Nina Andrycz (1912 - 2014)

Aktorka teatralna, telewizyjna, filmowa i radiowa, recytatorka, poetka i pisarka.

Urodziła się 11 listopada 1912 w Brześciu. Zmarła 31 grudnia 2014 w Warszawie.

Bóg nie stworzył mnie do roli sierotki – powiedziała w jednym z wywiadów. Nazywana "damą polskiej sceny", charyzmatyczna, obdarzona posągową urodą aktorka zapamiętana została dzięki porywającym kreacjom królowych i arystokratek.

Występowała w teatrze i telewizji, pozostawiła po sobie także poezję i prozę. Sztuce poświęciła całe swoje życie – świadomie zrezygnowała z macierzyństwa, mówiąc, że "kiedy jest się naprawdę gwiazdą, to nie rodzi się dzieci, rodzi się role". Przez większość życia – niczym Helena Modrzejewska – starała się ukryć prawdziwą datę urodzin, odmładzając się o kilka lat. Dziś wiemy, że przeżyła ich dokładnie 101.

Aktorstwo pokonało historię
Królowa sceny na świat przyszła w Brześciu Litewskim równo sześć lat przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Dzień 11 listopada był więc dla Andrycz podwójnym świętem. Dzieciństwo spędziła w Kijowie i w Białymstoku. Jeszcze jako dziewczynka zainteresowała się teatrem, w szkole uznawana była za świetną recytatorkę. Po latach dziecięcą "karierę" deklamatorki wspominała tak:

Mówiąc wiersze, zdałam sobie sprawę, że mam pewną władzę nad rówieśnikami, że nikt się nie wierci, nie gwiżdże, że mnie słuchają. Pomyślałam, że jestem niezwykłą istotą i że trzeba wyciągnąć z tego wnioski.

Wnioski wyciągnęła jednak nieco później, rodzice Niny chcieli bowiem, by córka posiadła praktyczne i rzetelne wykształcenie. Początkowo studiowała prawo na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie i historię na Uniwersytecie Warszawskim, jednak porzuciła oba kierunki, pozostając pod urokiem aktorstwa.

Absolwentką Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej została jeszcze w międzywojniu – w roku 1934. Wcześnie zadebiutowała w wileńskim Teatrze na Pohulance. Jedną z jej pierwszych ról była szekspirowska Ofelia, w którą wcieliła się jeszcze w Wilnie. Warszawską karierę rozpoczęła z wysokiego C: od zagrania Regany w kolejnej szekspirowskiej inscenizacji-"Królu Lirze" Leona Schillera. Był rok 1935 kiedy trafiła do Teatru Polskiego, w którym przepracowała niemal 70 lat.

Celebrytka Warszawy
W "Lirze" partnerowali jej m.in. Józef Węgrzyn i Edmund Wierciński. Niespełna miesiąc później grała już w kolejnym spektaklu w reżyserii Schillera – metafizycznie zinterpretowanym "Kordianie" Juliusza Słowackiego. Jeszcze przed wojną, w grudniu 1938, wystąpiła w "Maskaradzie" Jarosława Iwaszkiewicza w reżyserii Wiercińskiego. Szybko została gwiazdą, którą uwielbiała cała Warszawa – zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Była na ustach wszystkich.

Do 1939 roku zdążyła stworzyć kilkanaście kreacji. Kiedy wybuchła wojna, Andrycz, podobnie jak większa część kolegów i koleżanek po fachu, bojkotowała jawne, legalnie działające teatry. W okupanckim rejestrze zapisała się jako kelnerka.Występowała tylko w słynnej kawiarni U Aktorek przy Mazowieckiej, gdzie towarzyszyli jej m.in. Witold Lutosławski i Mieczysław Fogg.

Teatr z popiołów. Premiery powojennej Warszawy
Po II wojnie światowej odbudowywano nie tylko ulice i budynki. Warszawskie środowisko artystów i artystek teatru przywracało życie kulturalne stolicy na dawne tory z niezwykłą determinacją.

Po wojnie artystka wróciła do Polskiego, gdy tylko odbudowano zdewastowany gmach. Występowała w spektaklach najwybitniejszych reżyserów: Juliusza Osterwy, Karola Frycza, Arnolda Szyfmana. W 1947 roku została żoną Józefa Cyrankiewicza, ówczesnego premiera Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Małżeństwo przetrwało dwadzieścia lat, jednak na jego pomyślności zaważyło całkowite oddanie Andrycz sztuce. Jak sama mówiła – niemal mieszkała w teatrze i ani myślała o zakładaniu rodziny.Długo pozostawała "na świeczniku" w podwójnie ważnej roli – jako jedna z najjaśniejszych gwiazd sceny oraz jako Pierwsza Dama u boku męża-polityka. Małżeństwo z Cyrankiewiczem niewątpliwie otworzyło Andrycz drzwi do "wielkiego świata", w którym mogła poznać znaczące dla historii postaci. Podczas pierwszej wizyty premiera na Kremlu, aktorka otrzymała futro z norek od zafascynowanego nią Józefa Stalina, jednak wzgardziła prezentem.

Obdarzona niesamowitą charyzmą była mistrzynią tworzenia ról wielkich i doniosłych: w "Orestei" Ajschylosa w reżyserii Szyfmana wcieliła się w postać Kasandry (1947), zagrała Izabelę Łęcką w "Lalce" Bolesława Prusa w inscenizacji Bronisława Dąbrowskiego (1952), stworzyła tytułową rolę w "Marii Stuart" wystawionej przez Romana Zawistowskiego (1958), pojawiła się jako Elżbieta Valois w "Don Carlosie" w reżyserii Władysława Hańczy (1960) oraz jako Lady Makbet w "Makbecie" inscenizowanym przez Ottona Axera (1964).

Rozbuchany temperament
Jednak Andrycz nie zdołała sprawdzić się we wszystkich powierzonych jej rolach. Tytułową Balladynę z najsłynniejszego bodaj dramatu Słowackiego zagrała pod reżyserskim okiem Władysława Krzemińskiego. Ta decyzja obsadowa nie spotkała się jednak z uznaniem recenzentów.

U Zanussiego i Kutza
Andrycz występowała także w filmach, choć w jej dorobku ekran zdecydowanie przegrywa ze sceną. Debiutowała jeszcze przed wojną, w "Uwaga, szpieg" – nieukończonym filmie w reżyserii Eugeniusza Bodo (1939). Na ekranie, podobnie jak w teatrze, wcielała się nierzadko w postaci znaczących, charyzmatycznych kobiet. Zagrała m.in. hrabiankę Marię Kalergis w "Warszawskiej premierze", historycznym filmie Jana Rybkowskiego (1950), a także stworzyła szereg ról w telewizyjnych spektaklach, przy których współpracowała ze znakomitymi reżyserami, jak Adam Hanuszkiewicz, Konrad Swinarski i Jerzy Gruza. Pracując przed kamerą, spotkała się także z Krzysztofem Zanussim – w 1980 roku zagrała kierowniczkę baletu w "Kontrakcie", a w 2008 roku wystąpiła w jego czarnej komedii "Serce na dłoni". W 1997 roku pojawiła się w serialu telewizyjnym "Sława i chwała" w reżyserii Kazimierza Kutza.

Kilkukrotnie wystąpiła w filmach dokumentalnych i biograficznych, m.in. w "Już nie mogę przestać być damą" w reżyserii Joanny Kessler (1996) oraz w "Aktorach" Tomasza Wolskiego (2009).

Mądre i piękne
Na uwagę zasługuje także literacka – przede wszystkim liryczna – twórczość Andrycz. Do jej rozwoju namawiał ją sam Jarosław Iwaszkiewicz, który dostrzegł wartość w jej pisarskich próbach – "są mądre i piękne", powiedział. O swoim zamiłowaniu do pisania mówiła na jednym ze spotkań z czytelnikami z okazji wydania autobiografii "Patrzę i wspominam":

Pisałam zawsze, od gimnazjum. Wiersze we mnie żyły, mówiłam czasem wierszem – jak się gniewałam albo byłam rozanielona.

Aktorka wydała siedem tomików poezji, m.in. debiutancki "To teatr" (tytuł zasugerował Iwaszkiewicz), a także "Róża dla nikogo" i "Rzeka rozłąka". Była także autorką tomu wspomnień pt. "Bez początku, bez końca" i powieści "My rozdwojeni" wydanej w 1992 roku, w której odnaleźć można było wątki autobiograficzne – traktowała bowiem o młodej aktorce, wschodzącej gwieździe międzywojennych scen. W poezji Andrycz wspomnienia wojny przeplatają się z tematyką miłosną. Ostatni wiersz artystka napisała kilka dni przed śmiercią, a cytował go w prasie Olgierd Łukaszewicz:

A kiedy już wyjdę z ciała
przydymionym obłoczkiem,
powędruję aby znaleźć
nowe miejsce dla życia.

Nietypowe profesje pisarzy
Z czego żyją autorzy piszący w mało znanym w świecie języku polskim? I jak nazwać to, co robią: zawód, hobby, powołanie, misja?

Odeszła królowa
Do Teatru Polskiego w Warszawie trafiła w 1935 roku i przepracowała w nim prawie 70 lat. Artystka była niemal "rówieśniczką" Teatru Polskiego, który powstał zaledwie dwa miesiące po jej narodzinach. W Polskim stworzyła ponad 100 ról, stając się niekwestionowaną ikoną tej instytucji. Co ciekawe, należała do grona osób, które w 1939 roku wspólnymi siłami gasiły pożar trawiący dach budynku Teatru.

Odeszła 31 stycznia 2014 roku. Życzyła sobie, by jej grób położony był niedaleko grobu Gustawa Holoubka i by ozdobił go napis "Królowa sceny Teatru Polskiego" – wola aktorki została spełniona. Artystka pochowana została na warszawskich Powązkach. Łukaszewicz, wówczas prezes Związku Artystów Scen Polskich, pożegnał Andrycz, nazywając ją "jednym z najoryginalniejszych zjawisk w sztuce aktorskiej polskiego teatru XX wieku" i podkreślał jej niezwykłą, ucieleśnioną w dziesiątkach ról osobowość.

Uczennica astrologa
Duchowym mistrzem Andrycz był Robert Walter – postać niezwykła; astrolog, mistyk i twórca słynnego zapachu "Pani Walewska" i właściciel fabryki kosmetyków. Przez pewien czas artystka była uczennicą antropozofa – wraz z mężem bywała w jego willi w podwarszawskim Komorowie, w której zgromadził potężną skupioną wokół okultyzmu i ezoteryki bibliotekę liczącą kilkanaście tysięcy egzemplarzy. Wspomnienie Waltera pojawia się w biograficznym tomie "Bez początku, bez końca".

Odznaczenia i nagrody
Andrycz została wyróżniona szeregiem nagród i tytułów. W 1996 roku otrzymała Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, drugie (po Orderze Orła Białego) najważniejsze cywilne odznaczenie w Polsce. Rok 1998 przyniósł artystce odznakę "Zasłużony dla Kultury Narodowej", a 2008 – Złoty Medal "Zasłużony Kulturze – Gloria Artis". W 2012 roku polska sekcja Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyki Teatralnej przyznała aktorce prestiżową nagrodę im. Ireny Solskiej (Andrycz była drugą, po Danucie Szaflarskiej, laureatką tej nagrody, ustanowionej w 2010 roku z myślą o wyróżnianiu wybitnych polskich aktorek, których twórczość wywiera znaczący wpływ na rozkwit sztuki aktorskiej).

Marcelina Obarska
Culture.pl
11 listopada 2023
Portrety
Nina Andrycz

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia