Niebezpieczna magia obrazu

Alfabet polskiej opery

Listopadowy festiwal Sacrum Profanum udowadnia, że muzyka nie może obejść się bez obrazu. W pandemii, gdy obcujemy z nią w sieci, to oczywiste. Ale czy jest to dodatkowa wartość czy przekleństwo?

- Krakowski festiwal Sacrum Profanum jest organizowany od prawie dwóch dekad
- W tym roku festiwal, ze względu na trwającą pandemię, zmieni swoją formułę. Czym zaskoczy swoich słuchaczy?
- Do nowego wydania festiwalu musieli przygotować się też artyści. W tym roku aranżacje mają wykonywać w charakterystycznych krakowskich wnętrzach

Wymyślony osiemnaście lat temu w Krakowie festiwal ewoluuje i zmienia się, od początku jednak chciał prowokować, co udowadnia sama nazwa, w której nastąpiło odwrócenie pojęć. Sacrum oznacza bowiem uświęcenie muzyki najnowszej. Profanum – to obrazoburcze podejście do uświęconej przez wieki tradycji. Od czterech lat, gdy kuratorem został Krzysztof Pietraszewski, festiwal otworzył się na inne sztuki tak bardzo, że na tegoroczny program złożyły się wyłącznie propozycje internetowe, a decyzja ta zapadła, nim wybuchła pandemia.

Gdzie widzowi będzie najlepiej?
Wiosenny, ogólnoświatowy lockdown, zamknięcie teatrów i sal koncertowych spowodował, że muzyka przeniosła się do internetu. Sieć została niemal zapchana domowymi koncertami, filmikami, prezentacjami realizowanymi przez najrozmaitszych artystów. A odbiorca nigdy wcześniej nie korzystał tak masowo z rejestracji koncertów i spektakli wydobywanych z operowych czy filharmonicznych archiwów.

Zaczęto więc mówić o fenomenie muzyki w sieci, zastanawiać się, czy widz będzie chciał w przyszłości wrócić do sali koncertowej. Większość obecnych odkrywców streamingów zapomniała wszakże lub nie zdawała sobie sprawy, że internet służy muzyce od ponad dwóch dekad, także na gruncie polskim. Wystarczy przypomnieć "Global Mix" krakowskiego kompozytora Marka Chołoniewskiego z 1998 r., pionierską propozycję tworzenia i wykonywania zbiorowego dzieła na odległość dzięki internetowym łączom.

Obecny lockdown niewątpliwie rozpowszechnił i przyspieszył twórcze poszukiwania w tym względzie, a sieć zmienia relacje między wykonawcą i odbiorcą, buduje często zupełnie nowe więzi. W zaprezentowanym wiosną tego roku projekcie "Genesis" kompozytora Aleksandra Schuberta i Elbphilharmonie w Hamburgu słuchacz zmieniał się w uczestnika gry. Miał wydawać polecenia perfomerom-awatarom, by poruszali w specjalnej przestrzeni, w której umieszczono dwa tysiące różnych przedmiotów wydającym dźwięki.

O tym, jak różne możliwości daje połączenie w sieci muzyki z obrazem, możemy się przekonać na tegorocznym Sacrum Profanum. Szesnaście koncertów, wykładów, imprez towarzyszących rozplanowano od końca października do 6 grudnia. Te, które już miały premiery, nadal są dostępne na stronie festiwalu, w większości za darmo. Na niektóre trzeba kupić bilet, kosztuje zaledwie 10-15 zł i zapewnia dostęp przez 48 godzin. Następne atrakcje będą przybywać w kolejnych dniach.

Sztuka bez granic
Warto wszakże poczynić ogólniejszą uwagę. W sztuce już dawno pojęcie muzyki zatraciło granice. Muzyką może być każdy rodzaj dźwięku (a także ciszy) lub nawet gestu, ruchu, a dobrze znane wszystkim instrumenty w swej tradycyjnej funkcji rzadko są stosowane. Przykładem niech będzie wykonany na Sacrum Profanum utwór "Ep" na poetę migowego, perkusję, kontrabas i elektronikę.

#18 Sacrum Profanum
Skomponował go Kuba Krzewiński, a grający na kontrabasie Łukasz Owczynnikow odkrywa tu przed słuchaczami nieoczekiwane możliwości brzmieniowe tego instrumentu. Zasadniczy zaś pomysł "Ep" polega na narracji prowadzonej w ciszy przez Adama Stoyanowa opisującego w języku migowym rożne rodzaje i jakości dźwięku. Obraz jest w sposób immanentny wpisany w formę utworu, a jego wykonanie może się odbyć także w sali koncertowej bez konieczności posługiwania się internetem.

To samo dałoby się powiedzieć o oczekiwanym z zainteresowaniem projekcie "Adonis Gamut" przygotowanym dla Sacrum Profanum przez dwójkę wyjątkowych artystów. Pianista Marcin Masecki każdym występem czy nagraniem burzy przyzwyczajenia słuchaczy, Barbara Kinga Majewska delikatnym głosem ukazuje nieoczekiwane możliwości muzyki najnowszej.

Oboje tym razem pokazali ćwiczenia. Na ekranie widzimy więc ręce Maseckiego na klawiaturze grające kolejne gamy i pasaże oraz zmęczoną twarz Majewskiej wyśpiewującej wokalizy, dzięki której jej sopran powinien nabrać większej giętkości. Tylko na moment połączą się w pieśni Richarda Straussa, by znów wrócić do ćwiczeń. Jedynym wizualnym dodatkiem jest sfilmowany kulturysta prężący muskuły, aluzja do tzw. kompleksu Adonisa, czyli ciągłej pracy nad doskonałością własnego ciała. Jest niemożliwa do osiągnięcia tak jak absolutna doskonałość w sztuce.

Muzyka w sportowym ringu
Festiwal stara się też uatrakcyjnić formułę internetowych koncertów, rozmieszczając artystów w niebanalnych krakowskich wnętrzach. Czasem nawet prosty pomysł okazuje się skuteczny, jak w recitalu wirtuozki gry na flecie Ewy Liebchen, która trzy utwory na flet i elektronikę wykonała we wnętrzach MOCAK-u, a kompozycje Dominika Karskiego czy Marty Śniady doskonale współbrzmiały z krętymi liniami prac Otto Zitko lub instalacją Stanisława Dróżdża.

Kwartludium
Najciekawsze są jednak te projekty, które twórczo wykorzystują internetowe obrazy. W pamięci zostanie niezwykły "Box of Boxing" Dominika Strycharskiego. Pasją kompozytora jest kickboxing, więc na ringu w swym utworze odtworzył sportową walkę. Sam wystąpił w roli zawodnika (mając za przeciwnika treningową gruszkę), a w narożnikach ringu rozlokował znakomity zespół Kwartludium (skrzypce, klarnet, perkusja, fortepian). Krótkie, ostre akordy oddawały dynamikę zadawanych ciosów, muzycy budowali napięcie pojedynku słownymi wypowiedziami.

Czasami obraz zaczyna jednak w poszukiwaniach dominować i ambitny utwór przemienia się w wideoklip lub nakręcony naprędce publicystyczny spot. Dodanie obrazu kusi, ale też i często szkodzi muzyce z natury rzeczy pozbawionej konkretnych treści jak w przypadku "Carbon Is The New Black" Moniki Dalach. Tematem tego utworu stała się krytyka naszego ubraniowego nadkonsumpcjonizmu mającego zgubny wpływ na środowisko naturalne, a szlachetne tezy na ekranie zagłuszyły muzykę w tle.

Teledyskowy w gruncie rzeczy charakter mimo ambitnych założeń miały też cztery kompozycje zamówione u młodych kompozytorek przez flecistkę Anie Karpowicz. Z tej dominującej konwencji wyłamał się dynamiczny, przejmujący "Scream" Teoniki Rożynek. Z zainteresowaniem czekam na kolejny nowy utwór tej 29-letniej kompozytorki, który zostanie zaprezentowany na Sacrum Profanum 25 listopada w wieczorze zatytułowanym "Formy żeńskie".

Nowe pokolenie kompozytorek zajmuje coraz odważniej należne jej miejsce w muzyce polskiej i słusznie, bo w tej sztuce płeć nie odgrywa roli. A czy muzyce w ogóle potrzebny jest obraz? Na odpowiedź przeczącą jest już za późno. Wizualizacja dźwięków staje się faktem niemal powszechnym. Co z tego jednak wyniknie, ciągle nie wiemy do końca.

Jacek Marczyński
Onet.Kultura
27 listopada 2020

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia