Niepokorny portret Schulza i jego genialnej epoki.

Sto kin na świecie przypomni o Brunonie Schulzu w rocznicę jego śmierci

Dziś ma swoją premierę pierwsza wyczerpująca biografia wielkiego pisarza i artysty: Brunona Schulza. Autorka, zafascynowana postacią autora, pracowała nad książką 10 lat.

Książka odkrywa Brunona Schulza – niezwykłego i pełnego sprzeczności mężczyznę – i obala mity na jego temat. Wraz z autorką przenosimy się w wielokulturowy, barwny świat, który zniknął wraz z tragiczną śmiercią pisarza.

Jako dziecko: piąty. Najmłodszy syn Jakuba Schulza i Henrietty z domu Kuhmerker. Po śmierci ojca i brata: jedyny żywiciel rodziny. Jako uczeń: wybitny. Jako nauczyciel: nieznoszący swojej pracy. Za sprawą "Xięgi bałwochwalczej": nazywany przez niektórych szerzycielem pornografii. Dzięki Zofii Nałkowskiej: geniusz awangardy. W Drohobyczu: artysta wyjątkowy. W żydowskim getcie: jeden z wielu mu podobnych, którego śmierć nie znaczy nic. Pozostały po nim niekompletne listy, legenda o niedokończonej powieści, baśniowe malowidła ścienne wykonane podczas wojny dla synka gestapowca. I miano jednego z najważniejszych prozaików dwudziestolecia międzywojennego, o którego "Sklepach cynamonowych" słyszał każdy Polak.

"Co go pociągało w kobietach, jakie stosunki panowały w rodzinie, dlaczego i jak zaczął pisać i ostatecznie: jak zginął? Bruno Schulz na nowo, w pełnym wymiarze. Tę biografię czyta się z przyjemnością" - mówi o książce Klementyna Suchanow.

Paryski sen
"Od wielu lat marzę o wyjeździe do Paryża, ażeby zobaczyć raz sztukę francuską i odetchnąć powietrzem czystego artyzmu"

Bruno Schulz
Fala nowej mody
Sierpniowy ciepły wieczór. Dwóch mężczyzn wysiada z wagonu metra i kieruje się tunelem ku schodom prowadzącym do wyjścia ze stacji. Ich głowy powoli wynurzają się z chłodnego podziemia, powiew gorącego powietrza smaga im twarze, ich wzrok pada na chodnik. Za zieloną, wykutą na początku wieku secesyjną balustradą z górującym ponad nią szyldem „Metropolitan" i napisem „Pigalle" wyłaniają się modne buciki, zgrabne stópki, kostki, a także łydki w nylonowych pończochach. Czarne niebo nad Pigalle rozświetlają kolorowe neony, latarnie i kawiarniane lampy. Paryż zalewa fala nowej mody, nylonowe szaleństwo. Jest rok 1938, zbliża się sezon jesienny. Ta wynaleziona właśnie pończochowa rewolucja w krótkim czasie staje się hitem i produktem pożądanym przez kobiety niezależnie od wieku, statusu społecznego i materialnego. Wszystkie paryskie damskie nogi pragną teraz paradować w modnych i wygodnych nylonowych pończochach. Wynalezienie nylonu to milowy krok, który sprawia, że damska bielizna nie jest już produktem luksusowym, przeznaczonym wyłącznie dla dam z wyższych sfer, bowiem dzięki innowacyjnym metodom produkcji i przystępnej cenie trafia do szerokiej rzeszy kobiet. Już w pierwszym roku produkcji sprzedaje się około 64 milionów par nylonowych pończoch. A na realizację zamówień czekają inne rynki europejskie. Nylony fantastycznie opinają się na nogach. Można je, bez strat na intensywności koloru podczas prania, farbować na czarno. Ochraniają. Ocieplają. A pionowe szwy pośrodku łydek, ciągnące się od pięt po uda, nie tylko optycznie wyszczuplają, lecz także dodają wdzięku i elektryzującego seksapilu. Ta zakryta nylonowo nagość nóg przykuwa uwagę, pociąga tajemnicą, magnetyzuje i kusi męskie oko. Kusi stojącego pośrodku Pigalle pewnego turystę przybyłego z dalekiej prowincji wschodniej Europy. To artysta, wielbiciel damskich nóg, które od ponad 20 lat czyni bohaterkami swych grafik. To, jak należy się ubierać, dyktują żurnale słynnych domów mody, pośród których prym wiedzie ten najważniejszy, zajmujący kilka kamienic przy rue Cambon. Został założony przez ikonę paryskiej haute couture Coco Chanel. Sygnowana jej nazwiskiem marka to już nie tylko sukienki, spodnie, eleganckie garsonki i kostiumy, lecz także ogromna fabryka z laboratorium perfumeryjnym, pracowniami biżuterii i zakładem tekstylnym wypuszczającym na rynek modną bieliznę i hit tego sezonu – nylonowe pończochy!

Turysta na Pigalle
Upalne lato, sierpień, połowa wakacji. Turysta, wnikliwy obserwator, przygląda się paryskiemu światu. Nie może ujść jego uwadze fakt, że w światowej stolicy mody zmienia się wygląd kobiecej sylwetki. Lansowana na przełomie lat 20. i 30. chuda chłopczyca w luźnej, prostej, sięgającej łydki sukience odchodzi właśnie do lamusa, a jej miejsce zajmuje kobieta nowoczesna, ubrana w rozkloszowaną spódnicę i wciętą w talii bluzkę z szerokimi rękawami. Artysta jest pod wrażeniem miejscowej elegancji, jej namiastkę stanowiły już nagłówki polskich gazet: Najnowsze modele paryskich toalet! Model Chanel – suknia wieczorowa: z tiulu marron narzuconego na tkaninę wełnianą w prążki koloru blado zielonego i złocistego, ramiona okrywa tiulowa pelerynka albo Model Patou – toaleta wieczorowa: z czarnego tiulu przybranego na ramieniu czerwonymi różami z podwójnym paskiem z czarnych metalowych rurek.

Pod osłoną rozświetlonej latarniami i kawiarnianymi lampionami neonowej nocy obserwuje panie idące ulicami w połyskujących, lejących, opinających ciało, wąskich po szyję jedwabnych sukniach. Z wycięciami na plecach sięgającymi pośladków. Ręce w długich do ramion satynowych rękawiczkach, eleganckie torebki, a na nogach czarne szpilki i obowiązkowo nylonowe pończochy. Głowy upięte w siatki i rulony albo ułożone w przyklejone do skóry efektowne brylantynowe fale, inne ondulowane i krótkie do ramion. Obeznany z bławatnym interesem turysta i artysta zarazem, oszołomiony bogactwem tkanin i krojów, cicho wzdycha, przyglądając się tym sunącym jedwabiom, satynom i dżersejom, znikającym w gęstwinie zaułków dzielnicy czerwonych latarni. Drohobyckie, krakowskie, lwowskie, a nawet warszawskie pigalaki, o których w Rzeczypospolitej mówi się między sobą raczej po cichu, jawią się teraz jako marne, szare, nieatrakcyjne atrapy. Turysta z Polski jest zachwycony tą feerią, podnosi głowę – widzi napis „Pigalle". Tu się tańczy argentyńskie tango, tu się słucha kapeli Manuela Pizarra. Przewodnik tłumaczy, że kiedyś był to stary browar, gdzie piwem raczyli się wielcy artyści, i Manet, i Degas, a miejsce to nazywali Le Rat Mort – Zdechły Szczur. Teraz to zupełnie inna jakość. Turysta odwraca głowę, jego wzrok pada na przeciwległą stronę ulicy – tam napis „Le Monico". Bogate, wytworne wnętrze z dużym parkietem do tańca, kosmopolityczna klientela. Towarzysz opowiada: kiedyś znajdowała się tu słynna Café La Nouvelle Athènes, miejsce spotkań najsłynniejszych impresjonistów, na czele z de Toulouse-Lautrekiem, Monetem, Renoirem, Pissarrem, Sisleyem, później ich młodszymi kolegami: Matisse'em, van Goghiem, Cézanne'em... Tu, przy zatruwającym umysł zielonym absyncie i dekadenckich dźwiękach fortepianu wydobywających się spod dłoni młodego Erika Satie, rozmawiało się o nowych ideach w malarstwie, odrzucało akademizm, kładło nacisk na kontemplację natury, wyjście w plener i rezygnację z ciemnej palety barw. Oszołomiony artysta słucha opowieści o miejscach legendarnych w historii sztuki. To tu wszystko się zaczęło, zmieniło i jest teraz takie, jakie jest.

__

Anna Kaszuba-Dębska - malarka, graficzka i ilustratorka. A także pisarka. Reżyserka filmów animowanych i reklam, znana z instalacji artystycznych Projekt szpilki i Emeryty inspirowanych dziełami Brunona Schulza. Współtworzy Fundację Burza Mózgów organizującą największy w Europie Festiwal Literatury dla Dzieci. Autorka książki Kobiety i Schulz. W 2018 r. otrzymała stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w dziedzinie literatura.

(-)
Materiał Wydawnictwa
21 września 2020
Portrety
Bruno Schulz

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...