Niechciani aktorzy pozwali dyrektora teatru

Wojciech Czarnota i Beata Beling domagają się odszkodowań

Dwójka aktorów zielonogórskiego Teatru Lubuskiego domaga się w sądzie odszkodowań. Jak twierdzą, dyrektor sceny Robert Czechowski zwolnił ich bez żadnych podstaw.

Proces aktorzy kontra dyrektor teatru ruszył w zielonogórskim Sądzie Rejonowym. Odszkodowań domagają się Wojciech Czarnota i Beata Beling. 

Wiosną dyrektor sceny Robert Czechowski oznajmił obojgu, że nie widzi dla nich ról w nadchodzącym sezonie teatralnym. Aktorzy twierdzą, że zwolnienie z pracy było bezpodstawne, nie wynikało z ich winy, ale decydowały wyłącznie prywatne sympatie dyrektora. - Pracowaliśmy z wieloma reżyserami przy spektaklach, które cieszyły się powodzeniem. Postępowanie dyrektora to absolutnie prywata - mówi Czarnota. - Nie chcemy wracać za kadencji tego dyrektora do teatru. Liczymy na odszkodowanie, bo zwolnienie nie wynikało z naszej winy - dodaje. 

Aktorzy domagają się co najmniej trzymiesięcznego wynagrodzenia. Liczą, że dojdzie do ugody. Sędzia Przemysław Wojnicz dał teatrowi i aktorom dwa tygodnie czasu na ewentualne porozumienie. 

- W konkursie na stanowisko dyrektora Teatru Lubuskiego przedstawiłem swoją wizję rozwoju sceny. Fundamentalnym punktem była budowa autentycznego, mocnego i ambitnego zespołu artystycznego - wyjaśnia Czechowski. Jak twierdzi, każdy z aktorów teatru miał wystąpić w co najmniej trzech spektaklach, żeby mógł się wykazać. - Warunek ten został spełniony w październiku 2008 r. - dodaje. Swoje decyzje personalne Czechowski przedstawił aktorom w marcu br., na ostatnich rozmowach sezonowych. - Wtedy informuję każdego indywidualnie o zwolnieniach czy propozycjach obsady - mówi Czechowski. Wśród osób, którym nie zaproponowano angażu, oprócz Czarnoty i Beling znalazła się część młodych aktorów, których Czechowski zatrudnił ponad rok temu. - Ten sezon zaczynamy w składzie uszczuplonym o 12 osób - dodaje dyrektor. 

Czarnota uważa, że nie otrzymał trzech szans, a tylko dwie. - Po drugim spektaklu otrzymałem dobre recenzje. Sam dyrektor mówił, że szanuje moje aktorstwo, nie było słowa o tym, że się nie wykazałem - wspomina aktor. Nie uważa też, by był w zespole nieprzydatny. - To dla mnie całkowita abstrakcja, dyrektor mówi tak, jakby się nie znał na teatrze. Przez 20 lat znajdowało się dla mnie miejsce w różnych zespołach teatralnych. Jestem doświadczonym aktorem, wyróżnionym różnymi nagrodami, reżyseruję przedstawienia - mówi Czarnota. Według aktora padł ofiarą prywatnej zawiści. - Dyrektor nie lubi ludzi z własną inicjatywą, tym bardziej że przedstawienia i moje, i Beaty cieszyły się powodzeniem. Dyrektor zachowuje się, jakby to był jego prywatny teatr, a nie całego zespołu - dodaje. 

Mecenas Kazimierz Pańtak, który reprezentuje aktorów w sądzie, uważa, że aktorzy nie zostali zwolnieni z przyczyn merytorycznych. - Dyrektor ocenił aktorów jako nieprzydatnych. Jednak, jak ktoś się boi wybitnych postaci, to je eliminuje - mówi Pańtak.

Piotr Wołkowski
Gazeta Wyborcza Zielona Góra
4 września 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia