Nigdy nie dała się złamać

Krystyna Feldman (1 marca 1916 - 24 stycznia 2007)

Przyszła na świat pierwszego dnia marca 1916 roku we Lwowie, choć przez całe życie utrzymywała, że jest o cztery lata młodsza. Tylko do miejsca narodzin przyznawała się zawsze. - Moje serce jest lwowskie i na zawsze tam zostało - mówiła wielokrotnie aktorka Krystyna Feldman.

Wkrótce po narodzinach córki Feldmanowie przenieśli się do Krakowa. Ferdynand, ojciec Krystyny, był wybitnym polskim aktorem, przedwojenną sławą. Matka, Katarzyna z Sawickich - śpiewaczką. Krystyna już w młodości uparła się, by pójść w ślady ojca. Nie mógł jej w tym wesprzeć, zmarł, gdy miała trzy lata. Matka wyszła za mąż po raz drugi, a ojczym chciał ją wysłać do szkoły handlowej. By pomóc córce,

Katarzyna zwróciła się do aktora Janusza Strachockiego z pytaniem, czy przyjmie Krystynę do swojej uczelni aktorskiej. Ten wziął dziewczynę na miesiąc próbny. - Jak się nie nada, to nie będziemy paskudzić nazwiska - rzekł matce. Szczęśliwie się nadawała. Została aktorką. Do wybuchu wojny występowała w Teatrze Miejskim we Lwowie. Ze względu na warunki fizyczne była najczęściej obsadzana w rolach dzieci lub małych chłopców. Nie dawało jej to satysfakcji. Szczęście uśmiechnęło się do niej, kiedy w 1939 roku Strachocki zaproponował jej angaż do objazdowego Teatru Wołyńskiego z siedzibą w Łucku. Lecz wybuchła wojna i musiała wracać do Lwowa. Po wkroczeniu Armii Radzieckiej mogli co prawda grać, jednak kiedy usłyszała w teatrze odczytanie wiernopoddańczego hołdu dla Stalina, obróciła się na pięcie i odeszła. Przystąpiła do pracy w konspiracji, została łączniczką, kurierem Armii Krajowej. Do Teatru Miejskiego we Lwowie zaangażowała się dopiero w 1944 roku. Musiała zarobić na utrzymanie siebie oraz mamy i siostry. Głodowały.

W 1945 roku przyjechały z transportem wysiedleńców do Katowic. Dla Krystyny rozpoczęła się wieloletnia wędrówka za pracą po teatrach całej Polski. Dwa lata później, w Opolu, poznała o 16 lat starszego aktora Stanisława Brylińskiego. Zakochała się w nim, bo jak podkreślała: "preferowałam starszych panów". - To dlatego, że właściwie nie miałam ojca. Dla mnie mężczyzna musiał być jednocześnie tatusiem - mówiła szczerze. Matka była jednak przeciwna temu związkowi. Bolała nad różnicą wieku pomiędzy córką a zięciem, poza tym aktor nadużywał alkoholu. Krystyna Feldman dopięła jednak swego i wyprowadziła się do Staszka. Od tej pory razem przenosili się do kolejnych miejsc pracy. Występowali w Jeleniej Górze, Szczecinie, aż w końcu trafili do Łodzi. Tutaj wydarzyło się nieszczęście. W 1953 roku Bryliński zachorował na zapalenie opon mózgowych i zmarł. Krystyna nigdy się już z nikim nie związała.

Z Łodzi przeniosła się do Nowej Huty. Potem był Szczecin, a od 1976 roku Poznań. To tutaj podpisała list w obronie autonomii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Była zbulwersowana, gdy bezpieka zakłóciła wykład zorganizowany przez Studencki Komitet Solidarności. List został przeczytany w Radiu Wolna Europa i odtąd aktorką zainteresowała się Służba Bezpieczeństwa. W styczniu 1980 roku założono jej teczkę o kryptonimie "Aranżerka". Funkcjonariusze chcieli utrudnić jej kolportaż zakazanej prasy i literatury.. Zaczęli kontrolować jej korespondencję, otoczyli agentami w miejscu pracy. Próbowali zastraszyć aktorkę, bo miała w planach występy w Jugosławii. Na rozmowach z SB drobniutka Feldman okazała się silna duchem. Pojechała. Po powrocie niedługo cieszyła się spokojem. Przyszli na rewizję, a gdy weszli do jej mieszkania, zastali grupę osób przygotowujących mszę w intencji ofiar poznańskiego Czerwca '56. Wiedzieli, do jakiej szafy podejść, by znaleźć ulotki informujące o nabożeństwie. Potem stale wzywano ją na przesłuchania. Po wprowadzeniu stanu wojennego ukrywała się, wkrótce przestała być obsadzana. Dyrekcja teatru pod wpływem SB zaczęła namawiać ją do przejścia na emeryturę. Nie przeszła. Przeniosła się do Teatru Nowego. Nazywano ją królową epizodów filmowych, ale gdy w 2004 roku zagrała Nikifora, odbierała owacje na stojąco.

Miała w domu ołtarzyk dla Jana Pawła II. Drugi był dedykowany Józefowi Piłsudskiemu. O swoim ostatnim osobistym monodramie "I to mi zostało" Krystyna Feldman mówiła: "Nie dałam się zastraszyć podczas okupacji, nie bałam się w PRL-u. Do partii się nie zapisałam i nikt mi z tego powodu głowy nie urwał". Nigdy nie ukrywała, że jest Polką, lwowianką, katoliczką. Zmarła w 2007 roku. Pochowano ją w kostiumie, w którym grała swoją ostatnią rolę.

(-)
7 kwietnia 2016
Portrety
Krystyna Feldman

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia