Nie tylko dla ucha

"Teresica - una pasion" - Opera Krakowska w Krakowie

Teresica - Una Pasión: ten tytuł wiele obiecuje. "Pasja" to przecież namiętność i cierpienie, czyli motor sztuki wszelakiej. Premiera na studyjnej, kameralnej scenie Opery Krakowskiej dotrzymuje obietnic. Sztukę wyreżyserował, co więcej - dla Krakowa specjalnie napisał - Fred Apke, niemiecki dramaturg, scenarzysta, reżyser i aktor od jedenastu lat związany z Polską. "Teresica" to owoc jego fascynacji muzyką XVI wieku.

I właśnie pieśni renesansowej, wielokulturowej Hiszpanii: żydowskie (sefardyjskie), chrześcijańskie (katalońskie) i arabskie (mauretańskie), złożyły się na muzyczną tkankę. Dramaturgię inspirowały postaci historyczne: doradca Filipa II Ruy Gómez de Silva oraz Ana de Mendoza y de la Cerda, księżniczka Eboli - wydana za niego w wieku dwunastu lat piękność z opaską na prawym, ponoć całkiem zdrowym oku. Apke uczyni z owej opaski (z Hubnerowskim, czego nie kryje, zacięciem) symbol feministycznego protestu przeciwko panującym wówczas stosunkom społecznym.

Oto fabuła: Donna Anna z okazji swych urodzin wyprasza u męża zgodę na wystawienie w pałacowym ogrodzie sztuki. Jej bohaterką jest Teresica - młoda Żydówka, która zgwałcona przez brata zostaje poddana ostracyzmowi. Zmuszona do poślubienia starca, zawalczy jednak o swą miłość, płacąc wysoką cenę. Szybko okazuje się, że jej historia skrywa wiele analogii do życia samej jubilatki: ta również żyje u boku starszego, niekochanego mężczyzny, który oddany fanatycznej służbie państwu i religii katolickiej, nigdy nie liczył się ani z jej ambicjami, ani uczuciami. Teraz dowie się, że prawe oko Anny "zawsze widziało to, co chciało".

Teresica nawiązuje formą do XVII-wiecznej opery serenaty - wystawianego pod gołym niebem i na użytek prywatny utworu scenicznego przeplatanego pieśniami - dając pole do popisu i aktorskiego, i muzycznego. W pierwszym prym wiodła Marta Klubowicz - szlachetnie dumna w swym poniżeniu

Donna Anna. W jej małżonka wcielił się wyraziście Jan Monczka. Muzyczną bohaterką wieczoru była Iwona Socha, tytułowa Teresica, wykonawczyni większości pieśni. Ciekawe poetycko, a wbrew pozorom niełatwe romanse i cantici wyśpiewała wzruszająco, piękną barwą i z zadziwiającą swobodą sceniczną. Tej ostatniej zabrakło skądinąd nieźle śpiewającemu tenorowi Krzysztofowi Kozarkowi (Miguel, ukochany Teresiki). Dobrze wokalnie i aktorsko wypadli Agnieszka Cząstka (Matka Teresiki), Marek Gerwatowski (Pelayo, jej brat) i Stanisław Knapik (Joan).

Brawa należą się dyrygentowi Zygmuntowi Magierze, który świetnie przygotował i poprowadził 12-osobowy chór oraz kwintet instrumentów dawnych utworzony - uwaga! - siłami operowych muzyków. Na ów nietypowy skład aranżacji dokonał Mikołaj Blajda, a ich wyrafinowanie przypomniało o długoletniej współpracy tegoż z Zygmuntem Koniecznym oraz smakowaniu w muzyce ludowej. Mimo ograniczonych warunków wdzięczną scenografię (zdobione azulejos, symbolicznie zhierarchizowane patio) i kostiumy stworzyła Bożena Pędziwiatr, a stylową choreografię Romana Agnel. Całość złożyła się na jedną z ciekawszych propozycji Opery Krakowskiej w ostatnim czasie. Oferuje coś dla ucha, ducha i - last but not least - intelektu. A to trójca nieczęsta.

Monika Partyk
Ruch Muzyczny
29 lipca 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...