Nowatorski "Hamlet" ozdobą pierwszej części Festiwalu Szekspirowskiego

13. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski

"Hamlet" The Wooster Group zaskakuje wykorzystaniem kilkunastu nośników obrazu, przesterowanym dźwiękiem i przede wszystkim tym, jak wiele mówi o współczesnym, często powierzchownym, odbiorze dzieł Williama Szekspira, stając się jego ponurą karykaturą.

Za nami połowa Festiwalu Szekspirowskiego. Arcydzieła jeszcze nie było, ale przynajmniej jeden spektakl zasługuje na szczególne uznanie. 

Festiwal zainaugurował niezbyt udany "Kupiec wenecki" [na zdjęciu] angielskiego The Watermill Theatre. Ciekawy pomysł na scenografię (wszyscy bohaterowie umieszczeni są w więzieniu) ograny jednak został w ciągu kwadransa, a reżyser Edward Hall nie zaproponował niestety autorskiej interpretacji tekstu. Dlatego trwający 2,5 godziny spektakl oprócz niezłej gry aktorskiej nie oferuje właściwie niczego godnego zapamiętania. 

Podobne środki Edward Hall zastosował w drugim przywiezionym do Gdańska spektaklu - "Sen nocy letniej". Efektowna scenografia stanowi przestrzeń dla wydarzeń dwóch światów - ludzi i elfów (świetny pomysł, by niezwykłość elfów podkreślić zawieszonymi dwa metry nad ziemią krzesłami, na których zasiadają Tytania i Oberon). Tym razem talent komediowy zespołu Watermill Theatre przeważa nad prostotą, nierzadko też banałem zabiegów reżyserskich i licznych rubasznych gagów, dzięki czemu powstała zgrabna inscenizacyjnie i dobra aktorsko komedia. 

Z pewnością największym dotychczas wydarzeniem Festiwalu jest jak dotąd "Hamlet" słynnej The Wooster Group, wyreżyserowany przez Elizabeth LeCompte. Jest on próbą zmierzenia się z broadwayowską realizacją "Hamleta" w reżyserii Johna Gielguda z 1964 roku. Tamto, przeniesione na ekran i oglądane na telebimie i kilkunastu monitorach przez cały czas spektaklu przedstawienie, stanowi punkt wyjścia wszelkich działań aktorów. Odtwarzają oni możliwie wiernie każdy gest, czy zachowanie aktorów, grających w realizacji "Hamleta" 45 lat temu, ale też sposób sfilmowania spektaklu (perspektywę ujęcia, "skaczący" obraz etc.). Dzięki zaawansowanej technologii i niezwykłym rozwiązaniom inscenizacyjnym ich spektakl wykracza daleko poza kopiowanie leciwej ekranizacji spektaklu Gielguda. 

Największą wartością tego "Hamleta" nie jest jednak jego oryginalna forma (która przez prawie trzy godziny przedstawienia nie zmienia się jednak ani trochę i po pewnym czasie zwyczajnie nuży), a podjęta przez zespół The Wooster Group próba sformułowania zupełnie nowego języka teatralnego. Jest on budowany gdzieś na pograniczu tradycyjnego teatru, nowych mediów i nadrzędnej, determinującej wszelkie działanie projekcji filmowej. Skrajne, karykaturalne wręcz podporządkowanie obrazowi wyświetlanemu na telebimie i telewizorach stanowi wysiłek z góry skazany na niepowodzenie. 

Przy największym zaangażowaniu i zaawansowanej technologii nie da się przecież skopiować tradycyjnymi (teatralnymi) środkami raz powstałego, ale skończonego już dzieła. Między innymi dlatego artyści budują ogromny dystans między sobą, obrazem, sceną, a przytłoczonymi nadmiarem podjętych środków widzami. 

Pozostałe przedstawienia były mniej udane - monodram "Hamlet, albo koniec dzieciństwa" Grupy Teatralnej Naxos jest zbyt naiwną i infantylną realizacją "Hamleta", aby zdolny aktor Thomas Marceul mógł pokazać coś więcej, niż umiejętność animowania przedmiotów - np. poduszki "grają" królewską parę Klaudiusza i Gertrudę oraz Poloniusza, a Laertesem jest czerwona rękawiczka. 

Natomiast "Sen nocy letniej" Akademii Teatralnej w Warszawie jest jedynie reinterpretacją wątku Tytanii i Oberona z tej komedii. Oberon jest surowym, bezwzględnym mężem, najprawdopodobniej z przestępczego półświatka, który za chwilową niesubordynację skazuje swoją małżonkę na upokarzający wieczór o charakterze sado-maso. Z kolei "Burza" tandemu Parrabolla i Lightworks - niegotowy jeszcze spektakl (w fazie "work in progress") - oparta została o efektowne, ale mało wnoszące do przedstawienia nowe media. 

Przed nami jeszcze m.in. obie prezentacje wyróżnione w konkursie na najlepszą polską inscenizację Szekspirowską oraz węgiersko-rumuńska inscenizacja "Ryszarda III".

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
8 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...