Niech żyje Baal!

To było piękne – mówi o swoim bezwzględnym życiu tuż przed śmiercią Baal, artysta i energetyczny wampir w jednej osobie. Ale równie dobrze mógłby powiedzieć: - Niebo gwiaździste nade mną. Prawo moralne we mnie.
Spektakl Anny Augustynowicz we Wrocławskim Teatrze Współczesnym nie jest sztuką dla każdego. Błyskotliwy, momentami zabawny, momentami mocno filozofujący tekst 20-letniego Bertolta Brechta opowiada o człowieku wyzwolonym, żyjącym ponad prawem (również tym moralnym). Reżyserka (na co dzień dyrektorka Teatru Współczesnego w Szczecinie) skupia się na urodzie samego tekstu (świetne tłumaczenie Jacka St. Burasa). Bez inscenizacyjnych fajerwerków, bez dosłowności, bez epatowania seksem i brutalnością (chociaż w kilku scenach na pewno można by poszaleć). Jest w spektaklu Augustynowicz jakiś rodzaj teatralnej elegancji, który bardzo przypadł mi do gustu. Na scenie wyłącznie czerń, biel i odcienie szarości. Momentami klimat kabaretu lat 20. ubiegłego wieku (niezwykła, klimatyczna muzyka Jacka Wierzchowskiego), momentami knajpa albo przyklasztorny szpital. Ekspresjonizm, satyra i subtelna liryka wymieszane z wierszykami o samotności w klozecie. Przekora i ironia. Sacrum i profanum w jednym. Baal (imię pochodzi od babilońskiego bóstwa płodności, natury i życia) jest cynikiem, energetycznym wampirem, który wysysa z napotkanych na swojej drodze ludzi (szczególnie kobiet), co tylko zechce. Potem porzuca swoją ofiarę i idzie dalej. Kłamie, cudzołoży, leni się, pije, zdradza, a nawet zabija. Liczy się tylko on i piękne niebo, które jest nad nim. – Nikt nie żyje, każdy chce tylko panować – stwierdza w pewnym momencie. I on sam też chce być ponad wszystkim. - Dla tego faceta nie ma nic świętego – mówi o nim jego przyjaciel (nota bene trup). Nawet miłość jest dla Baala tylko chwilową przyjemnością, zaspokojeniem chuci ("Miłość to jest jak człowiek wgryza się w pomarańczę i sok strzela ci w zęby" - mówi). Jerzy Senator, który zagrał rolę Baala, urzeka widza swoim słodko-gorzkim cynizmem. Jakby na lekkim rauszu, jest raczej leniwym utracjuszem, który grzeszy z uśmiechem na ustach, niż bezwzględnym zdrajcą czy zabójcą. Patrząc na tę dobroduszną twarz, trudno uwierzyć, że Baal-Senator naprawdę potrafi być brutalny i bezwzględny. W sumie aktorzy Augustynowicz stanęli na wysokości zadania. Zwłaszcza Elżbieta Golińska (Matka Baala). Mały majstersztyk pokazała na scenie Irena Rybicka w roli radosnego księdza. - Ty wściekły chomiku! Zostawiam cię robakom! – mówi do Baala, bo wie, że on jest bezsilny tylko wobec śmierci. Baal umiera samotnie, opluty, poniżony. Ale mimo wszystko wygrywa. – To było piękne – wyznaje tuż przed śmiercią. - Co? – pyta go jeden z bohaterów. - Wszystko – odpowiada Baal. "Baal" Bertolt Brecht. Przekład: Jacek St. Buras. Reżyseria: Anna Augustynowicz. Scenografia: Marek Braun. Kostiumy: Wanda Kowalska. Choreografia: Zbigniew Szymczyk. Wrocławski Teatr Współczesny. Premiera: 26 stycznia 2008 r.
Mariola Szczyrba
Kulturaonline
29 stycznia 2008

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia