Nie do obrony

"Lalka. Najlepsze przed nami" - reż. Wojciech Faruga - Teatr Powszechny w Warszawie

Nie znajduję żadnego elementu, który byłby w stanie obronić najnowszą premierę w warszawskim Teatrze Powszechnym. Od pierwszej po ostatnią scenę toczy się bezsensowny, bełkotliwy melanż rozmaitości. Nikomu niepotrzebny.

Z "Lalki" Bolesława Prusa pozostały jedynie nazwiska postaci oraz tytuł. Ale i tu jest ingerencja, bo do oryginalnego tytułu duet Sztarbowski - Faruga dopisał swoje złote myśli. W rezultacie jest więc "Lalka. Najlepsze przed nami". Tyle że reżyser tego "arcydzieła", Wojciech Faruga, nie wyjaśnia poprzez spektakl owego tytułu.

"Lalka" Bolesława Prusa, jak wiemy, jest powieścią wybitną, wielowątkową, wielopoziomową. To panorama Warszawy (różnych warstw społecznych), a także panorama nastrojów lat osiemdziesiątych XIX wieku. Powieść wyraża stanowisko Prusa wobec pozytywizmu. Autor krytycznym okiem spogląda na fałszywą emancypację kobiet tzw. wyzwolonych, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Każda z postaci powieści niesie określone treści i ma swój rys charakterologiczny, własną osobowość i życiorys. Zarówno pod względem merytorycznym (temat, podejmowane problemy, próba diagnozy sytuacji w Polsce, a w tle obraz sytuacji na świecie, przywołanie wydarzeń historycznych itp.), jak i formalnym (struktura powieści, sposób narracji, języka epickiego) dzieło Bolesława Prusa było w XIX wieku nowatorskie. A i dzisiaj znajdujemy w nim wiele aktualności, jak choćby to, że upadają przedsiębiorstwa polskie, ludzie wyjeżdżają "za chlebem" poza granice naszej Ojczyzny, obserwujemy rozkład państwa polskiego, co prowadzi do rozkładu społecznego itp.

Tymczasem powieść Prusa w reżyserii Wojciecha Farugi została zinterpretowana w sposób rewizjonistyczny. Moda na bezceremonialne traktowanie polskich arcydzieł klasycznych nie bierze się znikąd. To celowo narzucony proceder, zgodny z poprawnością polityczną, w ramach której należy wygaszać polskość we wszelkich wymiarach i przestrzeniach naszego życia. A nade wszystko poprzez umniejszanie rangi twórców tych wielkich, wspaniałych dzieł. Bo jeśli oglądamy na scenie taką karykaturę powieści Prusa jak obecny spektakl, to takie działanie automatycznie obniża rangę zarówno samej powieści, jak i jej autora. I jakie pojęcie o "Lalce" Prusa może mieć młodzież szkolna, która zwożona jest na to przedstawienie autokarami?

Stanisław Wokulski (Marcin Czarnik), człowiek niepospolity, w młodości powstaniec styczniowy, za co został zesłany na Syberię, człowiek czynu, w różnych okresach swego życia wracający do swojej pasji naukowej - tak jest u Prusa. Natomiast w przedstawieniu Farugi to jakiś przygłup czy lumpenproletariusz, w każdym razie z twarzą umazaną czerwoną farbą przypomina szemraną postać z półświatka. Izabela Łęcka (w tej roli Anita Sokołowska) nie ma nic wspólnego z arystokracją. To zwykła prostaczka, która albo tarza się po podłodze niczym w ataku epilepsji, albo - jako osoba tzw. lekkich obyczajów - na stole pośród dań obiadowych już nie powiem, co wyprawia. Ignacy Rzecki zaś (gra go Michał Jarmicki) to cyrkowy klown, który ni stąd, ni zowąd zaczyna śpiewać "Gdzie są chłopcy z tamtych lat", przygrywając sobie przy tym na gitarze. Ochocki, który u Prusa jest mężczyzną, tutaj w ramach propagowania ideologii gender zmienił płeć, ni to kobieta, ni to transwestyta (w tej roli Karolina Adamczyk) itd., itd. Krótko mówiąc, wszystko to karykatury oryginalnych postaci.

Pozbawione sensu, żenujące widowisko składające się z rzucanych na scenę przypadkowych rwanych fragmentów, niełączących się w całość i bez żadnego związku przyczynowo- -skutkowego, jest pozbawione dramaturgii. W programie zaś widnieje nazwisko Pawła Sztarbowskiego jako autora dramaturgii. Pytam, gdzie ta dramaturgia? Wykonanie zawodzi, aktorzy biegają po scenie z mikroportami, coś mówią, ale tylko nieliczne słowa docierają do widowni, bo dykcja u większości pozostaje na skandalicznym poziomie. Każdy gra po swojemu. Amatorski teatr. Aż trudno uwierzyć, że kiedyś ta scena należała do najbardziej renomowanych w Warszawie i że przychodziła tu publiczność o wysmakowanym guście.

Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik
25 maja 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...