spektakl wyreżyserował Marek Pasieczny, a parę bohaterów zagrali Magdalena Myszkiewicz i Konrad Pawicki.

Kobieta i mężczyzna, dojrzali i jak z Osieckiej - "z przeszłością i po przejściach", spotykają się podczas spaceru na górskim szlaku. Zaczynają rozmawiać: najpierw ostrożnie, jak to nieznajomi, później coraz śmielej, zwierzając się z najbardziej osobistych sekretów. Ona jest w drodze do gabinetu lekarskiego, w którym ma dowiedzieć się, czy choruje na raka piersi. On czuje się sfrustrowany zawodowo -jest wykształconym w szkole teatralnej komikiem, a zarabia zabawiając dzieci, ubrany w strój niedźwiedzia. Oboje tkwią w wieloletnich, wypalonych związkach, mają dorosłe i samodzielne dzieci. Przeciągające się spotkanie to dla nich okazja do życiowego remanentu. Jednocześnie też - pokusa, by wyrwać się z przygniatającej rzeczywistości i rozpocząć życie od nowa.

"Pocałunek" to uniwersalna historia o mierzeniu się z problemami. Nie znamy imion bohaterów, zakończenie niczego nie rozstrzyga, widz łatwo może zatem dopisać do tej opowieści swój własny scenariusz. Siłą spektaklu w Małym jest oczywiście tekst. Dialogi są wartkie, błyskotliwe, przekonujące, bohaterowie to nie papierowe byty z kolorowych gazet, ale jedni z nas. Śmieją się i podnoszą wzajemnie na duchu, by za chwilę dotkliwie się ranić, szukają bliskości i ją odpychają, marzą o czymś szalonym, ale nie mają siły, by zrezygnować ze swojej poukładanej stabilizacji. Magdalena Myszkiewicz i Konrad Pawicki świetnie czują swoje postacie, z ich wrażliwością, samotnością, niespełnieniem, smutkiem i marzeniami, które się nigdy nie ziszczą. Jest między aktorami ten rodzaj scenicznej chemii, bez której nie ma wiarygodnego przedstawienia.

Na osobne pochwały zasługuje oszczędna w formie scenografia Katarzyny Stochalskiej, w której główny akcent położony został na rozsypane na podłodze zdjęcia aktorów z różnych etapów ich życia. Ładnie z całością gra też akordeonowa muzyka Roberta Łuczaka.

- To tak dobry spektakl, że można by go grać dla większej publiczności - komplementował twórców szczecińskiego "Pocałunku" Ger Thijs. Zapewne miał rację, pytanie tylko, czy na dużej scenie przedstawienie nie straciłoby jednego ze swoich większych atutów: poczucia bliskości z bohaterami.

Katarzyna Stróżyk
Kurier Szczeciński
4 lutego 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia