(Nie) jestem zdzirą

„Cała szkoła mówi o mnie" – Michelle Quach – Wydawnictwo Literackie

Oho...kolejny fanfik „wrogowie do kochanków".
Będzie jeden rozdział chamskiego przystojniaka i nudnej jak owsianka panny, której charakter zmienia się w zależności od potrzeb fabularnych. A, no i musi być apodyktyczna alternatywna przyjaciółka. I język, który każe skrzywić się z zażenowaniem. Rzut w tarczę. Rzutka leci i smętnie wbija się w najmniej punktowane pole na samym brzegu tarczy.
Bo w sumie to nie zgodziło się z moimi oczekiwaniami prawie nic.

„No to lu panienki..."

Eliza to nastolatka ambitna, bystra i spostrzegawcza. Świetnie nadawałaby się na dziennikarkę, co jak się okazuje, jest nie tylko jej pasją, ale główną aktywnością pozalekcyjną. Zwieńczeniem jej ciężkiej pracy miała być funkcja redaktor naczelnej szkolnej gazetki. I wtedy szyki dziewczyny pokrzyżował patriarchat pod postacią Lena – który dołączył do szkolnego pisma dość niedawno, a swoją kandydaturę zgłosił w ostatniej chwili. W tym momencie należy przeczekać falę oburzenia po stronie zaciekłych feministek i samców alfa.

„Nie zapominaj, że jesteś dziewczyną..."

No właśnie. To jest chyba to, co naprawdę mnie kupiło. To poczucie, że w końcu ktoś sensownie napisał o tym, jak to jest być dziewczyną. A nie jest łatwo. Bo trzeba być miłym, grzecznym, opiekuńczym, szalonym, erotycznym, skromnym, przebojowym, spokojnym, grubym, chudym, pięknym w każdej chwili, naturalnym. Brzmi bezsensownie? Oczywiście, że tak, a mimo to, wciąż próbujemy. Próbują też bohaterki książki. Mimo że spełniają pewne klisze, to jednak ich charaktery nie są płaskie, konsekwentnie trzymają się postanowień i nie upierają się przy „fochu" tylko dlatego, że „ta zniewaga, krwi wymaga". Tak, książka jest zdominowana przez żeński punkt widzenia, ale nie powinno to zniechęcić czytelników z drugiej strony bieguna. Panowie, jeżeli nie potraficie zrozumieć dziewczyn, to może ta książka pomoże chociaż trochę, bo jeżeli pomaga dziewczynie zrozumieć samą siebie, to jest całkiem nieźle. Męskie postacie, poza Dyrektorem i Lenem pełnią raczej funkcje wspierające, motywujące pewne działania i reakcje u bohaterek. Sorry guys, tym razem to nie wasz czas.

„Bycie człowiekiem jest już wystarczająco ciężkie, czemu chcesz sobie to utrudniać?"

No właśnie, po co utrudniać sobie życie, próbując zrozumieć innych, albo zmienić coś? Po co być sobą, skoro konwenanse są takie wygodne i dają nam bezpieczeństwo? Spełnianie oczekiwać innych, może nie da nam poczucia spełnienia, ale skutecznie je poudaje. Powieść Quach przypomina mi trochę nowe filmy Netflixa, te romcomy, które nie aspirują na oscarowe dzieła, ale skupiają się na drobnych drzazgach, które wielu młodych ludzi ma w sobie. Język jest realistyczny, co w równym stopniu jest zasługą tłumacza – Łukasza Małeckiego. Ani za bardzo wymuskany, ani żenująco ziomalski (czy wciąż mówi się „ziomalski"?), a dostrzegane przeze mnie kalki językowe jak najbardziej odpowiadają językowi, którym posługują się nastolatkowie naszych czasów. Sama często przyłapywałam się na tym, że niektóre wypowiedzi bohaterów tłumaczyłam sobie na angielski, bo tak było... Bardziej naturalnie? W trakcie czytania nie musiałam robić sobie przerw na dreszcz cringe'u, a skład jest fantastyczny. Forma jak najbardziej odpowiadająca współczesności, co tylko wzmogło skojarzenia z „netflix prezents". Okładka jest prosta, nieprzesadzona i prezentuje się dość miło, jakość papieru jest w porządku, więc jeżeli ktoś jeszcze, tak jak ja zwraca uwagę na takie rzeczy, to od razu mówię, szału nie ma, ale nie ma też lipy.

„Zdzira, jak to łatwo powiedzieć"

Co mogę jeszcze dodać do tego peanu na cześć sztuki pisanej? Bardzo dobrze się bawiłam podczas lektury. Mimo że fabuła nie jest bombowa i pełna zwrotów akcji, to jednak ma w sobie jakiś taki urok, ciągle zaskakuje czymś drobnym. A tu postać jest inna, niż podejrzewaliśmy, a tu coś się dzieje, tu jakiś romansik... Czyli to, czego możemy oczekiwać po dobrej książce. Przyszłam po rozrywkę i dostałam ją, a w bonusie trochę materiału do przemyślenia i zrewidowania swoich poglądów. Poza tym jest taka mała, fascynująca zabawa z autorką. Czy podda się stereotypom? A może jednak trochę się przed nimi obroni? Ponadto książka porusza nie tylko temat feminizmu, dużym wzbogaceniem jest przewaga azjatyckich bohaterów, jak gdyby autorka próbowała nadgonić te lata, w których Wielka Ameryka próbowała ignorować ich istnienie. Jest to odświeżające, zwłaszcza pod postacią głównej bohaterki. Dla ludzi nieobeznanych z azjatyckim stylem życia jest to szansa do nauki.

„Wygląda na to, że każdy z nas musi czasem zrewidować swoje poglądy"

Bardzo się cieszę, że powstają takie rzeczy. „Cała szkoła mówi o mnie" razem z produkcjami takimi jak „Sexify", czy niedawno powstała „Czarna Owca", dołoży cegiełkę do przyznania faktu, że: zły humor to nie „te dni"; „dni księżyca" i „ciocia z ameryki" to obciach; „menstruacja" to coś naturalnego, a ukrywanie podpaski to nie sport, w którym potrzebna jest specjalna technika. Spalmy staniki tylko wtedy kiedy chcemy poczuć wiatr na sutkach i zaraz później lećmy do sklepu kupić nowy, bo akurat wygląda lepiej z tą szałową sukienką. I porzućmy podwójne standardy wychowania dziewczynek i chłopców. Bo gdy chłopcy coś nabroją, to „tacy już są", ale kiedy dziewczynki, to skandal, bo dziewczynkom nie wypada. I nikt nie chce przyznać, że w sumie to nikomu nie wypada.

„Może się okazać, że poznając świat, często będziesz odczuwać gniew z powodu tego, jak został urządzony..."

Czytając te słowa, dosłownie na głos powiedziałam „wow, jakie to prawdziwe". Do tej pory nie uważałam siebie za feministkę, ale to wyłącznie dlatego, że źle rozumiałam to pojęcie. Zresztą tak jak większość świata. Jeśli chcesz wiedzieć, o co tak naprawdę chodzi w feminizmie, tym prawdziwym, który dąży do równości, a nie uprzywilejowania, to Michelle Quach może Ci w tym pomóc. Jeżeli uważasz, że książka Michelle Quach nie jest dla Ciebie, to przeczytaj i powiedz mi, dlaczego tak uważasz, a ja przekażę autorce, przy okazji załączając moje wyrazy zachwytu nad tak zgrabnym debiutem pisarskim.

__

O autorce
Michelle Quach - Graficzka i pisarka mieszkającą w Los Angeles. Jest Amerykanką o chińsko-wietnamskich korzeniach. Studiowała historię i literaturę na Uniwersytecie Harvarda. Uwielbia komedie romantyczne, postacie, które nie zawsze postępują właściwie, i każdego psa, który przypomina jej własnego. Powieść Cała szkoła mówi o mnie to debiut literacki Quach

„Not here to be liked" - aut. Michelle Quach - Wydawnictwo Literackie

Dorota Dziuba
Dziennik Teatralny Katowice
17 września 2021

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia