Nie bądź taka

"Kuszenie cichej Weroniki" - reż. Krystian Lupa - Teatr Polski we Wrocławiu

Kobieta, która nie wie czego chce, staje się nieprzewidywalna. Działa wbrew sobie i na przekór innym. Podejmuje nielogiczne decyzje, nadinterpretuje wydarzenia, tłumaczy siebie. Dotkliwie potrafi ranić, szczególnie mężczyzn. Zamęcza albo drażni widzów spektaklu, szczególnie tych, którzy już wiedzą jak to się musi skończyć.

 

Obserwowanie historii Weroniki i jej świata, składającego się ze starego domu, postaci Ciotki i dwóch mężczyzn, nie jest przyjemne. Ewa Skibińska gra tutaj kobietę naprawdę zmęczoną swoimi rozterkami i niedojrzałą emocjonalnie. Brak jej szacunku do swojego ciała, mówi o sobie jak o zwierzęciu i tak też siebie traktuje. Biega bez powodu, kładzie się na podłodze, kiedy nie wie co ma zrobić, pozwala się wykorzystać seksualnie.

Potrafi kusić, nawet tą nieporadnością. I nawet takiego mężczyznę jak Johannes (Adam Szczyszczaj), którego trapią rzeczy dużo poważniejsze, metafizyczne. Przy tekstach, które wygłaszał i które były wystarczająco mocne, zupełnie niepotrzebna wydała mi się pierwsza scena spektaklu, w której aktor stoi nagi z rozłożonymi jak na krzyżu ramionami. Z kolei Mariusz Kiljan - Demeter, boski mężczyzna, o którym opowiadała Weronika, niespecjalnie obnażał swoją zmysłową stronę. Aktorzy bardzo skupili się na budowaniu nastroju napięcia, zbyt rzadko usypiając czujność widzów momentami złudnego spokoju.

Może dlatego największe wrażenie robiła scena wspólnej kolacji, bezbłędnie powtórzona kilka razy, jak święty rytuał każdego kolejnego wieczoru. Ciotka (Krzesisława Dubielówna), Johannes i Weronika zasiadali do stołu. Panowała psychodelicznie miła atmosfera, Weronika stąpała lekko i nalewała wodę z butelki do kieliszków, deptała suche ziarna rozsypane po podłodze. Czuła się bezpiecznie w sytuacjach, które dobrze znała.

Bójka mężczyzn, propozycja ucieczki Johannesa, aż w końcu jego zniknięcie burzy jej świat. Weronika ucieka we wspomnienia, pokazane w spektaklu jako sekwencja powtórzonych scen. Blade stroje postaci i stare przedmioty znajdujące się na scenie wywołują wrażenie czarno-białego filmu.

W swoim spektaklu Lupa intensyfikuje emocje samotności i zagubienia. Podkreśla zarys psychologiczny swoich bohaterów i zaostrza opinię publiki na ich temat, zmusza do oceny ich zachowania. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że reżyser skupia się tylko na wybranych aspektach poruszanej przez siebie problematyki. Stara się wycisnąć z aktorów skrajne emocje, które oni niekoniecznie potrafią zagrać i które nie są prawdziwe. Ten świat nie wydał mi się wiarygodny i miałam tylko ochotę zawołać do Weroniki, czy do Ewy Skibińskiej: nie bądź taka!

Gabriela Kwarta
Dziennik Teatralny Wrocław
4 listopada 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...