Nie znacie? To wskakujcie na ślizgawkę współczesnego dramatu!

rozmowa z Maciejem Kowalewskim

- Sztuki Wyrypajewa grane są na całym świecie, a najlepszą jego wizytówką są wspaniałe, nieokiełznane filmy "Euforia" i "Tlen". Tym bardziej zapraszam na "Lipiec" do Teatru na Woli - mówi Maciej Kowalewski, dyrektor Teatru na Woli.

Dorota Wyżyńska: Iwan Wyrypajew, decydując się na pracę w Polsce, wybrał właśnie Teatr na Woli. Docenił konsekwencję, z jaką scena przy Kasprzaka promuje współczesną dramaturgię. A co dla Teatru na Woli znaczy ta współpraca?

Maciej Kowalewski, dyrektor Teatru Na Woli: Jest pierwszym krokiem rozszerzającym profil teatru także o współczesną dramaturgię zagraniczną, choć nadal polski dramat pozostaje priorytetem. Ta współpraca jest też szansą na przybliżenie polskiemu widzowi rosyjskiej mentalności i duszy bez medialnych kłamstw i politycznych sensacji. Wciąż pozostajemy teatrem otwartym i nowoczesnym, a ta współpraca, mam nadzieję, będzie tego dowodem. Jest też naszym symbolicznym otwarciem na wschodni rynek teatralny, który - jak mniemam - reprezentuje najszlachetniejsze teatralne wzorce, gdzie warto, aby zaistniała i dzisiejsza polska dramaturgia. A poza tym ta współpraca jest dla nas prawdziwą gratką. Iwan Wyrypajew jest artystą wybitnym, wyjątkowym, cieszę się, że warszawska publiczność będzie mogła zobaczyć jego spektakl.

Obserwował go pan na próbach? Zaskakiwał pana?

- Iwan życzył sobie spokoju na próbach i nikogo nie wpuszczał. Starałem się to uszanować, ale jako dyrektor artystyczny musiałem być jednak obecny na próbach. Iwan pracuje bardzo intuicyjnie (sam jest aktorem najwyższej próby, widziałem go, jak gra). Ma precyzyjną wizję ideologiczną tego, co chce zrobić. Reszta powstaje na próbach. Ma tysiąc pomysłów, ale z tysiąc i jednego jest w stanie zrezygnować, aby wdrożyć tysiąc drugi, po to, aby w końcu i z niego zrezygnować i szukać jeszcze innego rozwiązania. Wydaje mi się, że to, co on robi jako reżyser teatralny, jest całkowicie nową jakością w teatrze. Mnie to zachwyca. Nie chcę tego dokładnie opisywać, nie chcę zdradzać Iwana tajemnic, nie upoważnił mnie do tego. Ale wierzę, że widzowie dadzą się porwać tak samo jak ja. Jestem bardzo ciekawy, jak widzowie przyjmą aktorkę młodego pokolenia Karolinę Gruszkę mówiącą monolog sześćdziesięcioletniego mężczyzny.

Iwan przeszedł drogę taką samą jak ja, od aktorstwa, poprzez pisanie, do reżyserii, przerobił więc na własnej skórze wszystkie warstwy, z jakich składa się teatralny akt, i wierzę, że wie, co robi, a jeśli jeszcze nie wie, to przeczuwa i to jest piękne: zero kalkulacji, tylko przeczucie. Nie bez przyczyny jest uznawany za najwybitniejszego rosyjskiego dramaturga, który zmienił język w rosyjskim dramacie. Jego sztuki grane są na całym świecie, a najlepszą jego wizytówką są wspaniałe, nieokiełznane filmy "Euforia" i "Tlen". Tym bardziej zapraszam na "Lipiec" do Teatru na Woli.

"Lipiec" to tekst trudny, okrutny, drapieżny, ale też finezyjny, poetycki, wieloznaczny. A co dla pana znaczy?

- Z punktu widzenia dramaturga najbardziej intryguje mnie język, jakiego Wyrypajew używa. Jest to jakaś okrutna, najwyższych lotów poezja, choć ma formę prozy. Jego misternie konstruowane zdania przyprawiają o zawrót głowy, a we mnie osobiście wzbudzają całkiem prywatną zazdrość. Mnie w tym tekście zadziwia właśnie to okrucieństwo, ale tak przedstawione, że w zasadzie nie można winić głównego bohatera. W jakimś sensie jest on jak bohater "Wystarczy być" Kosińskiego, jest niewinny. Ale to, co robi, choć niepojęte, jest zupełnie naturalne. To straszne i śmieszne jednocześnie, to wybija z przyczynowo-skutkowego myślenia i czyni tę sztukę wielką. Wierzę Iwanowi, bo sam tak czuję, że na końcu tego czarnego lasu można znaleźć Boga.

To, że Teatr na Woli konsekwentnie zajmuje się współczesną dramaturgią, wystawia teksty, które w większości wcześniej nie były sprawdzone na scenie, wiąże się z ryzykiem.

- Tak jak każdy kolejny dzień jest ryzykiem, bo jeszcze nie wiemy, co się wydarzy, nie możemy o takim dniu powiedzieć: "Znacie? To posłuchajcie". My w Teatrze na Woli mówimy raczej: "Nie znacie? To otwórzcie swoje serca i głowy i wskakujcie na ślizgawkę współczesności. Może wspólnie przeżyjemy coś nowego?". Ale mam wrażenie, że wspominając ryzyko związane z wystawianiem niesprawdzonych tekstów, ma Pani na myśli ryzyko wystawiania się na niepochlebne cenzurki prasowe. Nie uważam tego za ryzykowne, raczej za nieodłączną część procesu, jakim jest tworzenie teatru, który jeśli ma czegoś istotnie dotykać, musi przekraczać bariery i ryzykować. Nie tworzymy teatru modnego, tylko tworzymy teatr współczesny, który prawdziwie będą oceniać przyszłe pokolenia tworzące teatr sobie współczesny. Wtedy będą nas mogli posądzić nawet o wstecznictwo.

Jakie są następne plany? Na jakich autorów, teksty, reżyserów, aktorów możemy czekać w tym sezonie w Teatrze na Woli?

- Już w lutym kolejna prapremiera fenomenalnego dramatu, jaki na zamówienie Teatru na Woli napisał Tomasz Man pt. "Sex machine". Tomasz Man będzie także reżyserem tej, że się tak wyrażę, na swój wyłączny użytek i odpowiedzialność, rockowej wersji kompleksu Edypa. W "Sex machine" główną rolę zagra Adam Woronowicz.

W marcu premiera mojej najnowszej sztuki "Trzy siostrzyczki Trupki" w mojej reżyserii z udziałem Ewy Szykulskiej, Małgorzaty Rożniatowskiej, Izy Kuny i Rafała Mohra. Jeszcze nie chcę o tej sztuce wiele mówić. To będzie czarna groteska z psychologią w tle oparta na faktach.

A co z działalnością impresaryjną sceny? W Teatrze Na Woli za pana dyrekcji można było zobaczyć ciekawe spektakle, czasem z najdalszych zakątków Polski, m.in. z Legnicy "Osobisty Jezus" Przemysława Wojcieszka, z Zielonej Góry "Zabijanie Gomułki" w reż. Jacka Głomba, z Zakopanego - "Antoni S. czyli wieża Babel" w reż. Piotra Łazarkiewicza. Będziecie tę działalność kontynuować?

- Tak. Już w zeszłym sezonie zainaugurowaliśmy kolejny cykl "Polscy autorzy z Polski". Najbliższe plany to Częstochowa ze spektaklem "Patrz słońce zachodzi" oraz "Antygona w Nowym Jorku" z Białegostoku. Będą też koncerty, m.in. w styczniu wystąpi legendarna kapela Variete, a na wiosnę ekskluzywny koncert Comy. Oczywiście także czytania nowych polskich sztuk - najbliższa to "Bar Babylon" Radosława Paczochy w reż. Gabriela Gietzkiego i oczywiście spotkania z największymi polskiego teatru w ramach cyklu "Wszystko już było". Oprócz tego Teatr na Woli jest współproducentem filmu w reż. Arkadiusza Jakubika "Bardzo prosta historia o miłości" i partnerem artystycznym powstającego właśnie filmu Magdaleny Łazarkiewicz "Maraton tańca".

Mogę więc powiedzieć nieskromnie, że Teatr na Woli zaczyna pracować pełną parą. Mamy piękne nowe logo autorstwa Ewy Natkaniec, a wraz z premierą "Lipca" ruszamy z całkowicie nową stroną internetową Teatru. Prowadzimy rozmowy z ambasadą francuską na temat promowania dramaturgii polskiej i francuskiej w naszych krajach i wspólnego wydawnictwa. W zeszłym sezonie zdecydowaliśmy się wyjść naprzeciw cudzoziemcom mieszkającym coraz liczniej w stolicy i zaczęliśmy grać dwa nasze tytuły z angielskimi napisami, od października tego roku ta inicjatywa rozszerza się i wszystkie spektakle Teatru na Woli będą tłumaczone na angielski.

Teatr na Woli rozpoczął też współpracę z Koreą! Proszę o tym opowiedzieć.

- W maju tego roku byłem z wizytą w Busan w Korei Południowej, gdzie wraz z Panem Kim Dong Kyu, profesorem dramatu uniwersytetu w tym mieście, jednej z najbardziej wpływowych postaci w Korei w dziedzinie kultury, założyliśmy International Performing Arts Exchange Association, którego zostałem wiceprezydentem. Nasze stowarzyszenie skupia do tej pory Polskę, Koreę Południową, Chiny, Singapur, Niemcy, Francję, USA. Cały czas przyjmujemy nowych członków i wkrótce będziemy zarejestrowani w UNESCO. Będziemy działać w kierunku wzajemnej wymiany kulturalnej, międzynarodowych współprodukcji i produkcji przedstawień. Już we wrześniu 2010 w Teatrze na Woli odbędzie się pierwszy międzynarodowy festiwal pod auspicjami IPAEA. Obecnie pomagam prezydentowi IPAEA panu Kim Dong Kyu nawiązywać kontakty z teatrami warszawskimi. Podczas jego ostatniej wizyty w Warszawie w sierpniu spotkaliśmy się z dyrekcjami Teatru Ateneum i Teatru Polonia oraz z Pawłem Wodzińskim, nowym dyrektorem artystycznym festiwalu Raport w Gdyni.

Dorota Wyżyńska
Gazeta Wyborcza Stołeczna
5 października 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...