Nie uduchawia, ale bawi

"Ożenek" - reż. Iwan Wyrypajew - Teatr Studio im. S.I. Witkiewicza w Warszawie

"Ożenek" w teatrze Studio będzie z pewnością jedną z najchętniej oglądanych premier warszawskiego sezonu teatralnego. Ciekawy pomysł na spektakl, oryginalna forma, świetny tekst - gwarantują doskonałą zabawę. Ale uwaga: ci widzowie, którzy szykowali się na Gogola mistyka, jak to zapowiadał reżyser Iwan Wyrypajew, mogą być nieco zawiedzeni. Elementu komediowego nie udało się zrównoważyć duchowym.

Iwan Wyrypajew zapowiadał przed premierą, że chce pokazać Gogola jako pisarza mistycznego, prawosławnego, tak jak czytany jest on w Rosji. Przekaz, w którym groteska zostanie zrównoważona przez walor duchowy, miał być bliższy oryginałowi. Mistyczny wątek w spektaklu jednak nie zaistniał.

"Ożenek" w teatrze Studio jest za to świetną komedią, pełną zabawnych sytuacji i dialogów, z postaciami zarysowanymi ostrą kreską. Wyrypajew poprowadził aktorów, korzystając z metody, którą do tej pory stosował tylko w swoich sztukach. "Ożenek" to pierwszy klasyczny spektakl, który wyreżyserował, ale jak w przypadku współczesnych jego produkcji, także pozbawiony "czwartej ściany".

Aktorzy nie wcielają się w postaci, ale przedstawiają je, ani na moment nie dając zapomnieć widzowi, że jest w teatrze i uczestniczy w jakiejś umownej sytuacji. Padające ze sceny informacje o spektaklu, antrakcie, a nawet o zdarzeniach losowych aktorów, mają go w tym przekonaniu utwierdzić.

Marionetkowe postaci w zaczeskach oraz z doklejonymi nosami, przesadnie gestykulujące i nienaturalnie recytujące tekst, zbliżają bohaterów Gogola do komedii dell'arte albo pantomimy. I tu wszystko zależy od aktorów, bo zabawna konwencja łatwo może stać się męczącą manierą. Mistrzowsko odnajduje się w spektaklu Łukasz Lewandowski jako Koczkariew, który z nie do końca szczerych intencji, stara się skłonić do małżeństwa Podkolesina (Marcin Bosak). Podobnie: Monika Pikuła, świetna jako swatka Fiokła oraz Karolina Gruszka w roli Agafii. Gubią się nieco konkurenci wiecznego kawalera, a i on sam tak mocno wszedł w schemat archaicznego teatru, że chwilami "wychodzi z formy formy".

I autor, i reżyser, pokazują straszny w swej groteskowości świat bez uczuć, świat bezwolnych marionetek, które nie potrafią decydować o swoim życiu, nawet gdy chodzi o wybór małżonka. O uczuciach nie ma mowy, jest zaś transakcja handlowa. A to zdecydowanie kłóci się z porządkiem moralnym Gogola i Wyrypajewa.

"Gogol traktuje ożenek jako drzwi do kontaktu z duchową sferą życia, możliwość dotknięcia tego, co nazywamy miłością, zbliżenia się do Boga" - mówiła w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Karolina Gruszka. Nie wiem na ile polski widz ma tego świadomość. Czy zna prawosławną teologię małżeństwa, która upatruje analogii pomiędzy miłością w związku małżeńskim do miłości Chrystusa do kościoła. Małżeństwo w prawosławiu to nie umowa prawna obwarowana przepisami, ale droga do królestwa Bożego. Brak zaplecza duchowego w przypadku postaci "Ożenku" jest powodem, dla którego nie tylko nie chcą i nie potrafią one zbudować związku, ale nie zbliżą się też nigdy do Boga. Tyle, że tego nie ma w spektaklu. To tylko teoria.

Spoiwem ze światem ducha miały być pieśni cerkiewne w wykonaniu chóru. Tetiana Sopiłka, Maria Bikont, Ewa Winiarska, Justyna Czerwińska, Cezary Arkadiusz Szymański dostarczają wspaniałych wrażeń natury estetycznej. Słucha się ich z przyjemnością. Tyle, że zapewne w zamierzeniach chodziło o coś więcej.

Czy polecać więc spektakl? Zdecydowanie tak! Ale bez zadęcia, mistyki, teologii. Refleksja po spektaklu i tak przyjdzie: "I z kogo się śmiejecie. Z samych siebie się śmiejecie".

Lidia Raś
Polska Times online
15 lutego 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...