Niezwykły świat dla dużych i małych

"Akademia Pana Kleksa" - reż. Piotr Sieklucki - Teatr Nowy Proxima w Krakowie

Stworzenie spektaklu dla dzieci, na którym dobrze bawić się będą również dorośli wcale nie jest prostą sprawą. „Akademia Pana Kleksa" w Teatrze Nowym Proxima, wyreżyserowana przez Piotra Siekluckiego to rzecz zrobiona genialnie. Przeniesienie na scenę swego rodzaju klasyki powieści młodzieżowej (którą większość zna również z filmu z Piotrem Fronczewskim w roli głównej) to odtworzenie marzenia z dzieciństwa. I świetna zabawa, nie tylko dla dzieci.

Scena Teatru Nowego mieści się na trzecim piętrze wysokiego budynku. Idziemy krętymi schodami, aż trafiamy do sali, w której na ścianach tańczą kolorowe wizualizacje (te nie znikną i do końca spektaklu będą tworzyć tło kolejnych scen). Zanim zacznie się spektakl, widzimy rozgwieżdżone niebo nad wąską, żółtą sceną. Przez cały środek sali biegnie żółty, długi podest. Po jego dwóch stronach dzieci usiądą na poduszkach, dla opiekunów przygotowane są krzesła pod ścianami. W czasie gdy dzieci będą szukały miejsc z pomocą Asystenta Pana Kleksa, można wczuć się w atmosferę tego miejsca.

Spektakl jest dosyć wiernym odtworzeniem historii, którą znamy. Pan Kleks (niesamowity Tomasz Schimscheiner) przyjmuje do Akademii chłopców i przydziela im zadania. Podstawą przebywania w magicznym świecie Akademii jest nauka przez zabawę i odpowiedzialność za siebie. Dzieci poznają bajki, a także historię kruka Mateusza, który w gruncie rzeczy jest zaczarowanym księciem. Wszystko podane jest w ciekawej, przystępnej formie i w żaden sposób się nie dłuży, ponieważ kolejne sceny są nieprzewidywalne w formie, a całość cechuje duży dynamizm.

Na scenie jest dużo ruchu, śpiewu, tańca. Taniec zawiera w sobie elementy walki, akrobacji, jest nawet solo niemal rodem z baletu. Aktorzy w swoich strojach przypominają uczniów wschodnich sztuk walki, natomiast sceny z ich udziałem są pokazem fantastycznego zgrania. Oczywiście mistrzem ceremonii jest tu sam Ambroży Kleks w kolorowej szacie z kapturem, który nie tylko panuje nad wszystkim, jest głównym narratorem, ale też np. wchodzi pomiędzy dzieci i przybija im piątki, co jest dla nich dużym przeżyciem i wywołuje uśmiech.

Zobaczymy tu wszystkie najważniejsze postaci: Doktora Paj-Chi-Wo, Golarza Filipa, Kaczkę Dziwaczkę czy nawet ojca Księca oraz Króla Wilków (dwóch ostatnich w formie animacji komputerowej). Asystent Pana Kleksa (Piotr Sieklucki), który dzielnie mu pomaga, przeprowadzi z dziećmi niezwykłą lekcję kleksografii, a sam tytułowy bohater w czasie gotowania pokaże kilka iluzjonistycznych sztuczek. Są w tym spektaklu momenty, w których każdy widz (niezależnie od wieku) siedzi niemal ze szczęką na podłodze i nie jest to przesada. Aktorzy Teatru Nowego zabierają nas w podróż do kolorowego świata, w którym zaciera się granica między rzeczywistością a snem i na półtorej godziny zapomnimy o tym, co jest za murami.

Jestem dorosłym człowiekiem. Mam ponad sześć lat (takie jest minimum wiekowe dla widzów), a bawiłam się nie gorzej jak sześciolatki na widowni. Myślę, że to najlepiej świadczy o tym spektaklu. Co ważne – widać było, że „Akademia Pana Kleks" nie jest obca młodym widzom. Dzieci nie nudziły się i były zafascynowane, podobnie jak dorośli. Magia barwnej przestrzeni, przemyślana scenografia i kostiumy, świetne aktorstwo, ciekawie przedstawiona fabuła i zaangażowanie najmłodszych widzów – oto klucz do sukcesu.

Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
17 stycznia 2019
Portrety
Piotr Sieklucki

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia