Nie wyszli na scenę

"Janosik. Naprawdę prawdziwa historia" - reż. J.Malinowski - Teatr Maska w Rzeszowie

Widzowie oburzeni tym, jak zostali potraktowani przez obsługę Teatru "Maska". Musieliśmy zrobić zrzutkę, żeby zobaczyć spektakl.

- Dzieci od tygodnia czekały na wyjście do teatru Maska w Rzeszowie. Kiedy z wypiekami usiadły na widowni, usłyszeliśmy, że przedstawienia nie będzie. Córka zaczęła płakać - skarży się mama Kuby i Asi.

Pani Mariola z Rzeszowa w niedzielę zasiadła z dwójką pociech na widowni teatru Maska. Chcieli obejrzeć przedstawienie pt. "Janosik. Naprawdę prawdziwa historia". Kiedy po dziesięciu minutach aktorzy nie wychodzili na scenę, widzowie zaczęli nerwowo spoglądać na zegarki.

- Dzieci pytały czy jeszcze długo, wierciły się. Nie wiedziałam, co im powiedzieć - mówi młoda mama.

Po kwadransie na salę weszły dwie pracownice teatru. Poinformowały widzów, że przedstawienia nie będzie, bo jest ich za mało. - Zamurowało mnie. Mój wnuk ma 10 lat, ale minę miał niewesołą. Młodsze dzieci były bliskie płaczu. Sama się rozkleiłam na ten widok. Zapytałam, ile pieniędzy trzeba dopłacić. Panie powiedziały, że brakuje równowartości czterech biletów. Naprędce zrobiliśmy z pozostałymi rodzicami zrzutkę - mówi babcia Kacpra.

Chociaż ostatecznie przedstawienie doszło do skutku, widzowie Maski są zniesmaczeni. Wczoraj przez cały dzień odbieraliśmy od nich telefony. - Pięć biletów to 70 zł. Czy za tyle pieniędzy można sprawić zawód maluchom? Całe to zajście było żenujące, teatr powinien grać nawet dla jednego widza, bo na tym polega praca aktorów. To brak szacunku wobec gości - dodaje Radosław Walat, ojciec trzyletniej Marysi.

W niedziele nie zarabiają

Wojciech Lubas, księgowy Maski tłumaczy, że niedzielne przedstawienia nie przynoszą zysku. - Sama gra aktorów kosztuje nas średnio tysiąc złotych za przedstawienie. Widownia ma 240 miejsc, a w niedzielę sprzedaliśmy tylko 19 biletów po 14 zł. To stanowczo za mało - wylicza Lubas.

- To dziwne, bo ja specjalnie policzyłam ludzi i było nas 40. Ktoś tu kręci - ripostuje babcia Kacpra.

- To prawda, gości było więcej, ale wielu z nich weszło na bezpłatne zaproszenia - tłumaczy W. Lubas.

- To niech na przyszłość nie rozdają bezpłatnych zaproszeń, skoro z nich tacy dusigrosze - komentują zdenerwowani widzowie.

W ratuszu konsternacja. Zdaniem Katarzyny Olesiak, szefowej wydziału kultury Urzędu Miasta Rzeszowa przedstawienie powinno się odbyć.

- Owszem, zgodnie z regulaminem teatru do wystawienia sztuki potrzebna jest obecność przynajmniej 24 osób, czyli inaczej mówiąc 10 procent widowni. Ale druga strona medalu jest taka, że Maska dostaje z budżetu miasta 3 mln zł rocznie. Tylko od dyrektora zależy, jak rozporządza tymi pieniędzmi. Teatr ma służyć dzieciom, które powinny wychodzić z niego uśmiechnięte, a nie zawiedzione - mówi dyrektor Olesiak.

Biją się w pierś

Co na to dyrekcja teatru? - Jesteśmy instytucją promującą sztukę, ale musimy się także utrzymywać. Nie możemy grać dla pięciu osób. W innych teatrach też obowiązują takie zasady. W niedzielę nie było mnie w pracy, decyzję podjął mój księgowy. Z ekonomicznego punktu widzenia, zrobił słusznie. Ale przyznaję, że ja postąpiłbym inaczej - tłumaczy dyrektor Jacek Malinowski.

- Ubolewam, że tak niezręcznie to wyszło. Przepraszam widzów, takie zajście w ogóle nie powinno mieć miejsca i na pewno się nie powtórzy. W ramach przeprosin zapraszam zawiedzionych gości na darmowe przedstawienie - mówi Wojciech Lubas.

Bartosz Gubernat
Nowiny Gazeta Codzienna online
4 kwietnia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...