Niefarmakologiczna terapia dla wszystkich

„Mój rok relaksu i odpoczynku" – reż. Katarzyna Minkowska – Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy

Spektakl jest adaptacją bestsellerowej powieści Ottessy Moshfegh. Historia jest dość prosta – Narratorka (świetna Izabella Dudziak) planuje spać przez rok, wyrwać się ze świata skomplikowanych relacji i niezrozumiałych zdarzeń, ale nie po to, żeby narodzić się zupełnie nową osobą, z nową twarzą i dokumentem tożsamości, chce odpocząć, a potem... zobaczy, czy warto jeszcze żyć.

Przez kilka miesięcy co trzy dni będzie brać jedną tabletkę, która pozwoli jej zasnąć, a Ping Xi (Konrad Szymański) – artysta dokumentujący ten eksperyment – ma przynosić jej pizzę, którą będzie jeść po kawałku po przebudzeniu się, będzie zdejmować piżamę, prać ją, przez godzinę ćwiczyć, następnie założy suchą piżamę i zmieni pościel, aby w końcu wziąć kolejną tabletkę i zasnąć.

Prostota fabuły sprawia, że możemy mieć wątpliwości co do teatralności tej powieści. Jak bowiem zrobić spektakl o spaniu? Dodatkową trudnością jest osadzenie fabuły w innych realiach – rzecz dzieje się na początku XXI wieku w Nowym Jorku. Jak opowiedzieć o dzisiejszym świecie za pomocą niedzisiejszych kontekstów? Cóż, Katarzyna Minkowska (co należy zaznaczyć – studentka czwartego roku reżyserii!) z pewną czułością, ale też zasadnym cynizmem, dowiodła, że jest to atrakcyjny materiał także dla polskiego widza. Przez znakomite połączenie muzyki, świateł, ruchu scenicznego, przestrzeni i przede wszystkim gry aktorskiej historia Narratorki wciąga widza, sprawia, że coraz lepiej rozumiemy bohaterkę, choć z początku wydawać się może pozbawioną woli działania histeryczką.

Wraz z opowieścią przenosimy się do różnych miejsc – galerii sztuki, mieszkania Narratorki, jej kochanka, jej przyjaciółki, radia, a nawet postaci jadą samochodem. Na środku sceny stoi długa kanapa, na której Narratorka spędza najwięcej czasu, to jej studio. Po jednej stronie sceny widać gabinet terapeutki i łazienkę kochanka, po drugiej sklepik, w którym przyjaciółka Narratorki kupuje chipsy i napoje gazowane. W głębi sceny zaś pojawiają się co jakiś czas łóżka innych bohaterów, stół, przy którym gromadzą się żałobnicy, a także prysznic. Dynamika scenografii została dopełniona otaczającymi scenę ekranami, na których wyświetlane są działania postaci, a także nagrania wzbogacające ich przekaz.

Życie Narratorki jest pasmem trudnych i – co tu dużo mówić – nieudanych relacji, które krok po kroku przekonują ją do zrealizowania planowanego eksperymentu. Poznajemy jej matkę (Katarzyna Herman) – lekomankę i alkoholiczkę, która oprócz wspólnego wielogodzinnego spania nie ma nic córce do zaoferowania. Poznajemy ojca Narratorki (Mariusz Drężek) – wycofanego emocjonalnie profesora, który umiera na nowotwór, gdy córka studiuje na pierwszym roku. Poznajemy jej kochanka, Trevora (Marcin Wojciechowski), który chce związku bez zobowiązań, oraz jej lekarkę, dr Turtle (Anna Kłos), której bliżej raczej do szamanki, a która jest przerysowanym, ale jakże zabawnym i trafnym, uosobieniem wszelkich absurdów współczesnej psychiatrii. Na samym szczycie tej piramidy znajduje się przyjaciółka Narratorki, Reva (w tej roli doskonała Monika Frajczyk) – postać na wskroś neurotyczna, gdy tylko otwiera usta, trzeba przygotować się na ciąg opowieści wypowiedziany jednym tchem. Między opowieściami o romansie z żonatym szefem a kolejnymi garściami chipsów Reva próbuje wyciągnąć przyjaciółkę do klubu – na próżno, bo Narratorka doświadcza kolejnych stanów po mieszance tabletek.

Spektakl otwiera scena w galerii sztuki, gdzie artysta Ping Xi i Natasha, kuratorka (Agata Różycka) wraz z asystentką ustalają warunki i szczegóły wystawy, tytuł, materiały promocyjne. Proces ten przepełniony jest tandetą, tanimi frazesami Natashy, za którymi nic się nie kryje („nawiązanie przez zaprzeczenie"), zupełnym niezdecydowaniem artysty i w gruncie rzeczy zobojętnieniem opiekunów sztuki. Urywki rozmów, kłótni i działań okołowystawowych przerywają co jakiś czas opowieść Narratorki, ponieważ to właśnie ona jest jej bohaterką – materiał o jej eksperymencie ma się pojawić na owej wystawie.

Przeplatanie osobistych (ale nie przesadnie czułych) wyznań Narratorki ze scenami z galerii sztuki, pozwala nam, widzom, lepiej zrozumieć sytuację, w której znalazła się bohaterka, możemy doświadczyć absurdalności świata, w którym żyje. Narracja, sposób opowiadania zastosowane przez Minkowską i odpowiedzialnego za dramaturgię Tomasza Walesiaka dobrze sprawdzają się na scenie.

Siła spektaklu podtrzymywana przez aktorki i aktorów została wzmocniona świetnie skomponowaną przez Wojciecha Frycza muzyką – kluczowa okazuje się w scenie psychodelicznego snu-wizji Narratorki. Wielkie brawa należą się także choreografce, Krystynie Lamie Szydłowskiej, która wprowadziła zespół aktorski w hipnotyczny, transowy taniec, oddający charakter tworzących się po lekach wizji.

Obawiałam się, że twórcy wpadną w pułapkę moralizatorstwa i przejmą rolę doradców, że spektakl będzie apoteozą dzisiejszych metod terapeutycznych albo wręcz przeciwnie – będzie krytyką lekomanii i przestrogą przed farmakologią. „Mój rok relaksu i odpoczynku" nie jest jednak ani jednym, ani drugim. Jest po prostu opowieścią o konkretnym przypadku – czułą analizą sytuacji Narratorki. Opowieścią także – cóż za banał – o każdym z nas, ale opowieścią dobrze opowiedzianą. Realizuje się postulat Strzępki o teatralnej terapii dla wszystkich.

Na koniec uwaga wokół spektaklu, ale nie dotycząca stricte warstwy artystycznej. Minkowskiej udało się dokonać rzeczy trudno osiągalnej – zgromadziła młodą publiczność. Dawno nie widziałam tylu dwudziestolatków tak bardzo zainteresowanych tym, co dzieje się na scenie, tak jawnie doświadczających tego.

To długo wyczekiwana zmiana nie tylko warszawskiej widowni.

Aleksandra Górecka
Dziennik Teatralny Warszawa
3 kwietnia 2023

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia