Naprawdę dobry musical

"Cabaret" - reż. Andrzej Maria Marczewski - Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku

Takiego spektaklu mogą nam pozazdrościć największe sceny musicalowe w kraju. Po pięciu miesiącach przygotowań, w sobotni wieczór odbyła się premiera "Cabaretu". To najlepszy spektakl, jaki powstał w Nowym Teatrze

- Do ostatnich chwil trwa walka o to, aby pokazać na scenie perfekcję - zapowiadał na kilka dni przed premierą Andrzej Maria Marczewski, reżyser "Cabaretu".

Nie lubię tego typu zapowiedzi i wielkich słów, bo bardzo często na deklaracjach się kończy. Nie raz oglądałem przedstawienia, również w Nowym Teatrze, które anonsowane były jako fenomenalne i niezwykle pomysłowe. Czasem jednak po wyjściu z teatru pozostawał niesmak i przekonanie, że zmarnowało się półtorej godziny. Bałem się, że tym razem może być podobnie. Na szczęście niepotrzebnie.

Na widowni uwagę przyciąga trap ciągnący się ze sceny do czwartego rzędu. To pomysł autorki scenografii Anny Bobrowskiej-Ekiert na powiększenie sceny, na której musi znaleźć się kilka przestrzeni, a przede wszystkim niemal 40 wykonawców. Jej scenografia jest niezwykle prosta, ale funkcjonalna. Poszczególne elementy pojawiają się i znikają niemal bezszelestnie. W kilka sekund scena kabaretowa zmienia się w pokój czy przedział pociągu.

Ale to wszystko nieważne, gdy na scenie pojawiają się aktorzy. Już przy pierwszej piosence "Willkommen" widać, że pięć miesięcy pracy aktorów przyniosło efekty. Nicolo Palladini jako Mistrz ceremonii jest znakomity. Cały zespół świetnie śpiewa i tańczy. Jest dobrze, choć przecież większość aktorów ma niewielkie bądź nawet żadne doświadczenie w repertuarze musicalowym. Publiczność po pierwszej piosence nagradza ich długimi oklaskami i tak jest już do końca przedstawienia.

"Cabaret" to jeden z najlepszych broadwayowskich musicali. Jest historią trudnej miłości początkującego amerykańskiego pisarza i gwiazdki berlińskiego kabaretu. A w Niemczech początku lat 30. XX wieku, kiedy do władzy dochodzą naziści, niosąc ze sobą strach, uczucia często przegrywają z polityką.

W głównych rolach zobaczyliśmy Monikę Węgiel (Sally Bowles) i Igora Chmielnika (Cliff Bradshaw). Razem z Nicolo Palladinim stworzyli znakomite wiodące postaci. Pięknie zagrali również Hanna Piotrowska (Fraulein Schneider) i Jerzy Karnicki (Herr Schultz).

Sceną z ananasem rozbawili publiczność, a potem wzruszyli niemal do łez, gdy okazało się, że mariaż Niemki i Żyda, może się dla obojga skończyć tragicznie. Bardzo przekonujący był również Krzysztof Kluzik jako nazista Ernst Ludwik.

Wszyscy wykonawcy byli znakomicie przygotowani zarówno aktorsko, jak i choreograficznie, co jest zasługą Aleksandra Azarkevitcha. Całości dopełniła orkiestra Jarosława Barowa. W efekcie powstało najlepsze przedstawienie, jakie Nowy Teatr w niemal siedmioletniej historii zaproponował widzom.

Świeże, dynamiczne, dobrze zagrane, a przede wszystkim dopracowane w każdym detalu. Choć zdaniem reżysera jeszcze nie do końca.

- Teraz ten spektakl wodujemy, ale będziemy jeszcze przy nim dłubać - zapowiedział po premierze Andrzej Maria Marczewski.

"Cabaret" był wspólnym projektem Nowego Teatru, koszalińskiego teatru Muza Variete i gminy Kobylnica. Realizatorzy wykupili od autorów sztuki licencję na wyłączne granie tego tytułów w Polsce przez najbliższe trzy lata. W nadchodzący weekend odbędzie się jego premiera w Kobylnicy, a w kolejny weekend w Koszalinie.

W Słupsku w tym miesiącu "Cabaret" zobaczyć będzie można jeszcze tylko dzisiaj o godz. 18. Bilety (drogie jak na słupskie warunki, bo kosztujące 50 złotych) sprzedały się jednak już kilka tygodni temu. O wolne miejsca na kwietniowe przedstawienia warto już teraz zapytać w kasie teatru.

Daniel Klusek
Głos Pomorza
16 marca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia