Niech zaboli

"Zamknęły się oczy Ziemi" - reż. Krzysztof Babicki - Teatr Osterwy w Lublinie

O najnowszej sztuce Pawła Huelle "Zamknęły się oczy Ziemi", napisanej dla Teatru Osterwy, od dawna mówiło się hasłowo: "sztuka o betankach". Istotnie, wydarzenia w kazimierskim klasztorze były dla pisarza inspiracją, ale sprowadzanie sztuki i jej realizacji dokonanej przez Krzysztofa Babickiego, do historii betanek byłoby krzywdzącym uproszczeniem, a nawet nadużyciem

Powiem szczerze: Los kazimierskiego zgromadzenia zakonnego jako wspólnoty obchodzi mnie mało. W tym wymiarze historia owa nadaje się bardziej do tabloidu niźli na scenę. Ale był to jedynie punkt wyjścia. Sztuka stawia pytania o przyczyny tego, do czego doszło w tym domu zakonnym. I nie ogranicza się do nasuwających się automatycznie prostych, behawiorystycznych odpowiedzi. Autor, a za nim Krzysztof Babicki, reżyser, sięgają głębiej; próbują wniknąć w psychikę, a może nawet jeszcze dalej - w metafizykę, w sferę duchowości zakonnic. A to nadaje tej historii nowy wymiar. To już nie jest dramat anonimowej zbiorowości, lecz suma indywidualnych dramatów czy wręcz tragedii wszystkich mniszek, wobec których nie sposób przejść obojętnie. Wszystkie one są ofiarami, którym zwyczajnie, po ludzku się współczuje. Powtarzam: wszystkie. Nie tylko przecież prześladowana mistyczka, siostra Agnes (przejmująca kreacja Moniki Babickiej), nie tylko siostry, które chętnie poddały się kuszącej wizji Wiosny Kościoła, lecz nawet Matka Generalna (Jolanta Rychłowska w kolejnej znakomitej roli); wszystkie one - choć zapewne w niejednakowym stopniu - padają ofiarą fałszywego proroka Zapaliczki (dobra, wyważona rola Krzysztofa Olcha-wy).

Jak mogło do tego dojść? Sztuka nie daje na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Każdy musi jej poszukać na własny rachunek. Dla jednych będzie to płytkość polskiego katolicyzmu, w którym obrzędowość bierze górę nad refleksją. Dla innych pazerny materializm wielu duchownych, tu reprezentowanych przez księdza Bucika, postać niemal karykaturalną, ale - jak zapewnia autor - mającą realnie istniejący pierwowzór. Dla jeszcze innych - zdewastowane przez komunizm: system wartości i duchowość Polaków. I aby było jasne: Braku jednoznacznej odpowiedzi nie uważam za słabość, lecz właśnie walor przedstawienia. Bo to gwarancja, że jego odbiór nie skończy się wraz z opadnięciem kurtyny, lecz pytania w nim zawarte będą w nas tkwić jak cierń, z którym w końcu trzeba będzie sobie poradzić.

Podobnie jak trzeba sobie poradzić - choć to pewnie zaboli - z historiozoficznym wątkiem sztuki. To bowiem także opowieść o fatum, jakie zawisło nad naszą historią. W wizjach Wysockiej (popisowa rola Hanki Brulińskiej) znajdujemy zapowiedź holokaustu, Katynia i pół wieku panowania komunizmu. Te sceny obezwładniają grozą, wręcz paraliżują. Ale wbrew pozorom nie jest to kolejny przyczynek do dziejów narodowej martyrologii. Zaraz bowiem przypomina się poprzednia wystawiona u nas sztuka Huellego - "Sarmacja" - i przychodzi refleksja, że może nasze losy potoczyłyby się inaczej, gdybyśmy my sami byli kiedyś roztropniejsi. A może także - to przypuszczenie daleko idące, ale chyba usprawiedliwione - nie byłoby miejsca dla Zapaliczków i Bucików? Warto pomyśleć również o tym.

Spodziewam się, że najnowsza prapremiera Teatru Osterwy podzieli widzów. Jednych zachwyci, innych rozwścieczy, choć nie będę zgadywać, których będzie więcej. A zaboli zapewne wszystkich. I dobrze, bowiem na "letni" teatr szkoda by było czasu.

Andrzej Z. Kowalczyk
Polska Kurier Lubelski
11 kwietnia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia