Niespodzianek brak

Po sportowych zmaganiach w czasie igrzysk olimpijskich i paraolimpijskich w Londynie pozostało już tylko mgliste wspomnienie; bardziej trwałe ślady pozostawili po sobie artyści. Międzynarodowe święto trwało bowiem nie tylko na stadionach, ale i w teatrach, galeriach i na ulicach - okazją była Olimpiada Kulturalna oraz jej zwieńczenie, czyli ponaddwumiesięczny London 2012 Festival. Do jednego z prawie dwunastu tysięcy organizowanych wówczas wydarzeń należała premiera nowego dramatu Alana Ayckbourna, żywej legendy współczesnej brytyjskiej komedii - pisze Monika Wasilewska w Dialogu.

Prawdopodobnie nie ma możliwości, by polski widz teatralny - zwłaszcza ten utożsamiający teatr z miejscem "kulturalnej" i nieprzesadnie kontrowersyjnej rozrywki, które wypada odwiedzić przynajmniej od czasu do czasu - nie natknął się na inscenizację (lub ekranizację telewizyjną) komedii Alana Ayckbourna. Po raz pierwszy mogło to nastąpić w 1975 roku, kiedy warszawski Teatr Dramatyczny wystawił "Wesołych Świąt". Najpopularniejszy w Polsce dramat Ayckbourna "Jak się kochają w niższych sferach" doczekał się już osiemnastu wersji. Obyczajowe komedie o klasie średniej z ambicjami diagnozowania problemów współczesnego społeczeństwa najlepiej przyjęły się w Teatrze Telewizji, który pokazał osiem tytułów. Niektóre źródła twierdzą, że urodzony w 1939 roku Ayckbourn jest wystawianym najczęściej po Shakespearze dramatopisarzem angielskim. Trudno byłoby tę tezę potwierdzić, ale pewne jest, że w liczbie napisanych tekstów scenicznych już prawie dwukrotnie Shakespeare'a prześcignął. Publikuje lub wystawia średnio półtorej sztuki rocznie i to olimpijskie tempo utrzymuje od 1959 roku. Dość przypomnieć, że pokazane w lipcu "Surprises" to jego siedemdziesiąty szósty utwór.

Ayckbourn w pełni eksploatuje tu pociągającą go od lat tematykę futurystyczną. Jej pierwsze ślady można odnaleźć w napisanym w 1987 roku "Henceforward...", gdzie obok ludzi pojawia się gynoid, czyli żeński odpowiednik androida. W "Surprises", trzyaktowym dramacie science fiction, akcja rozgrywa się w 2062 roku w pełni zautomatyzowanym, intergalaktycznym świecie. Możliwe jest regularne odbywanie podróży w czasie oraz budowanie emocjonalnie złożonych relacji z androidami. Młodzieży wszczepiany jest specjalny "wewnętrzny moderator werbalny", który kontroluje chęć użycia niecenzuralnego słowa. Kobiety prześcigają mężczyzn we wszystkich dziedzinach. A ponieważ ludzie osiągają wiek stu osiemdziesięciu lat, pod znakiem zapytania staje zasadność dotychczas obowiązujących norm - takich choćby jak trwanie przez całe życie w małżeństwie z jedną i tą samą osobą.

Początek historii sugeruje jednak, że pewne kluczowe dla człowieka sprawy nie nadążają za postępem technologicznym i przez lata pozostają niezmienne. I tak oto Grace, siedemnastoletnia, rozpieszczona "córeczka bogatego tatusia" próbuje przekonać nadopiekuńczego ojca do zaakceptowania jej nowego - i oczywiście niezbyt okrzesanego - chłopaka. Wbrew pozorom, szansa przemieszczenia się w przyszłość więcej tutaj komplikuje, niż ułatwia. Grace odkrywa bowiem, że jej wybranek zostanie wkrótce skutecznie przekupiony przez ojca. W tym miejscu życie, które zwykliśmy postrzegać jako pasmo tytułowych niespodzianek, radykalnie zmienia oblicze. "Ayckbourn zaczyna od pytania, czy jeśli będzie można przewidzieć przyszłość, to będzie można również jej przeciwdziałać" (Michael Billington, "The Guardian",18 VII 2012). Równolegle rozwija się skomplikowana erotyczna (?) interakcja między pozornie hardą, sześćdziesięcioletnią prawniczką Lorraine i kompletnie nią zauroczonym ochroniarzem - do złudzenia ludzkim androidem Janem. "To prowadzi do prawdopodobnie najdziwniejszej sceny miłosnej granej kiedykolwiek w teatrze" (Laura Thompson, "The Daily Telegraph", 19 VII 2012).

W swoim stylu Ayckbourn przyobleka gorzkie obserwacje w lekki dowcip, a sytuacje potencjalnie przygnębiające zamyka w groteskowych scenach, na przykład tańca Jana i Lorraine. "Wielki teoretyk komedii Henri Bergson uczył nas, że człowiek staje się śmieszny, gdy zachowuje się jak maszyna. Ayckbourn wszystko to odwraca pokazując, że to maszyny stają się śmieszne, kiedy zachowują się jak ludzie" - zauważa recenzent "Guardiana". "Ayckbourn próbuje rozważać, co czyni nas ludźmi w świecie, w którym zarówno geny, jak i ukształtowane ciała są obiektami narastającej i coraz swobodniejszej manipulacji. A jednak ludzie z jego przyszłości zdają się nie różnić zbytnio od tych z czasów obecnych: ogarniętych obsesją wieku, tęskniących za miłością i ostatecznie pragnących nie wirtualnych awatarów, a tego, co rzeczywiste" ("The Daily Telegraph").

Jednak ani Michael Billington, ani pozostali krytycy nie kryli pewnego rozczarowania tekstem Ayckbourna. Zdaniem Laury Thompson charakteryzuje go trochę "niezręczny powiew eksperymentalizmu". Jonathan Brown zauważa, że oferowany przez sztukę "mało przekonujący przegląd futurystycznych motywów, kostiumów i gadżetów przesłania potencjalną wagę głębszych tematów" ("The Independent", 20 VII 2012). "jako widz zdrowo się zaśmiewałam, byłam zauroczona żartami i nastrojem rozrywki. Jako krytyczka jestem zmuszona przyznać, że to kąsek niejednolity i niedopieczony [...]. Choć trzeba uczciwie powiedzieć, że gdyby to napisał ktoś inny, bylibyśmy na wow" - pisała Libby Puves ("The Times", 18 VII 2012). Można mieć zatem pewność, że teatry całego świata, oferujące widzom przede wszystkim "kulturalną rozrywkę", wcześniej czy później sięgną i po tę sztukę Alana Ayckbourna.

Monika Wasilewska
Dialog
19 stycznia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...