Nowy koszmarny świat

"Solaris" - reż: Natalia Korczakowska - TR Warszawa

Zaskakująca adaptacja "Solaris" Stanisława Lema wTR Warszawa

Tych, którzy adaptację "Solaris" Stanisława Lema na teatralne deski uważali za rzecz niemożliwą, uspokajam. Natalia Korczakowska w TR Warszawa wyszła z opresji obronną ręką, choć jej spektakl jest raczej wariacją na temat powieści niż jej wiernym odwzorowaniem. 

Stanisław Lem alergicznie reagował na pomysły adaptowania swoich książek, wychodząc z założenia, że każde przełożenie w obręb innego medium zawęzi albo wypaczy ich sens. Film Andrieja Tarkowskiego uznał za nadużycie, ekranizacji Stevena Soderbergha poświecił nieco więcej ciepłych słów. Teatr za jego twórczość brał się sporadycznie, a "Solaris" nie doczekała się dotąd istotnej scenicznej wersji. W TR Warszawa zadania podjęła się Natalia Korczakowska - reżyser ciekawa, ale mocno przechwalona. Jedna z tych, którym krzywdę wyrządzają etykietki. Z nadania grupki krytyków Korczakowską uznano za głos młodego pokolenia w polskim teatrze. Nie sądzę, aby było jej to potrzebne. 

Jej pomysłowi towarzyszyło więc wzruszanie ramionami. 

Oto początkująca inscenizatorka, nie zdając sobie sprawy z tego, ile naprawdę już umie, bierze się za utwór wzorcowo niesceniczny. No bo jak przedstawić w teatrze science fiction, nie ośmieszając się jednocześnie? Jak ukryć, że zastawki są z dykty, a skafandry kosmonautów wykonano w pracowni na piętrze? Korczakowska musiała zadać sobie te pytania, bo jej "Solaris. Raport" nie udaje fantastycznej superprodukcji. Autorka spektaklu wie dobrze, że próba zbudowania na niewielkiej scenie TR nawet namiastki kosmosu nie mogła inscenizacji wyjść na dobre. Dlatego umieściła świat kosmicznej stacji i Lemowskich bohaterów w sferze znaków. Postanowiła więcej zasugerować widzom, niż pokazać wprost. 

To przedstawienie na przekór oczekiwaniom skromne, nawet ascetyczne. Oderwane od właściwego zbanalizowanemu spojrzeniu na fantastykę zapotrzebowania na kosmiczny sztafaż różne efektowne gadżety. "Solaris. Raport" może się bowiem dziać nie tam, gdzie jego akcję umieścił Lem, ale gdziekolwiek indziej. W świecie alternatywnym wobec naszej rzeczywistości, gdzie sens już dawno straciły wszystkie wartości, a ludzkość czy raczej to, co z niej pozostało, pogrąża się w niekończącym się chaosie. Natalia Korczakowska świadomie redukuje własne odczytanie powieści Lema do kilku najbardziej interesujących ją wątków. Na pierwszy plan wysuwa się historia miłosna. Kelvin (Cezary Kosiński) spotyka na Solaris Harey (Katarzyna Warnke). Kobieta żyje czy nie żyje? A może bohater widzi tylko własne jej wyobrażenie? Kosiński i Warnke subtelnie i jakby między wierszami grają swą własną opowieść o ludziach przenicowanych - takich, co są, a jakby ich nie było. Istnieją w oderwaniu od świata i od siebie nawet. Najbardziej podobała mi się zjawiskowa Katarzyna Warnke jako Harey -jednocześnie dziewczyna z krwi i kości i postać ze snu, niedotykalna. 

Jest również przedstawienie w TR Warszawa refleksją o tym, co nas otacza. O tym, że poświęciliśmy wszystkie niedawno wyznawane idee, że pogrzebaliśmy wszelkie stare wartości. To oskarżenie brzmi ze sceny mocno. 

Nie udał się za to Korczakowskiej Ocean, ukazany jako odbicie teatralnej publiczności. Zbyt oczywiste to jednak skojarzenie. "Solaris. Raport" nie należy zatem traktować jako ekwiwalentu powieści Lema. Nikt chyba nie miał takich ambicji. Powstało coś na kształt wariacji na temat, ćwiczenia z prozy wybitnego pisarza. Niemniej ćwiczenie to wciąga, przynosi satysfakcję, a to wcale niemało.

Jacek Wakar
Dziennik Gazeta Prawna
9 października 2009
Teatry
TR Warszawa

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia