Nowe szaty króla

"Król Roger"- reż: Mariusz Treliński - Opera Wrocławska

Mariusz Treliński po raz drugi zmierzył się z "Królem Rogerem" Karola Szymanowskiego, tym razem we Wrocławiu. Powstał fascynujący spektakl na miarę najlepszych scen operowych

Początkowo miało być to przeniesienie spektaklu warszawskiego. Ostatecznie Treliński zdecydował się wystawić dzieło Szymanowskiego od nowa po raz drugi. Siedem lat temu w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej reżyser pokazał jedno ze swych najpiękniejszych przedstawień - symbolicznego, pełnego erudycyjnych odniesień, momentami wręcz baśniowego "Króla Rogera". W Operze Wrocławskiej - w swej pierwszej inscenizacji od czasu opuszczenia stanowiska dyrektora artystycznego Opery Narodowej - Treliński zmierzył się z samym sobą, nikt bowiem w Polsce od 2000 roku nie porwał się na operę Szymanowskiego.

"Król Roger" zwany "dramatem sycylijskim" jest drugą operą Szymanowskiego (pierwsza, ekspresjonistyczna "Hagith" została ukończona w 1913 r.). Jej korzeni należy szukać w podróżach, które kompozytor odbywał w latach 1910-14 na południe Europy (do Włoch, na Sycylię) oraz do Afryki Północnej. Tu poznawał kulturę średniowiecza, antyku, tradycję arabską. Pomysł napisania opery powstał w 1918 r. podczas spotkania z Jarosławem Iwaszkiewiczem, który podchwycił temat i obiecał opracować libretto. Długo jednak z tym zwlekał - ostatecznie kompozytor otrzymał tekst w 1920 r. Niezadowolony dokonywał poprawek, pełną partyturę ukończył zaś w 1924 r.

Premiera "Króla Rogera" - opery, której akcja została umiejscowiona w XII-wiecznym królestwie Sycylii za panowania Rogera II z rodu normandzkiego - odbyła się 19 czerwca 1926 r. w warszawskim Teatrze Wielkim, w reżyserii Adolfa Popławskiego i pod batutą Emila Młynarskiego. Kolejne inscenizacje pokazano za granicą - w Dortmundzie i w Pradze. Po wojnie "Król Roger" powrócił do Warszawy dopiero w 1965 r.

Co zdecydowało o tym, że dzieło Szymanowskiego ma jednak dość skromną przeszłość sceniczną? Opinia dzieła trudnego i nie do końca zrozumiałego, o poetycko-symbolicznym znaczeniu. "Król Roger" nie jest bowiem klasyczną operą, z tradycyjnym wartko płynącym librettem. Wręcz przeciwnie - jest jej zaprzeczeniem. Akcji w sensie dramatycznym nie ma tutaj w ogóle. Dzieło stoi na pograniczu opery, muzycznego dramatu, oratorium. Także pod względem czysto muzycznym jest dźwiękowym tyglem, w którym odnajdziemy wyrafinowane brzmieniowo echa impresjonizmu, elementy muzyki cerkiewnej, nawet góralskiej. Słowem rzecz piekielnie trudna do scenicznego ujarzmienia.

Wrocławski "Król Roger" - już druga inscenizacja w tym mieście - jest spektaklem kompletnie innym od warszawskiego. Podczas gdy w Operze Narodowej oglądaliśmy bardzo osobistą opowieść o rozpadzie systemu wartości, światopoglądu, religii, we Wrocławiu Treliński skupił się na warstwie psychologicznej, dramacie i metamorfozie głównych postaci - Roksany i Króla Rogera - oraz na dogłębnej wiwisekcji Pasterza, którego pojawienie się burzy pozorny spokój panujący w sycylijskim królestwie. Treliński buduje spektakl wokół osi Roger - Pasterz. Relacja między nimi to początkowo wzajemne odpychanie się, które z biegiem czasu zamienia się w tajemniczą, trudną do wyjaśnienia fascynację. Pasterz przybywający na dwór Rogera jest wysłannikiem zupełnie innego świata, przedstawicielem odmiennego systemu wartości. Pogarda Rogera przemienia się w podziw, podobną metamorfozę przeżywa królewska małżonka Roksana. Treliński koncertuje się na konkretnych bohaterach, ich psychice i uczuciowości, stara się przeniknąć do ich światopoglądu, emocji, sposobu myślenia.

To nie jest tylko opowieść o rozkładzie dogmatów, to raczej historia fascynacji człowiekiem - jego wolnością, miłością, pragnieniem spełnienia, odrzucenia wcześniej przyjętych norm, ucieczki w nieznane (choć o mniejszym nasyceniu podtekstem homoseksualnym niż w przypadku warszawskiej realizacji Trelińskiego).

Wyrafinowane libretto Iwaszkiewicza - z korektą Szymanowskiego długo pracującego nad ostateczną wersją - staje się w ten sposób bardziej ludzkie, bliższe naszemu rozumieniu świata.

Są trzy fragmenty we wrocławskim spektaklu, które pozostają na długo w pamięci. Już sam początek - z muzycznego i dramaturgicznego punktu widzenia niejednokrotnie kontestowany, bo pozbawiony przez Szymanowskiego klasycznej uwertury - robi kolosalne wrażenie. Scena w "bizantyjskiej" świątyni (z pięknie brzmiącym chórem prawosławnym) "spuentowana" przeszywającym wiatrem zapowiadającym nadejście nieznanego. Taniec bachiczny z aktu II - demoniczny, krwiożerczy, zamieniający się w wyuzdana orgię. I wreszcie cały akt III - realizacyjny majstersztyk, z projekcjami wideo - zamknięta, niemal ekspresjonistyczna struktura, z Rogerem przykutym do łóżka szpitalnego (skojarzenie z fotelem dentystycznym z inscenizacji "Damy pikowej" Trelińskiego), wreszcie z finałowym, hipnotycznym obcowaniem z Absolutem.

Cały spektakl ogląda się znakomicie - pełen jest wyśrubowanych emocji, dramatu, napięcia, które rozwija się wraz z kolejnymi scenami. Najsłabszym ogniwem jest II akt. Umieszczenie pałacu Rogera w banalnej scenografii kanapowo-knajpianej, w zestawieniu z surowością, a nawet metafizyką aktu I i demonicznością aktu III powoduje dysonans. Zresztą i nadejściu Pasterza brakuje dramaturgii, a pieśń Roksany - tu lubieżnej księżniczki, która zaskakująco przecież staje po stronie Pasterza - w takim entourage\'u kontrastuje z powagą i grozą całej sytuacji.

Muzycznie opera jest popisem Andrzeja Dobbera. Śpiewak znakomicie kreuje partię tytułową - bryluje wokalnie i aktorsko, tworząc silną, zdeterminowaną postać króla, który nie waha się porzucić swego państwa i poddanych, odzyskuje wiarę w siebie, w moc przemiany, jest gotowy na spotkanie z nieznanym. Aleksandra Buczek potwierdziła walory wokalne - jej Roksana jest namiętna, bardzo bliska, w jej postawie nie ma nic z tajemniczości (pod tym względem jest zaprzeczeniem Rogera), choć wolałbym, by jej głos był mniej zmanierowany, mniej werystyczny i "namacalny". Największy problem sprawił Pasterz, ale ilu dziś śpiewaków jest w stanie udźwignąć tę rolę? Ukraiński śpiewak Pavlo Tolstoy nie do końca się sprawdził. Nie porwał swą charyzmą, nie zawładnął swym głosem. Bo w operze Szymanowskiego nie tylko o śpiewanie przecież chodzi. Pasterz jest postacią kluczową - to od niego wszystko się zaczyna, to on wprowadza zamęt, stając się przewodnikiem duchowym reszty.

Prowadzącej całość Ewie Michnik udało się, co niezwykle trudne, zintegrować wszystkie elementy tej "filozoficznej opery": eklektyczność partytury, wielowymiarowość, a właściwie otwartość formy oraz zaskakujące propozycje inscenizacyjne.

Fascynujący Szymanowski - "Król Roger" na miarę najlepszych scen operowych. Jesienią także na płycie DVD przygotowywanej przez Polskie Wydawnictwo Audiowizualne i TVP.

Opera Wrocławska, Karol Szymanowski "Król Roger", reżyseria Mariusz Treliński, scenografia Boris Kudlicka, kostiumy Wojciech Dziedzic, kierownictwo muzyczne Ewa Michnik
obsada: Andrzej Dobber (Roger), Aleksandra Buczek (Roksana), Rafał Majzner (Edrisi), Pasterz (Pavlo Tolstoy), Chór Kameralny "Angelus", Chór i Orkiestra Opery Wrocławskiej
Premiera 30 marca 2007
(mw)

Izabela Szymańska
Gazeta Wyborcza Wrocław
2 kwietnia 2007

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia