Nie muszę być na pierwszym planie

rozmowa z Krystyną Tkacz

Supergwiazda Krystyna Tkacz od lat porywa widzów talentem, poczuciem humoru i charakterystyczną chrypką. Nazywana jest mistrzynią epizodów, ponieważ jej drugoplanowe role na długo pozostają w pamięci widzów

Dlaczego została pani aktorką?

Nie wiem, jak to się stało. Chyba po prostu urodziłam się, żeby być aktorką. Wiadomo było od zawsze, że nią zostanę, od dziecka ciągnęło mnie do teatru, tańca, muzyki. Zostałam zauważona w podstawówce, gdy recytowałam wiersze na szkolnych akademiach. Mój profesor powiedział nawet, że mam głos jak Armstrong (śmiech).

Na początku ten charakterystyczny głos z chrypką chyba nie pomagał?


Przez ten mój głos nie dostałam się do szkoły teatralnej w Warszawie. Egzaminatorzy stwierdzili, że mam wadę wymowy. Wprawdzie udało mi się rok później dostać do szkoły w Krakowie, ale i tam głos był problemem. Musiałam przynosić zaświadczenia od lekarzy, że z moim gardłem wszystko jest w porządku.

Dziś to pani znak rozpoznawczy...


Chyba można tak powiedzieć. Występuję w spektaklach muzycznych, sporo dubbinguję, w ubiegłym roku wydałam moją trzecią płytę, tym razem z piosenkami Kurta Tucholsky\'ego, uczę śpiewu w szkole teatralnej, więc ten głos z chrypką faktycznie z czasem stał się moim atutem.

Gra pani kobiety silne, niepokorne, drapieżne. Głos to ułatwia?

Nie wiem, czy głos. Z natury jestem kobietą samodzielną, nie lubię, kiedy coś mnie ogranicza i na pewno nie daję się łatwo podporządkować. Może stąd takie właśnie propozycje.

Zagrała pani mnóstwo wspaniałych ról, ale nie tych pierwszoplanowych...

Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, może dlatego, że jestem tak zwaną aktorką charakterystyczną, ale nie uważam, żeby to była wada. Nie muszę być na pierwszym planie. Do każdej, nawet najmniejszej, roli przygotowuję się tak samo solidnie. Daję z siebie wszystko. Czuję się spełniona, a nawet szczęśliwa.

Po tylu latach na scenie nie czuje się pani ani trochę zmęczona?

Absolutnie nie! Jak już będę chciała odpoczywać, to po prostu nie będę przyjmować ról. Jeśli coś się podoba, widać żywiołową reakcję, jest wymiana energii między publicznością a aktorem, to to niesamowicie uszczęśliwia, dlatego wciąż wykonuję ten zawód. I jeżeli jego celem jest widza wzruszyć, rozśmieszyć i moja rola się podoba, to ja jestem tym faktem zachwycona.

Mówi pani wiele o aktorstwie, ale istnieje dla pani życie poza planem?

Oczywiście. Aktorstwo jest najważniejsze, ale... życie płynie wartko. Jak mam wolne, to na przykład wybieram się w podróż. Lubię też aranżować wnętrza, interesuję się modą, lubię sama coś zaprojektować i potem moja przyjaciółka to szyje, uwielbiam zwierzęta. Mam w domu dwa przecudowne perskie koty. W wolnych chwilach nadrabiam również zaległości w lekturze i ćwiczę na fortepianie, bo coraz gorzej mi to wychodzi. Uwielbiam też spędzać czas z ludźmi i rodziną. Mam spore grono przyjaciół, dla których też znajduję czas.

(-)
se.pl
8 czerwca 2011
Portrety
Marek Piwowski

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia