Nie taka ciota straszna, jak się umaluje

"Lubiewo" - reż. Piotr Sieklucki - Teatr Nowy w Krakowie

Kilka lat temu, gdy "Lubiewo" królowało na listach bestsellerów a Witkowski był porównywany do Gombrowicza, debiutancka powieść "Michaśki" silnie rozbudzała fantazję twórców filmowych i teatralnych. Media donosiły o projektach ekranizacji "Lubiewa" a Teatr Rozmaitości rozpoczął w 2006 roku pracę nad inscenizacją "Wielkiego Atlasu Ciot Polskich". Żaden z tych ambitnych projektów nie doczekał się realizacji. Wskrzeszeniem "Lubiewa" zajął się Piotr Sieklucki - dyrektor Teatru Nowego

Udało mu się namówić do współpracy krakowskiego aktora Pawła Sanakiewicza oraz Krystynę Czubównę. Sanakiewicz był "gotowy na wszystko", bo Sieklucki opowiadał mu o pomyśle już kilka lat temu. Czubówna była podobno tak bardzo zachwycona klimatem Teatru Nowego oraz sąsiadującego Coconu, że nie trzeba było jej do niczego przekonywać. Brakowało tylko Patrycji. Wielu krakowskich aktorów wyrażało wstępnie zainteresowanie projektem, ale po lekturze "Lubiewa" dziękowali. "Piotr, k..., mam sześćdziesiąt lat, nie mogę grać takich rzeczy" - powiedział jeden z nich. Sieklucki był zmuszony szukać obsady poza Krakowem. Wyzwania zagrania w "Lubiewie" podjął się wrocławski aktor Edward Kalisz.

Sieklucki podzielił "Lubiewo" na dwie części. Premiera pierwszej odbyła się 5 listopada w Teatrze Nowym w Krakowie. Zarówno premierowy spektakl jak i niedzielne przedstawienie odbyły się przy (nad)komplecie publiczności. Scenografia autorstwa Łukasza Błażejewskiego składała się głównie z używanej odzieży, zgromadzonej przez Teatr Nowy w ramach "czynu społecznego na rzecz Patrycji i Lukrecji". "Bylejakość" otoczenia starszych "pań" była dzięki temu zabiegowi nie tylko widoczna, ale wyraźnie odczuwalna także węchem. Teatr Nowy zapachniał starą, niewietrzoną szafą.

W tej starej, niewietrzonej szafie rozsiadły się dwie starzejące się "cioty": Patrycja i Lukrecja. Czy będą potrafiły się przegiąć? Czy przegną się wystarczająco? Rozpoczął Sanakiewicz, opowiadając o "pierwszym ch..., którego miał w ustach". Nie miałem żadnych wątpliwości, co do stopnia przegięcia Lukrecji: "przegięta jak klucz wiolinowy". Sanakiewicz wcielił się w "starą ciotę", która budzi śmiech i grozę równocześnie. W ciotę pozbawioną skrupułów a zarazem budzącą litość. Chylę głowę przed panem Pawłem. Sanakiewicz wchłonął w siebie ciotostwo "Lubiewa" do ostatniej kartki. Brawo! Gorzej poradził sobie jego sceniczny partner. Kalisz sprawiał wrażenie spiętego. Wydawało mi się, że aktor rozumie o co chodzi z tym całym przeginaniem się, ale uparcie trwa w swojej męskości i momentami przypomina bardziej "luja" niż "ciotę". Być może to kwestia dalszych prób. Potencjał Kalisza widoczny był w scenie flirtu z publicznością: oczko, dzióbek i ruch bioderkiem.

"Lubiewo" Siekluckiego wydaje się być jeszcze bardziej odległe niż to, które blisko 7 lat temu opisywał Witkowski. Postacie Lukrecji i Patrycji są jak najbardziej autentyczne, ale tak jak opakowania zastępcze, Fiaty 125 i kartki żywnościowe pochodzą z zupełnie innej bajki. Nawiązania do teraźniejszości jak wplatanie aktualnych nazwisk ("Biedroniowa") czy przebojów ("Somebody That I Used to Know") jeszcze bardziej podkreślają tę odległość.

Sieklucki na potrzeby sceny zrezygnował z postaci dziennikarza, który rozmawia z Patrycją i Lukrecją. W jego miejsca pojawia się głos Krystyny Czubówny. Jej narracja kojarzy się z filmami przyrodniczymi i to nie tylko wtedy, gdy opowiada o różnych "gatunkach" ciot. Czubówna z pełną powagą tłumaczy pojęcia jak "luj", "pikieta", "przegięcie" czy "obciąganie". Jej głos kończy pierwszą część spektaklu. Zgadnijcie jaką kwestią?

Inscenizacją "Lubiewa" nie uda się wywołać skandalu, na który może liczył Teatr Nowy. Homoseksualność i to, co poniżej pasa oburza dziś co najwyżej panią Piterę - teatralna publiczność widziała już "ostrzejsze" rzeczy. Zresztą wydaje mi się, że Teatr Nowy nie potrzebuje skandalu, aby zainteresować widza "Lubiewem" i jego świetną inscenizacją. Rezerwujcie bilety, bo o miejsca będzie trudno!

Radek Oliwa
Innastrona.pl
19 listopada 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia