Niesforny alfabet

"Abecadło wcale z pieca nie spadło" - reż. Luba Zarembińska - Teatr Stacja Szamocin

Skromny wózek na kółkach pełen przeróżnych niespodzianek stanowi główny element inscenizacji przedstawienia "Abecadło wcale z pieca nie spadło", którego premiera odbyła się 19 listopada w Teatrze Gdynia Główna. W spektakl poświęcony polskiemu alfabetowi wkrada się jednak sporo chaosu.

Kto z nas nie pamięta wierszyka Juliana Tuwima "Abecadło"? To on stanowi punkt wyjścia dla przedstawienia wyreżyserowanego przez Lubę Zarembińską. Jednak podstawą spektaklu są wierszyki poświęcone literkom autorstwa Wandy Chotomskiej ze zbioru "Kram z literami". Za pomocą krótkich, lapidarnych wierszyków dzieciom od trzeciego roku życia przybliżane są kolejne litery alfabetu.

Najbardziej efektowny jest początek. Gdy na scenie pojawia się dwójka aktorów - Agata Mieniuk i Tymon Bocian, którzy starają się odnaleźć kolejne literki na scenie, dzieci chętnie angażują się i podpowiadają im, gdzie je znajdą. Potem w dowcipny, kreatywny sposób każdą z literek aktorzy pokazują za pomocą własnego ciała. Takie proste, szkolne wręcz, ilustracyjne granie bardzo dobrze trafia do najmłodszych widzów, którzy bez trudu sami mogą w ten sam sposób pokazać "K" czy "S".

Szybko też aktorzy zaglądają do "magicznego" wózka, pełnego rekwizytów. Najciekawsze z nich to misternie przygotowane, śliczne, ręcznie robione drewniane lalki autorstwa Grażyny Rigall, z których Luba Zarembińska bardzo chętnie korzysta w swoich przedstawieniach (wcześniej np. w "Śpiącej królewnie"). Laleczki przyciągają wzrok, niezależnie od tego, czy przedstawiają postaci cyrkowe, czy też nietoperza albo... Alberta Einsteina.

Po efektownym, dynamicznym i budzącym zainteresowanie dzieci początku spektakl zaczyna się dłużyć. Wkrada się w niego coraz więcej niekonsekwencji. Pierwszym literom alfabetu poświęcono wiele uwagi i osobne sceny (jak zabawna i prościutka scena z balonikami - brzuszkami literki "B"). Później alfabet traktowany jest wybiórczo i trudno znaleźć klucz do wyjaśnienia doboru poszczególnych epizodów.

Niepotrzebnie wydłużono ciekawą, choć statyczną "cyrkową" scenę, przybliżającą literkę "C". Trwa ona o wiele za długo, więc mali widzowie zaczynają się niecierpliwić i tracą koncentrację. Wprawdzie reżyserka parokrotnie skutecznie pozyskuje uwagę widzów ponownie, jednak dobrze zaśpiewana przez Agatę Mieniuk pieśń "Kaszubskie nuty" (przykład innego "języka" w Polsce, z zabawnym akompaniamentem Tymona Bociana na "diabelskich skrzypkach") albo gimnastyka buzi i języka, by rozgrzać aparat mowy, to nieliczne momenty, gdy spektakl toczy się wartko. Obok pomysłowych i kreatywnych rozwiązań znajdziemy chybione deklamacje pozbawione rekwizytów, które najmłodsze dzieci błyskawicznie nudzą.

Oboje aktorzy wkładają w spektakl wiele serca. 18-letni Tymon Bocian coraz częściej występuje w produkcjach Teatru Gdynia Główna, a w bajce o abecadle odpowiednio uzupełnia działania Agaty Mieniuk, absolwentki Studium Wokalno-Aktorskiego w Gdyni. Na niej spoczywa ciężar prowadzenia dialogu z dziećmi i śpiewania (oprócz "Kaszubskich nut" również wspólnie z dziećmi wykonanie "Abecadła" Tuwima) i bez trudu udaje jej się pozyskać sympatię widzów.

W prostocie tkwi siła spektaklu "Abecadło wcale z pieca nie spało". Gdy reżyserka sięga po najprostsze środki, efekt jest najlepszy. Szkoda tylko, że spektakl jest bardzo nierówny, a wraz z czasem trwania, gubi się momentami jego rytm, co wpływa na odbiór najmłodszych. Warto jednak przypominać zarówno Tuwima, jak i Chotomską, bo nikt z takim wdziękiem nie pisał o naszym abecadle i dobrze, że kolejne pokolenie Polaków ma szansę poznać te wierszyki w scenicznej wersji.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
22 listopada 2017

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia