Niektórzy nie wierzą w przypadki

"Pożółkły liść klonu" - reż. Robert Mirzyński - Teatr Polskiego Radia

"Niektórzy nie wierzą w przypadki" - to kwestia wypowiadana przez jednego z bohaterów przedstawienia "Pożółkły liść klonu". Po jego wysłuchaniu trudno się do tej grupy nie zaliczyć. Jak bowiem wytłumaczyć ciągłe mieszanie się losów tych samych postaci? Czy można uznać za przypadkową wygraną na loterii, jeśli kupon otrzymuje się od nieznajomego (zwłaszcza, gdy towarzyszy temu podjęcie pewnego zobowiązania)? Czy w ogóle zatem istnieje coś takiego, jak zbieg okoliczności?

Główną postacią spektaklu zrealizowanego przez Teatr Polskiego Radia, pojawiającą się w najmniej oczekiwanych sytuacjach i zmieniającą życie bohaterów, jest Gustav. Wchodzi on w relacje zarówno z Olafem, jego pierwszą żoną – Dianą, jak i ich córką, Violą. Za każdym razem wciela się jednak w inną rolę, w inny sposób wpływa na ich losy. Czasem można porównać go do dobrej wróżki, czasem zastanawiamy się, jaką grę prowadzi on z pozostałymi bohaterami. To dzięki niemu wszystkie wydarzenia, mające miejsce w sztuce, zaczynają się składać w dziwną, nie do końca wytłumaczalną sieć.

Bohater ten jest filozofem, nauczycielem języka angielskiego i, przede wszystkim, kimś w rodzaju demiurga. Kiedy spotyka Olafa, młodego aktora, wyrzuconego z teatru za niewierność reżyserowi (w sensie dosłownym, nie zawodowym), wręcza mu wypełniony kupon Totolotka. Oczywiście, jak wiemy z bajek, przyjęcie takiego losu musi się wiązać z pewnymi warunkami. Olaf obiecuje więc, że weźmie ślub z Dianą i jej nie rozczaruje. Kolejna scena ma miejsce wiele lat później. Jak można się domyśleć, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Nie da się jednak zaprzeczyć, że przyjęcie kuponu (a co za tym idzie i zobowiązania) zaciążyło na całym życiu bohatera.

Choć wygrana w Totolotka stanowi pewien punkt zwrotny, trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, co zostało zaplanowane, a co wynika z indywidualnych wyborów postaci. Pojawianie się Gustava za każdym razem nieco inaczej strukturyzuje spektakl. Bohaterowie nie wydają się jednak bezwolnymi marionetkami. To postacie z krwi i kości. Jest to głównie zasługą trójki aktorów. Joanna Trzepiecińska, Sławomir Pacek i Ignacy Gogolewski tworzą znakomicie dobrane trio, które pozwala nie tylko wiernie odtworzyć treść spektaklu, ale również wydobyć z niego dodatkowe sensy. Czwarta aktorka, Julia Kijowska, odtwórczyni postaci Violi, pojawia się jedynie epizodycznie.

To, czy istnieje coś takiego jak zbieg okoliczności, nie jest jedynym pytaniem stawianym w spektaklu. Swoisty leitmotiv stanowią tu odtwarzane z taśmy słowa Hamleta: „to be or not to be?”. Nie są one tylko fragmentem roli, której uczył się Olaf przed wyrzuceniem z teatru. Wprowadzają również pewną atmosferę filozoficznego namysłu. Wpisuje się w nią także zakończenie słuchowiska, choć można się zastanawiać, czy nie zostało ono rozegrane w zbyt czytelny sposób. Konstrukcja przedstawienia jest jednak pomysłowa, a cała fabuła nasycona nie tylko symbolami, lecz również nieco metafizyczną atmosferą.

Tytułowy pożółkły liść klonu to rekwizyt towarzyszący postaci Gustava. Jest pewnego rodzaju sygnałem spraw niewytłumaczalnych, symbolizuje również marzenie o wyjeździe do Kanady z którym musiał rozstać się początkujący aktor (choć urzeczywistnia się ono w losach jego córki). Liść ten pojawia się w zupełnie nieoczekiwanych miejscach. Tak jak postać Gustava, jest elementem nie z tego świata. Niesie ze sobą atmosferę pewnej magii. Podobnym zdaniem można określić spektakl „Pożółkły liść klonu”. Wprowadza on bowiem słuchaczy w nieco irracjonalny, ale bardzo pociągający świat. Świat, w którym można być pewnym tylko jednego: w przyrodzie przypadki nie występują.

Barbara Englender
Dziennik Teatralny Katowice
26 listopada 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia