Najważniejsze na Śląsku są rzeki

Mateusz Cieślak o "Miłości w Königshütte"

Najważniejsze na Śląsku są rzeki. One decydują o tym, czy człowiek dostanie w mordę. Takie znaczenie ma np. Brynica dzieląca świat na dwie części. Po jednej stronie tej rzeczki leżą Katowice i Śląsk, a po drugiej Sosnowiec i Altrajch. Po jednej stronie hanysy, po drugiej gorole.

Hanysy opowiadają anegdoty o bałaganie panującym w Altrajchu. Jaką rozpiętość skrzydeł ma orzeł, gdy leci nad Śląskiem? 2 metry.

A gdy leci nad Altrajchem? O połowę mniej, bo jednym ze skrzydeł zasłania sobie oczy ze wstydu.

Gorole nie pozostają im dłużni, ale są mniej dowcipni. Pewien znany gorol ogłosił, że jego zdaniem śląskość to zawoalowana opcja niemiecka. Gorol ten nazywa się Jarosław Kaczyński. W efekcie podczas ostatniego spisu powszechnego 800 tysięcy hanysów zadeklarowało narodowość śląską.

Marzena urodziła się i wychowała w Altrajchu. Po drugiej stronie Brynicy, na Śląsku, pracowała jako nauczycielka. I wpajała dzieciom polskość przy użyciu linijki. Poziom wpojenia testowała na inwokacji do "Pana Tadeusza". Prała linijką tak długo, aż dzieci recytowały "Litwo, ojczyzno moja" bez charakterystycznej śląskiej intonacji.

Polski obóz koncentracyjny

Marzena to postać ze sztuki Ingmara Villqista "Miłość w Königshütte". Ingmar Villqist (Jarosław Świerszcz) to znany śląski reżyser teatralny mieszkający w Chorzowie (dawniej Königshütte", czyli Huta Królewska). Villqist opowiedział, jak doszło do tego, że postanowił napisać "Miłość w Königshütte" , czyli sztukę o tym, jak po 1945 r. prześladowano Ślązaków. W jego 18. urodziny matka zabrała go do ogródków działkowych znajdujących się w Zgodzie, dzielnicy Świętochłowic. Tam się rozpłakała, a potem opowiedziała historię lekarza, który z obozu w Zgodzie usiłował wykupić młodą więźniarkę. Obóz w czasie wojny funkcjonował jako filia KL Auschwitz, a po 1945 r. przetrzymywano w nim Niemców i Ślązaków, wyłącznie cywilów. Choć obóz w tej drugiej postaci istniał niecały rok, pobytu w nim nie przeżyło około 2,5 tysiąca osób. Większość zmarła z wycieńczenia i chorób, wielu zamęczono.

Biała jest kolejną ważną dla Śląska rzeką. Tak jak Brynica w przeszłości stanowiła granicę między Rosją a Prusami, tak Biała była granicą między Prusami a Austrią. Po jednej stronie rzeki znajdowało się śląskie miasto Bielitz, po drugiej zaś leżało galicyjskie miasteczko Biała. W 1951 r. obie miejscowości połączono i powstała Bielsko-Biała.

Tuż obok rzeki Białej, po śląskiej stronie, stoi okazały budynek Teatru Polskiego. Obecnym dyrektorem teatru jest Robert Talarczyk, który lubi wystawiać kontrowersyjne spektakle. W ubiegłych latach na scenie można było oglądać "Żyda", sztukę ukazującą polski antysemityzm, albo "Bitwę o Nangar Khel" ukazującą polskich żołnierzy bez specjalnego powodu strzelających do afgańskich kobiet i dzieci. Co ciekawe, sztuka ta nie wzbudziła specjalnych emocji, choć właśnie w Bielsku-Białej stacjonuje batalion komandosów, którego żołnierze od lat są obecni w Afganistanie, a niektórzy z nich zostali oskarżeni w sprawie Nangar Khel.

W tym roku dyrektor Talarczyk postanowił wystawić ""Miłość w Königshütte" Na deskach Teatru Polskiego 31 marca bielszczanie po raz pierwszy ujrzeli Marzenę, która pierze linijką ucznia za to, że ślązaczy, oraz polskich oprawców katujących więźniów z obozu w Zgodzie. Na zakończenie przedstawienia reżyser i niektórzy aktorzy założyli żółto-niebieskie opaski. Żółty i niebieski to barwy Śląska.

Żelazem Ślązaków, żelazem

Krytycy zjechali sztukę za poziom artystyczny. Że marnie napisana, że postacie schematyczne, że utrwala stereotypy. Ale gest z założeniem opasek rozsierdził bielskiego posła PiS Stanisława Piętę. Pojawił się on na sesji Rady Miejskiej i wygłosił płomienną mowę. Oświadczył, że dyrektor Teatru Polskiego uprawia antypolską propagandę.

- Czego dowiadujemy się, obserwując od dłuższego czasu repertuar bielskiego teatru? Tego, że Polacy to podli antysemici albo że polscy żołnierze, ot tak, strzelają sobie do kobiet i dzieci w Afganistanie - grzmiał.

Poseł oburzał się, że za polskie podatki urządza się promocję Ruchowi Autonomii Śląska: To jest obrażanie pamięci! To jest próba uprawiania polityki antypolskiej! Śląsk nie ma i nigdy nie będzie miał autonomii.

Jak RAŚ chce tę autonomię zdobyć, to musi ją zdobyć bagnetami. Tylko niech wiedzą, że my też potrafimy używać żelaza.

Parlamentarzysta wezwał prezydenta miasta do natychmiastowego wyrzucenia z pracy dyrektora teatru.

Dyrektor Talarczyk oraz autor Ingmar Villqist wydali oświadczenie: Sprzeciwiamy się stanowczo próbom wykorzystania przedstawienia "Miłość w Königshütte" do bieżącej walki politycznej. Spektakl nie wyraża poglądów żadnej grupy czy partii politycznej, a jedynie jego twórców. Teatr ma nie tylko prawo, ale i obowiązek włączać się do publicznej debaty i poruszać ważne dla społeczności kwestie, a do nich należy sprawa skomplikowanych powojennych losów Ślązaków. (...) Takie spektakle, jak (...) ""Miłość w Königshütte" nie są agitacyjną tubą jakiejkolwiek opcji politycznej.

Prezydent Jacek Krywult dyrektora na razie nie odwołał, ale pogroził mu paluszkiem. To, że aktorzy założyli opaski, zdaniem Krywulta było gestem typowo politycznym. Mimo to dyrektor odważył się ponownie wystawić spektakl. Pod koniec kwietnia prezydent wystosował do niego oficjalny list: Z całą stanowczością pragnę stwierdzić, że tego typu sytuacje są niedopuszczalne w publicznych placówkach kultury.

Biało-czerwona na widowni

Do nagonki na Teatr Polski i na jego dyrektora przyłączył się społeczny Komitet Budowy Pomnika Ofiar Tragedii Narodowej pod Smoleńskiem, który zamieścił odezwę podpisaną przez narodowca Rajmunda Pollaka: Czy w Bielsku-Białej za nasze podatki i za pieniądze widzów funkcjonuje jeszcze Teatr Polski, czy już antypolski? Przecież ani w czasie wojny, ani po wojnie w 1945 r. nie istniała na tych ziemiach żadna partyzantka śląska, lecz działała antyhitlerowska Armia Krajowa i antykomunistyczne Narodowe Siły Zbrojne. Autor sztuki powinien wziąć korepetycje z historii, a dyrektor teatru powinien się podać do dymisji i wyjechać jak najszybciej z Bielska-Białej, razem z opaską żółto-niebieską. Gdy aktorzy ubrali na zakończenie spektaklu opaski żółto-niebieskie, to rozwinąłem na widowni flagę biało-czerwona, co bardzo oburzyło aktywistów RAS. Niech żyje Polska z perłą w koronie, jaką jest Śląsk. Polski Śląsk!!!.

Dyrektor na razie nie wyjechał, a nawet nie zdjął spektaklu z afisza. Na wszelki wypadek kilka dni temu wygłosił publiczną deklarację w lokalnej "Kronice Beskidzkiej": O żadnej antypolskości nie ma mowy. Jeżeli ktoś ma np. scenariusz lub materiał na scenariusz sztuki podejmującej drażliwy temat Żydów prześladowanych przez nazistów, a potem w mundurach funkcjonariuszy UB prześladujących Polaków, to gorąco zapraszam do siebie i zapewniam, że zaraz rozpoczniemy przygotowania do takiej sztuki bez względu na krytykę, jaka może spaść na taki spektakl. ()

O możliwość wystawienia sztuki ubiegają się kolejne teatry. Daj Boże każdemu z nich takiego Piętę i Pollaka. Trudno o lepszą reklamę.

Mateusz Cieślak
Nie
23 maja 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...