Niszczenie duchowości Polaków

Wywiad z Barbarą Dobrzyńską

Z Barbarą Dobrzyńską, śpiewaczką, aktorką, założycielką, reżyserem i dyrektorem „Naszego Teatru”, rozmawia Temida Stankiewicz-Podhorecka.

Temida Stankiewicz-Podhorecka: Jest dobra wiadomość. Po przerwie wraca "Nasz Teatr", a z nim "Lekcja historii według Słowackiego, Mickie wicza, Wyspiańskiego i Hemara". Tytuł brzmi edukacyjnie.

Barbara Dobrzynska: W związku z tym, że w szkołach ogranicza się, a nawet powiedziałabym niszczy się wiedzę o naszej tożsamości historycznej, której reprezentantami są wielcy polscy patrioci, do których zaliczamy naszych wieszczów, poetów, kompozytorów, my, aktorzy "Naszego Teatru", pragniemy przypomnieć publiczności, zwłaszcza młodemu pokoleniu, koleje losu naszej Ojczyzny w oparciu o ich twórczość. Dlatego wznawiamy "Lekcję historii".

Ale na innej scenie niż dotąd.

- Tak. Do tej pory serdecznie gości nas parafia pw. Wszystkich Świętych w Warszawie, gdzie wielokrotnie graliśmy "Lekcję historii". Teraz, pragnąc dotrzeć także do publiczności prawobrzeżnej Warszawy, skorzystaliśmy z zaproszenia Księży Salezjanów, którzy użyczają nam sceny przy ulicy Kawęczyńskiej w podziemiach bazyliki Najświętszego Serca Jezusowego na Pradze. Dojazd bardzo łatwy, bo w pobliżu pętli tramwajowej 7 i 3.

W swoim repertuarze "Nasz Teatr" ma inne, równie znakomite spektakle. Dlaczego wybrała Pani na inaugurację nowej sceny "Lekcję historii"?

- Dzisiaj aktualność tych tekstów jest wprost porażająca. Weźmy na przykład fragment monologu Konrada z "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego: "Warchoły, to wy, co czołgacie się u obcych rządów i całujecie najeźdźcom łapy, uznając w nich prawowitych nam królów. () Wy, co się nie czujecie Polską", itd. Fragment ten w obecnych inscenizacjach najczęściej jest pomijany. Zresztą, który z teatrów wystawia dziś "Wyzwolenie"? Z tego, co mi wiadomo, żaden. Natomiast obserwujemy obecnie w teatrach, owszem, wyzwolenie, ale od podstawowych wartości etycznych, którymi artyści powinni się przecież kierować. Zarówno reżyserzy, jak i aktorzy, zwłaszcza o uznanych nazwiskach i niezwykłych talentach. Ten niezwykły talent to wielki Boży dar, który obdarowanego wynosi ponad przeciętność. I to jest bardzo zobowiązujące, ponieważ tym niezwykłym talentem można służyć albo dobru, albo złu. Zatem można uszlachetniać lub niszczyć człowieka. A więc na twórcy spoczywa ogromna odpowiedzialność.

No tak, ale Pan Bóg prócz wolnej woli dał przecież człowiekowi rozum.

- Owszem, lecz jak mówi przysłowie, jeśli Pan Bóg chce ukarać człowieka, to odbiera mu rozum. I takich "bezrozumnych" obserwuję teraz w polityce, mediach, nauce, szkolnictwie, sztuce i szeroko pojętej kulturze. A ofiarami tych "bezrozumnych" stają się niestety, miliony młodych ludzi. Dlatego żal mi obecnego młodego pokolenia, które nie ma szansy obcować z humanistycznymi wartościami budującymi dobro. Zamiast tego niszczy się ich osobowość zalewem brzydoty, kłamstwa, wulgarności i bluźnierstwa.

Czy nie uważa Pani, że obecna niszczycielska działalność w teatrze, sztuce itp. jest celowo zaplanowana?

- Tak, i dotyczy to nie tylko formy i treści spektaklu, ale i sfery ducha odbiorcy. Nie tylko w Polsce, ale i w całym świecie. Być może celem jest zdegradowanie w nas poprzez sztukę człowieczeństwa.

Jak Pani myśli, kto tym kieruje, jakie środowiska, bo przecież nie dzieje się to spontanicznie, z przypadku?

- Ostatnio przeczytałam niezwykły wywód filozoficzny ks. prof. Tadeusza Guza na temat nowej lewicy. Od wielu już lat ostrzega on przed ideologią nowej lewicy. Pozwolę sobie zacytować fragment. Ksiądz profesor pisze: "Nowa lewica to nic innego jak dalszy rozwój filozofii Marksa i Engelsa, i Hegla wcześniej, a także Lenina ()". Jak wiemy, są to materialiści, czyli dla nich bogiem jest materia, a oni, twórcy tej ideologii, są sami dla siebie bogami. I dalej cytuję księdza profesora: "Pewna grupa świetnie wykształconych ludzi z różnych kontynentów postanowiła rozwijać dalej ideologię starej lewicy". I - jak widzimy - ta ideologia starej lewicy materializuje się dzisiaj na naszych oczach, przepoczwarzając się w ideologię nowej lewicy, dla której wszelka duchowa wartość manifestująca w człowieku dobro, szlachetność i piękno nie ma znaczenia. Człowiek w tej ideologii staje się materią, przedmiotem, którym kierują tylko zwierzęce instynkty. Z tej nowej lewicy wywodzi się dzisiejszy feminizm i ideologia gender.

I dlatego artyści świadomi owego zagrożenia nie mogą udawać, że tego nie ma, żyć w świecie wirtualnym i swoim talentem wspierać wrogą człowiekowi ideologię nowej lewicy.

Obserwując dziś sztukę, teatr w Polsce, widzimy, jak bardzo zostały te przestrzenie zawłaszczone przez aktywistów nowej lewicy. Wiem, że aktywnie uczestniczyła Pani w proteście przeciwko tej bluźnierczej wystawie w Zamku Ujazdowskim w Warszawie.

- Byłam tam, ponieważ nie zgadzam się z taką polityką kulturalną, która godzi w najświętsze wartości mojego Narodu i mnie samej. Nie mogę zajmować biernej postawy obserwatora, gdyż każdy z nas, jeśli stchórzy, będzie rozliczony przed Bogiem i historią. A zwłaszcza rozliczeni będą ci, którzy mając władzę, a przez to dysponując pieniędzmi Narodu, świadomie finansują takie właśnie antynarodowe i antykatolickie przedsięwzięcia.

Dlaczego polska kultura oparta na wartościach chrześcijańskich z takim trudem przebijała się i przebija do świadomości kręgów kulturowych innych narodów?

- Myślę, że te narody zostały już tak zateizowane, że wątki chrześcijańskie zawarte w dziełach polskich twórców romantyzmu, Norwida, Krasińskiego, Słowackiego, Mickiewicza, a także Wyspiańskiego i innych są im obce. A ideolodzy nowej lewicy wbijają do głów Polakom, że nie warto tłumaczyć tych dzieł na inne języki, ponieważ za bardzo tkwią one w historii i losach Narodu Polskiego, którego twórcy piórem walczyli o wolność ducha i niepodległość Ojczyzny, czego przykładem są "Dziady" Mickiewicza wymierzone przeciwko rosyjskiemu zaborcy.

Ale i na scenach teatralnych w Polsce rzadko pojawiają się utwory romantyków.

- A jeśli są już u nas wystawiane przez tzw. polskich reżyserów, to najczęściej w tonacji szyderczej, ośmieszającej, a nierzadko nawet dopisuje się tym dziełom całe partie tekstu wypaczające idee autora danego utworu. Chciałoby się zapytać: na czyich usługach są ci inscenizatorzy, którzy swoją działalnością wyraźnie próbują ateizować młodych Polaków? Czy aby nie na usługach nowej lewicy? I dlaczego niektórzy uznani aktorzy biorą udział w takich przedsięwzięciach? Dlaczego nie mają odwagi odmówić przyjęcia hańbiącej roli? I dalej: dlaczego nie staną w obronie wspaniałego dziedzictwa narodowego, którego przecież są spadkobiercami i dla którego Pan Bóg dał im talent, aby mogli owo narodowe dziedzictwo przekazywać w nieskażonej formie nowym pokoleniom Polaków.

Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik online
25 listopada 2013
Teatry
Nasz Teatr

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...