Niebezpieczna gra

„Niebezpieczne związki" - reż. Josie Rourke - Donmar Warehouse London NT Live

„Niebezpieczne związki" Choderosa de Laclosa nie są może najpopularniejszą książką na świecie, ale już filmową adaptację Stephena Frearsa z 1988 roku, z niezapomnianymi kreacjami Glenn Close, Michelle Pfeiffer i Johna Malkovicha, zna chyba każdy. Rodzi to niebezpieczeństwo porównań, od których i mnie nie udało się uciec, a jednak Josie Rourke, nie odżegnując się ani od książki, ani od jej głośnych filmowych i teatralnych adaptacji, stworzyła całkiem nową jakość. Na maleńkiej – wielkości pokoju! – scenie Donmar Warehouse pokazała bardzo współczesną historię kobiety, dla której inni ludzie są jedynie marionetkami.

Markiza de Merteuil (zjawiskowa Janet McTeer) proponuje swojemu przyjacielowi i byłemu kochankowi, wicehrabiemu De Valmont, udział w pikantnej zemście: Valmont (absolutnie doskonały Dominic West) ma uwieść niewinną Cecile de Volanges (Morfydd Clark) tuż przed jej ślubem. Jakiś czas wcześniej narzeczony panny de Volanges był kochankiem markizy i porzucił ją dla faworyty Valmonta. Oboje mogą zmazać tę plamę na honorze, rozgrywając niebezpieczną i podłą grę, której ofiarą ma zostać cnota Cecile. Jednak wicehrabia ma na oku inny cel: chciałby zdobyć panią De Tourvel (Elaine Cassidy) – kobietę pełną zasad i chrześcijańskich cnót, szczęśliwą mężatkę, znaną ze swej wierności. Odmawia zatem prośbie przyjaciółki. Aby go ukarać, markiza de Merteuil stawia na szali jego próżność: obiecuje, że spędzi z nim noc, jeśli były kochanek dowiedzie, że jego plan się powiódł. Ta rozgrywka pomiędzy dumą, próżnością, zemstą i dominacją, nie uwzględnia jednak siły miłości – i dlatego wszyscy bohaterowie muszą ponieść klęskę.

Powieść de Laclosa jest bardzo feministyczna w swej wymowie: traktuje o tym, że kobiety, aby znaczyć coś w świecie zdominowanym przez mężczyzn, muszą stać się bezwzględnymi żołnierzami. Ukrywać uczucia, kłamać bez mrugnięcia okiem, zdobywać i porzucać. Taka właśnie jest markiza de Merteuil. Mężczyźni i kobiety tańczą, jak ona im zagra. Nawet Valmont, który wyobraża sobie, że dotyczą go zupełnie inne prawa, jest wodzony za nos. Do ostatniej chwili nie zdaje sobie z tego sprawy, wciąż wierzy, że jest wytrawnym graczem, wypranym z emocji. Kiedy dociera do niego, że został cynicznie oszukany i dopuszcza do siebie prawdziwe uczucia, jest już za późno. Tak jemu, jak i wszystkim uczestnikom tej salonowej rozgrywki, wydaje się, że w świecie rządzonym przez konwenanse nie ma miejsca na miłość. A jednak pani De Tourvel kocha prawdziwie – i sile tego uczucia nikt nie jest w stanie się oprzeć. Miłość zmiata cały dotychczasowy świat jak huragan, i ostatnia kwestia sztuki: „Grajmy dalej", brzmi raczej jak żarliwa modlitwa.

Spektakl Josie Rourke jest spójny, doskonale pomyślany i rewelacyjnie zagrany. Zawiera odważne erotycznie sceny, a jednocześnie rozmiar teatru sprawia, że historia opowiedziana jest w niezwykle intymny sposób. Widzowie są tak blisko, że niemal uczestniczą w przedstawieniu. Mogą śledzić nieznaczne zmiany na twarzach bohaterów, ich spojrzenia, które mówią o wiele więcej niż słowa.

Pierwsze akty sztuki rozgrywają się w scenografii stylizowanej na oryginalny osiemnastowieczny salon, przy rozszczepionym, miękkim świetle świec. Jednak w miarę upływu czasu kosmetyczne zmiany na scenie – dokonywane przez samych aktorów – sprawiają, że wnętrze przypomina bardziej galerię sztuki, z której stopniowo znikają eksponaty. Epilog ma miejsce już w pustej przestrzeni, jak gdyby remontowanej czy budowanej na nowo. Podobnie rzecz ma się z kostiumami, które początkowo wiernie oddają ówczesną modę, ale w drugim akcie niemal niezauważalnie aktorzy pozbywają się części garderoby, by w epilogu wyglądać już właściwie współcześnie. To bardzo ciekawy zabieg, odwołujący się do czasu, w którym dzieją się „Niebezpieczne związki" – na chwilę przed wybuchem rewolucji francuskiej. Oto obserwujemy, jak pewien styl życia, pewna moda – przestają istnieć. Jednocześnie to obieranie sztuki z historycznych stylizacji sprawia, że staje się ona na wskroś współczesna. Bardziej, niż gdyby jej akcję umieścić tu i teraz.

 

Maja Margasińska
Dziennik Teatralny Warszawa
26 marca 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...