Niezła historia o przeciętniakach

"Tango" - reż. Piotr Waligórski - Teatr Bagatela w Krakowie

"Tango" wystawione w Teatrze "Bagatela" przez Piotra Waligórskiego to kolejna udana próba reinterpretacji dramatu Sławomira Mrożka w tonacji serio

Przez kilkadziesiąt lat "Tango" Mrożka było w polskim teatrze przede wszystkim szyderczą, groteskową komedią. Jednak od momentu kiedy Jerzy Jarocki w najnowszej, odkrywczej adaptacji "Tanga" w Teatrze Narodowym udowodnił, że można tę klasyczną sztukę przeczytać zupełnie inaczej, odkryliśmy Mrożka na nowo. Podstawową niespodzianką interpretacyjną była zmiana tonacji: z buffo na serio. Podobnym tropem podąża Piotr Waligórski.

Jego "Tango" nie jest oczywiście inspirowane głośnym spektaklem Jarockiego, jednak sposób przeprowadzenia myśli reżyserskiej wydaje się zbieżny. Chodzi o pryncypia.

Reżyser zaczyna od długiej sceny pantomimicznej. Oto brzydki dom nieładnych ludzi: przeciętniacy, którzy chcą być wyjątkowi. Nikt nic mówi. Domownicy gramolą się do snu. Babcia (Alicja Kobielska) zawija się w wytytłaną kołdrę. Lekko zawstydzony wujek Eugeniusz (Paweł Sanakiewicz) zmienia wstrętną piżamę na równie paskudne gatki.

Pijana pani domu (Alicja Kobielska) kładzie się jak kłoda do wyra, a jej przyszła-niedoszła synowa Ala (Małgorzata Piskorz) po obejrzeniu "Tap Madl" przeczytaniu "Pudelka" w snach goni za różowym szczęściem w rytm tanga Astora Piazzolli. Stomil (Dariusz Starczewski), przykryty poduszkami, śni o Wielkim Eksperymencie... O sukcesie marzy również Artur (Wojciech Leonowicz). Tylko Edek (Sebastian Oberc) nie ma żadnych ambicji.

Obserwujemy ludzi, którym się nie udało. Zaprojektowali życie ponad miarę, niewiele zostało z marzeń. Pozostało im jedynie ciągłe rozpamiętywanie dawnych, nieaktualnych już mód, nadziei i inspiracji.

Tymczasem nie mają nawet tyle sił, żeby uprzątnąć bałagan w mieszkaniu, pozamiatać zakurzone wspomnienia, zacząć odnowa.

Zarażają się zatem łatwo spokojem Edka, który w interpretacji Sebastiana Oberca nie jest żadnym wcielonym chamem ani fascynującym plebejem, tylko takim samym snujem co Stomilowie, różniącym się od nich jedynie brakiem kompleksów, które, zdaniem Waligórskiego, są największym grzechem bohaterów "Tanga".

Niespełniony artysta Stomil w ujęciu Dariusza Starczewskego (najlepsza rola w przedstawieniu) stanowi nie tyle mrożkowską karykaturę, ile lustro, w jakim mogą się przejrzeć tysiące pełnych ambicji, utalentowanych ludzi, którym nie udało się osiągnąć sukcesu. A Edek? Prawie nic nie mówi, niewiele myśli. Po prostu jest. Czasami się uśmiecha, czasami zabija.

To tylko tango...

Łukasz Maciejewski
Polska Gazeta Krakowska
10 lutego 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...