Niekiedy Boska

3. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia

Karolina Gruszka rzucająca na kolana, spektakle Klaty, Strzępki, Jarockiego, Kleczewskiej, Wyrypajewa, Warlikowskiego, Augustynowicz, Lupy - festiwal teatralny Boska Komedia zasługuje na przymiotnik "boski"

„Nowy Jork już usnął ale Kraków się zbudził. Sensacja na ziemi dotąd niebywała (…) tramwaje stoją, samoloty wiszą, pociągi zamarły. A autobusy? Autobusy – też” – niewinne, zdawałoby się słowa zaproszenia na sztukę „Wesele hrabiego Orgaza” według powieści Romana Jaworskiego w reżyserii Jana Klaty wykrzykiwane przez aktora z megafonem w ręce w stronę widzów zgromadzonych przy szatni Starego Teatru w te mroźne, śnieżne dni, kilka godzin po paraliżu komunikacyjnym Krakowa wzbudziły salwy śmiechu.

30 spektakli

Kraków się zbudził, przeżył najazd ponad sześćdziesięciu kuratorów festiwali teatralnych z całego świata, miał okazję uczestniczyć w trzeciej edycji teatralnego święta jakim bez wątpienia był festiwal Boska Komedia. Trzydzieści spektakli, w konkursie polskim „Inferno” najlepsze produkcje mijającego sezonu wytypowane przez krytyków teatralnych-selekcjonerów: Jacka Cieślaka, Joannę Derkaczew, Łukasza Drewniaka, Jacka Kopcińskiego, Tadeusza Kornasia, Marcina Kościelniaka, Anetę Kyzioł, Wojciecha Majcherka, Grzegorza Niziołka, Tadeusza Nyczka, Agnieszkę Rataj, Jacka Sieradzkiego, Pawła Sztarbowskiego, Jacka Wakara i Karinę Zalewską.

Podczas jedenastu grudniowych dni festiwalu publiczność oraz międzynarodowe jury (pod przewodnictwem Any Pizarro, w składzie: Ramin Gray, Sandro Lunin, David Sefton, Meiyin Wang) mogło ocenić stan polskiego teatru. Test nie wypadł źle. Podczas ceremonii rozdania nagród Boskiego Komedianta jury nie mogło się nachwalić reżyserów i aktorów. Jeszcze raz można było usłyszeć, że polski teatr od lat niezmiennie ma na świecie mocną, sprawdzoną markę, że to zaszczyt i ogromna radość móc przyglądać się pracy tak innowacyjnych i odważnych twórców. Ana Pizarro – dyrektor jednego z największych i najważniejszych przeglądów teatralnych w Ameryce Łacińskiej zadeklarowała, że na najbliższą edycję festiwalu do Bogoty zaprosi zespoły teatralne z Polski.

Jury przyznało nagrodę honorową Krystianowi Lupie który zaprezentował drugą część tryptyku „Persona” – „Persona. Ciało Simone”. Po zeszłorocznych triumfach Sandry Korzeniak w spektaklu „Persona. Marilyn”, tym razem w roli głównej reżyser obsadził Małgorzatę Braunek. O spektaklu było głośno już w dniu premiery w październiku 2009 roku kiedy aktorka Joanna Szczepkowka w ramach protestu pokazała publiczności i reżyserowi gołe pośladki i zrezygnowała z gry w spektaklu. Nie będę się nad tym rozwodził. Zainteresowanych odsyłam do recenzji Anny R. Burzyńskiej „Droga ku Simone” w nr 8/2010 „Tygodnika Powszechnego”.

Aktor Andrzej Szeremeta – odtwórca roli Artura (reżysera chcącego wystawić w teatrze sztukę o mistyczce Simone Weil) otrzymał nagrodę za najlepszą rolę męską.

Osobiście uważam, że pierwsza część tryptyku miała większą siłę oddziaływania a „Ciało Simone” grzęźnie w niewątpliwie mądrych; religijnych, czasem obrazoburczych, ale jednak przydługich dywagacjach. To zresztą uwaga która odnosi się do wielu polskich spektakli teatralnych, tak jak do polskich produkcji filmowych („przydałyby się nożyczki”, nie zawsze im dłużej tym lepiej).

Pogrzeb Wajdy

Jury nagradzając Lupę zaznaczyło, że zasługi tego reżysera w europejskim teatrze są nie do przecenienia, jednak festiwal Boska Komedia ich zdaniem powinien promować także młodszych reżyserów, dlatego zadecydowano że nagroda za najlepszy spektakl przypadnie duetowi Monika Strzępka i Paweł Demirski – twórcom „Był sobie Andrzej Andrzej Andrzej i Andrzej”. Odnoszę takie wrażenie, że gdyby publiczność miała prawo głosu dokonałaby podobnego wyboru. Widzowie przez znaczną część spektaklu pokładali się ze śmiechu. Jak pisał Marcin Kościelniak (w nr. 29/2010 „Tygodnika”) najbardziej „bezczelny duet w polskim teatrze” i tym razem poszedł na całość bezlitośnie chłoszcząc autorytety, drwiąc i szydząc z VIP-ów, intelektualistów, polityków, twórców telewizji i „architektów zbiorowej wyobraźni”. Wystarczy powiedzieć że spektakl zaczyna się od przygotowań do pogrzebu Andrzeja Wajdy. A na pogrzebie zjawiają się aktorki i aktorzy parodiujący Krystynę Jandę oraz Kazimierza Kutza. W tle, na ścianie wyświetlane są fragmenty prawdziwych recenzji ze spektakli Strzępki i Demirskiego które ukazały się w „Dzienniku”, „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, „Didaskaliach”. Dostaje się więc i najbardziej znanych krytykom teatralnym.

Aktorzy w garniturach czytają fragmenty wypowiedzi Andrzeja Wajdy o tym, że jak dotąd nikt tak nie uchwycił ducha narodu jak Aleksander Fredro w „Zemście”. Na korytarzach Łaźni Nowej z ekranu telewizora słychać głos Krystyny Jandy. Jeśli prawdą jest że reżyser Andrzej Wajda oglądał któryś z poprzednich spektakli Strzępki i Demirskiego i demonstracyjnie z jego pokazu wyszedł to ja się temu specjalnie nie dziwię. Nikt nie przepada za drwinami z siebie lub „swoich” aktorów. Dla Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego nie ma tematów tabu, osób nietykalnych. Szydercze wypowiedzi są boleśnie celne.

Reżyserka Monika Strzępka i dramaturg Paweł Demirski zdobywają kolejne nagrody: niedawno podczas Festiwalu R@port za spektakl „Niech żyje wojna!” (inspirowany serialem „Czterej pancerni”) otrzymali Grand Prix, teraz mają duże szanse otrzymać także Paszporty Polityki.

Spowiedź mordercy

Jury festiwalu Boska Komedia przyznało nagrodę za najlepszą reżyserię Krzysztofowi Gorbaczewskiemu za „Odyseję” według Homera. Bogaty w odwołania, cytaty, dygresje, wielowątkowy erudycyjny esej sceniczny zyskał baśniową oprawę muzyczną i wizualną Marcina Cecki. Spektakl został wyróżniony za scenografię. Inne nagrody Boskiej Komedii trafiły do dramaturga, autora tekstu do spektaklu „Lipiec” Iwana Wyrypajewa. Ten, kto miał okazję widzieć grę Karoliny Gruszki w filmie „Tlen” Wyrypajewa a następnie dziewięćdziesięciominutowy (sic!) monolog Karoliny Gruszki w „Lipcu” przyklaśnie nagrodzie dla najlepszej aktorki.

Jej gra przywraca wiarę w siłę słowa i misterium sceny. Opanować do perfekcji tak długi, trudny tekst (spowiedź trzykrotnego mordercy, wariata, opowieść o okrucieństwie ale i głodzie miłości), wypowiadać go z rosyjskim, wschodnim zaśpiewem, czarować, skupiać uwagę widzów przez ponad godzinę przy scenie odartej z rekwizytów jedynie z drobną asystą trzech aktorów pod koniec spektaklu to popis godny roli Hamleta w „Hamlecie IV” Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej, a może, kto wie, najbardziej magnetycznych ról w karierze Heleny Modrzejewskiej. Kilkuminutowa owacja na stojąco festiwalowej publiczności po zakończeniu spektaklu i przekonanie, że rola pani Karoliny długo nie zostanie zapomniana. (Zainteresowanych duetem Wyrypajew-Gruszka odsyłam do rozmowy która ukazała się w „Tygodniku Powszechnym” nr 7/2010 z okazji premiery filmu „Tlen”).

Zupełnie niedocenionymi, moim zdaniem niesłusznie były spektakle Mai Kleczewskiej „Babel” na podstawie tekstu Elfriede Jelinek, z muzyką Agaty Zubel oraz „Migrena” Antoniny Grzegorzewskiej w reżyserii Anny Augustynowicz z dwoma wybijającymi się rolami kobiecymi Anny Moskal i Małgorzaty Klary.

Zielonogórska masakra piłą mechaniczną

W sekcji „Paradiso” (młodzi reżyserzy/ nowe spektakle) zupełnym kuriozum wydały mi się „Trzy siostry” w reżyserii Piotra Ratajczaka. Przez cały czas trwania spektaklu myślałem jak Ci biedni aktorzy dali się „wrobić” w coś tak absurdalnego i kto rekomendował ten spektakl do Boskiej Komedii. Moim zdaniem stawianie nazwiska Czechowa przy tytule spektaklu Ratajczaka jest grubym nieporozumieniem. Widz nieświadomy tego, jaką to „ucztę” mu zaserwują w ciemno wybiera się na sztukę Czechowa a otrzymuje jeden niepełny, do tego fatalnie, nieudolnie zagrany akt, po czym słyszy że „reżysera spektaklu” nie interesuje to co się w dramacie Czechowa dalej dzieje.

Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie jestem zramolałym krytykiem który kręci nosem na każde reżyserskie odstępstwo od tekstu dramatu. Uwielbiam zaskoczenia i niespodzianki. Ale tutaj przez kolejną godzinę widz wystawiony jest na wysłuchiwanie publicystycznego bełkotu, zdań typu: „Za komuny było lepiej!”, „Rosjanie nie przeprosili za Katyń!”, tyle a tyle ofiar zginęło podczas Holokaustu, w Wietnamie, Afganistanie, Iraku, w tragedii Word Trade Center. Z ekranu telewizora widać przemarsze zwolenników Stalina czy Hitlera.

Biedny reżyser w jednym spektaklu chciałby poruszyć „wszystkie” nurtujące go i „aktualne” problemy: dyskryminacji kobiet, rozwarstwienia materialnego w społeczeństwie, moralnego upadku kapitalistów, degrengolady mediów itd., itp. Coś co miałoby być w zamyśle „wstrząsającym obrazem zagłady wiśniowych sadów” budzi co najwyżej gesty politowania. Jakby tego było mało reżyser niemal kopiuje elementy zbiorowej gry aktorów tak charakterystyczne dla spektakli Kleczewskiej.

Trochę lepiej wypadła „Dynastia” w reżyserii Natalii Korczakowskiej. Wieloodcinkowy serial, opera mydlana będąca oknem na świat bogactwa i luksusu u początków lat 90. w Polsce stała się pretekstem do zabawnej, prześmiewczej, czasem niepokojącej reinterpretacji. Podobnie jak w serialu Krystle i Alexis toczą ze sobą wojnę, kłócą się i szarpią. Steven jest gejem. Trwają walki o majątek i władzę w klanie Carringtonów. Korczakowska umiejętnie wygrywa raz nuty prześmiewcze, innym znów razem dotyka problemów choroby, wykluczenia. Reżyserka balansuje na granicy dwóch światów: dramatu i farsy. Zbudza z amerykańsko-polskiego snu. Łatwiej zapewne byłoby iść jedynie w stronę farsy, może nawet spektakl byłby dla widzów bardziej atrakcyjny. Reżyserce zapewne takie rozwiązanie wydało się zbyt proste.

Boska Komedia z roku na rok się rozrasta, przybywa spektakli, festiwal się dynamicznie rozwija. Gdyby jeszcze bilety na najbardziej głośne spektakle były w przystępniejszych cenach można by powiedzieć „Jest bosko”.

Grzegorz Nurek
Tygodnik Powszechny
16 grudnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia