Nostalgia

"Lekcje tańca dla starszych i .." - reż: Adam Sroka - Krakowski Teatr Scena STU

"Lekcje tańca dla starszych i zaawansowanych" to przedstawienie zbudowane na podstawie powiastki doskonałego czeskiego prozaika Bohumila Hrabala. Niestety wizja przedstawienia jest rozmyta, a mieszanina opowieści, pantomimy i tańca - niespójna i beznamiętna.

Trójka aktorów próbuje wciągnąć widza w świat swych wspomnień, ale udaje im się to jedynie fizycznie, w momencie proszenia publiczności do tańca. Zanurzenie w nostalgicznej opowieści, jakie obiecują twórcy, jest uniemożliwiane przez aktorów, którzy po każdej wytańczonej sekwencji, prężą się w oczekiwaniu na oklaski. Tekst plastycznej powiastki Hrabala został spłycony. Źle podane żarty narratora, którego grał Marek Litewka, były równie śmieszne, co kawały podpitego weselnego wujaszka. 

Kolory dominujące w oprawie scenicznej to czerń i ostry róż (niekiedy fosforyzujący), co tworzy atmosferę komercyjnego, pop-rockowego teledysku. Gra światłem jest tak oczywista, że aż niezauważalna. Ascetyczną scenografię, na chwilę ożywianą przez narratora, stanowi przedziwna kompilacja sztucznych zwierząt i starych rupieci. Drobiazgowość jej jest zadziwiająca.

Z różowej tuby fonogramu wystaje nie mniej różowa głowa ryby, która w pysku trzyma – także różowe – jajko-psikawkę. Scenografia to nie tylko surrealistyczne hybrydy przedmiotów martwych i zwierząt, ale także połączenie zwierząt z innymi zwierzętami. Nad głowami widzów wiszą przeróżne wariacje na temat ulubionego zwierzęcia Hrabala- kota. Kot- tasiemiec, kot – jeleń, kopulujący kot-krowa.

Jedyne przyzwoite wytłumaczenie owej drobiazgowości jakie przychodzi mi na myśl, to chęć odwrócenia oczu widza od marnej treści działań scenicznych.

Kostiumy aktorów łączą elementy rożnych epok. Mała czarna, frak, krynolina i pióropusz wirują przy dźwiękach piosenek Reri i Tadeusza Faliszewskiego. Świętość artefaktów przeszłości została zbrukana różową farbą, a nastrojowy dymek mający tworzyć tajemniczy klimat przefrunął mimo.

Słowo i taniec, razem ze scenografią i muzyką tworzą nieudolny zlepek komercyjnej współczesności i dawnych, złotych czasów. Wisienką na torcie spojenia starego z nowym był taniec Iwony Konieczkowskiej. Aktorka ubrana w krynolinę, ozdobioną różowymi koralikami, wykonała rap... a raczej jego próbę. Wniosek: przeszłość nie spotka się z „dzisiaj” choćby bardzo chciała.

Opowieść snuta przez aktorów zamazuje się i coraz bardziej przywodzi na myśl wspomnienia sklerotycznego staruszka, który wymienia dziesiątki nic nie mówiących mu nazwisk.

W ich zbiorowej pamięci mieszają się melodie, zdarzenia, Puszkin staje się poetą renesansu, a Jack London sławnym malarzem.

Myśl towarzysząca mi podczas ostatnich, męczących sekwencji przedstawienia łudząco przypominała czasy szkolne: Niechże już skończy się ta lekcja!

Adrianna Markowicz
Dziennik Teatralny Kraków
8 maja 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...