Nowy sojusznik

Paszporty Polityki portretują młode pokolenie artystów

W symbolicznych Paszportach wręczanych laureatom jest rubryka "znaki szczególne" do której wpisujemy "talent". Gdyby miejsca było więcej, należałoby wymienić jeszcze parę innych cech charakteryzujących artystów, którzy wkrótce będą decydować o kształcie i znaczeniu polskiej sztuki

Na początku lat 90. minionego wieku, kiedy po raz pierwszy przyznawaliśmy nasze nagrody kulturalne, krytycy proszeni o rekomendacje zachwalali swych wybrańców, podkreślając najczęściej ich niezależność, nonkonformizm, niepokorność. Żywe były bowiem jeszcze wspomnienia z nieodległych czasów, kiedy właśnie w ten sposób opisywało się artystę wiernego wybranej przez siebie drodze twórczej, wbrew ograniczeniom narzucanym przez system polityczny i cenzurę. Jak się okazuje, dzisiaj na artystę, zwłaszcza znajdującego się - jak większość nominowanych - u progu kariery, też czekają liczne rafy.

Jednym z najbardziej niszczących zagrożeń jest celebrytyzacja kultury. Ze współczuciem patrzy się na artystów, którzy nie tak dawno przyjmowali pozy buntownicze, by po paru sezonach doskonale odnaleźć się po drugiej stronie, zasiadając w jury talent shows, grając w najgłupszych telenowelach, w teatrze skierowanym do najmniej wymagającego odbiorcy. O reklamie nie wspominając. Argument, że każdy ma jakieś raty do spłacenia, tylko częściowo rozgrzesza z konformizmu.

Jednocześnie zapanowało ogromne zamieszanie w hierarchiach. Rzetelna krytyka przegrywa często z promocją, która z coraz większym impetem wmawia, że każdy utwór można nazwać wydarzeniem, nawet taki, który jeszcze nie powstał. Co sezon pojawia się nowy, podręczny zestaw gwiazd, do pokazywania w tabloidach i na plotkarskich portalach. Liczne gale i festiwale tylko zaciemniają ten obraz. Tym bardziej cenimy- i nagradzamy - artystów, którzy nie chcą uczestniczyć w targowisku próżności.

Mijający rok przypomniał o niebezpiecznych związkach kultury z polityką. Zapotrzebowanie na "swoich", realizujących jedynie słuszny program, łączy się z coraz bardziej ostentacyjnie demonstrowaną pogardą wobec wyznających inne wartości. W ostatnich tygodniach mieliśmy zasmucające przykłady bezpośredniego zamachu na obiekty źle - z powodów ideologicznych - postrzegane. Po raz kolejny spłonęła tęcza na warszawskim placu Zbawiciela, dzieło naszej laureatki Julity Wójcik.

Zalety przypisywane artystom nominowanym do Paszportów przed 20 laty nadal są w cenie. A może nawet kosztują więcej niż wówczas.

Portret zbiorowy

Z biogramów dołączonych do nominacji wyłania się zarys zbiorowego portretu młodego polskiego artysty. Średnia wieku nominowanych jest nieco wyższa niż w minionym roku, ale jest wśród nich zaledwie 20-letni wokalista Dawid Podsiadło. W innych dziedzinach większe sukcesy przychodzą dziś trochę później niż dekadę temu, zwykle po trzydziestce, a nawet bliżej czterdziestki. Dłużej szukają dla siebie miejsca, korzystają ze stypendiów, odbywają zagraniczne staże. Są dobrze wykształceni. I pracowici, na co zwracają uwagę krytycy w swych rekomendacjach. To też znak czasu. Artysta czekający- czasami długo i daremnie - na przypływ natchnienia, obnoszący swe męki twórcze, to figura z coraz bardziej odległej epoki.

Od kilku lat zauważamy, że Paszport zaczyna odgrywać trochę inną rolę, niż pierwotnie mu przypisywaliśmy. 20 lat temu, kiedy postanowiliśmy nagradzać młodych twórców, autorów dzieł uniwersalnych, które mają szansę na zaistnienie za granicą, był to dokument podróży w "tamtą" stronę. Ostatnio coraz częściej wyróżniamy artystów, którzy za granicą już zaistnieli, co nie znaczy, że zamierzają zmieniać adres na stałe. Po prostu w pełni korzystają z otwarcia granic i swobody podróżowania. W ich biogramach znajdziemy nazwy zagranicznych uczelni, nazwiska tamtejszych nauczycieli i mistrzów, nazwy festiwali, na których już dali się poznać. Są pełnoprawnymi obywatelami Europy i traktują ów status jako coś najnormalniejszego na świecie.

Za naszymi nominacjami stoi autorytet krytyków, których prosimy o autorskie rekomendacje. Z każdej dziedziny na to wyróżnienie mogą zasłużyć tylko trzy osoby. W tym roku imponująco wyglądają również rubryki "ponadto zgłoszeni zostali", w których można znaleźć wiele znaczących nazwisk. Przede wszystkim jednak zwraca uwagę liczba tych wskazań. O czym to świadczy? Używając języka sportowego, można by powiedzieć, iż stawka jest coraz bardziej wyrównana, trudniej wskazać jednego faworyta, choćby w dziedzinie sztuki wizualne, gdzie mamy rozmaitość stylów i kierunków. Przykładowo, nominowany Olaf Brzeski tworzy formy rzeźbiarskie, na co przede wszystkim zwracają uwagę krytycy, ale jednocześnie kręci filmy, rysuje, jest autorem instalacji. Sformułowanie "sięga po różne środki wyrazu" pojawia się dziś obowiązkowo w opisach działań młodych artystów. Czy na przykład Marcin Masecki nie mógłby trafić do przegródki "muzyka poważna"?

Przekraczanie granic

Podobna "niedookreśloność" panuje w literaturze, gdzie mamy dwa tytuły, które trudno przypisać do tradycyjnego gatunku. Odnoszą się bowiem do stylistyki reportażu, eseju, prozy, a nawet - na co zwracają uwagę nominujący - dramatu. Małgorzatę Rejmer i Ziemowita Szczerka łączy potrzeba poznawania świata z bliska; oboje, zanim zaczęli pisać swe książki, odbyli zagraniczne podróże i studia.

Szczerek opisuje wojaże po Ukrainie, który to kraj w świadomości Polaka zajmuje szczególne miejsce. Niektórzy lubią tam jeździć, by leczyć nasze kompleksy, ponieważ, jak pisze autor, na Ukrainie jest "tak jak u nas, tylko bardziej". Z kolei Rejmer spędziła dużo czasu w Bukareszcie, czego rezultatem jest świetna książka, która uświadamia polskiemu czytelnikowi, iż innym w czasach komuny było znacznie gorzej.

W nominacjach filmowych pojawiło się aż dwoje aktorów, a przypomnijmy, że w ubiegłym roku Paszport dostał Marcin Dorociński. To nie przypadek. Po ostatnim festiwalu filmowym w Gdyni pisano, że mamy już całe nowe pokolenie, do którego należy Dawid Ogrodnik. Są świetnie przygotowani do zawodu, mieli dobrych nauczycieli w szkołach teatralnych, potrafią rozsądnie dysponować talentem. Grają jednocześnie w teatrach, i występują w spektaklach najlepszych reżyserów. Jak się okazało, podział na aktorów filmowych i teatralnych jest bzdurą, a klasyczna edukacja nikomu na planie nie przeszkadza.

Na miarę czasów

Niepostrzeżenie z debaty o kulturze zniknął postulat powtarzany do znudzenia zwłaszcza w pierwszych sezonach po przełomie 1989 r. - wołanie o wielkie dzieło na miarę czasów. Krytycy literaccy narzekali, że nie powstało jeszcze nowe "Przedwiośnie", ich koledzy zajmujący się kinem pytali, dlaczego nie ma nowej szkoły filmowej, miłośnicy teatru czekali na premiery, które dorównają dawnym realizacjom Konrada Swinarskiego, Andrzeja Wajdy czy Kazimierza Dejmka. Wprawdzie lamenty pojawiają się od czasu do czasu także dzisiaj (jak choćby niedawne protesty w obronie dawnej linii repertuarowej Starego Teatru w Krakowie), lecz są mocno spóźnione, poza tym nie zawsze chce się wierzyć w ich spontaniczność.

Dzisiaj sztuka funkcjonuje w rozproszeniu, w różnych obiegach, czasem w niszy, gdzie sami musimy ją znaleźć i docenić. Dla niektórych czytelników książką na miarę czasów może być powieść Łukasza Orbitowskiego "Szczęśliwa ziemia". Oto obserwujemy przypadki grupy trzydziestolatków, którzy wyruszają ze swego miasta mniej niż średniej wielkości, by odnaleźć się w krajowych metropoliach, a także za granicą. Po latach spotykają się w punkcie wyjścia, by skonstatować, że marzenia zawsze i wszędzie są piękniejsze od rzeczywistości. Co zapewne dotarło już do świadomości nie tylko powieściowych trzydziestoparolatków, uważanych powszechnie za beneficjentów transformacji ustrojowej.

Znajdzie się czytelnik, który za dzieła na miarę czasów uzna wspomniane już książki Rejmer i Szczerka - powstały z chęci zrozumienia krajów i ludzi z tzw. dawnego obozu. Potwierdza się znana prawda: tylko poznanie innych sprawi, że pozbędziemy się kompleksów wyższości. Co jest jednym z piękniejszych celów każdej sztuki. Zdaniem wielu krytyków, na miarę czasów jest również film "Płynące wieżowce", który jeszcze niedawno zapewne zostałby zakwalifikowany do wąskiej kategorii kina gejowskiego. A wszedł na ekrany, cieszy się sporym powodzeniem i nikt chyba, przynajmniej do tej pory, nie zaprotestował.

Nie tylko te przykłady pokazują, iż sztuce przybywa nowy sojusznik - odbiorca na miarę czasów.

***

NOMINACJE W KATEGORII TEATR

Oni nominowali:

Anna R. Burzyńska (UJ,

"Didaskalia"), Łukasz Drewniak ("Dziennik Polski", teatralny.pl), Jacek Kopciński {"Teatr"), Marcin Kościelniak ("Didaskalia" "Tygodnik Powszechny), Wojciech Majcherek (TVP Kultura), Witold Mrozek ("Gazeta Wyborcza","Krytyka Polityczna"), Grzegorz Niziołek(UJ,"Didaskalia"), Jacek Sieradzki ("Dialog"), Mikę Urbaniak (Polskie Radio RDC, panodkultury. wordpress.com), Jacek Wakar (Polskie Radio, Dwójka).

Nominacje:

Michał Borczuch

Rocznik 1979, reżyser, absolwent Wydziału Reżyserii PWST i Wydziału Grafiki ASP w Krakowie. Zeszłoroczny stypendysta programu The Rolex Mentor and Protege Arts Initiative dla najzdolniejszych młodych artystów z całego świata. Większość przedstawień zrealizował w Starym Teatrze w Krakowie, TR Warszawa i wrocławskim Teatrze Polskim. Interesuje go tematyka dzieciństwa, niedojrzałości, bierze pod lupę moment kształtowania się tożsamości. Śledził i analizował ulubione tematy w wystawianych sztukach:"Lulu" Franka Wedekinda,"Werterze" według Goethego,"Portrecie Doriana Graya"Oscara Wilde'a, "Domu sierot" Janusza Korczaka, w tekstach Zygmunta Freuda, które posłużyły za inspirację spektaklu"Hans, Dora i Wilk" czy w najnowszym przedstawieniu "Zachodnie Wybrzeże. Powrót na pustynię" Bernarda-Marie Koltesa.

W wywiadzie opublikowanym w "Didaskaliach" tłumaczył: "Interesuje mnie prawda ludzi, którzy, choć nie są imbecylami, stają wobec świata i siebie w kompletnym zagubieniu. Jeżeli chwytają się jakiejś wartości, to tylko na chwilę, jeżeli pragną w życiu pełni - to za cenę kompromisu lub niestabilności (ciągłego zadawania pytań). Nie chcę, żeby moje spektakle dawały odpowiedzi". Uzasadniając zgłoszenie jego kandydatury do Paszportu POLITYKI, teoretyk i historyk teatru Grzegorz Niziołek napisał:"Broni pozycji słabych bohaterów, niepokoi podskórną emocjonalnoscią przekazu. Efekt wieloznaczności, jaki uzyskuje w pracy z aktorami i obrazem scenicznym, nie ma sobie równych, choć w charakterze pisma wydaje się manierycznie niedbały. Nie wchodzi w łatwe sojusze z widownią, lubi ją dezorientować, gotowy jest zaryzykować odrzucenie".

Agata Siwiak

Rocznik 1974, absolwentka Kulturoznawstwa i Zarządzania Instytucjami Kultury na UAM w Poznaniu. Kuratorka i producentka festiwali: wrocławskich EuroDra-my i Dialogu oraz krakowskich baz@rtu i re_wizji. W latach 2008 i 2009 współszefowała Festiwalowi Dialogu Czterech Kultur w Łodzi. Kuratorka projektu Trickster 2011 - programu performatywnego prestiżowego Europejskiego Kongresu Kultury we Wrocławiu. W Katedrze Teatru, Dramatu i Widowisk na UAM prowadzi specjalizację dla kuratorów teatralnych. Od 2012 r.jest kuratorka zainicjowanego przez Samorząd Województwa Wielkopolskiego programu "Wielkopolska: Rewolucje", który przyniósł jej nominację do Paszportu POLITYKI. "Za konsekwentną kuratorską pracę u podstawa burzącą skostniałe hierarchie w polskim życiu teatralnym; unikatowy pod względem ideowym i artystycznym projekt "Wielkopolska: Rewolucje to wzór nowoczesnego, zaangażowanego, a zarazem niedogmatycznego myślenia o tym, jaką rolę odgrywa sztuka w dzisiejszym społeczeństwie" - uzasadniała swój wybór Anna R. Burzyńska z "Didaskaliów". A Witold Mrozek, recenzent "Gazety Wyborczej", pisał: "Sprowadzani przez nią awangardowi twórcy na prowincji zapomnianej przez Tuska i ludzi wykonują świetną, potrzebną robotę".

"Wielkopolska: Rewolucje" to przedsięwzięcie tyleż artystyczne, co społeczne. W jego ramach awangardowi twórcy (a także kuratorzy, dziennikarze, socjolodzy, architekci, a nawet projektanci mody), gwiazdy swoich środowisk, pracują ze społecznościami Wielkopolski. "Wraz z artystami chcielibyśmy zająć się mikrorewolucjami, które podobnie jak mikrohistorie nie są na językach wszystkich, nie rozpisują się o nich podręczniki i światowe media. A jednak są twórcze, szalone, wywrotowe" - definiuje cel "Wielkopolski: Rewolucji" Agata Siwiak.

Jolanta Janiczak i Wiktor Rubin

Dra mato pisarka i reżyser (Rubin to pseudonim artystyczny Pawła Wojtczuka), para na scenie i wżyciu. Janiczak, urodzona w 1982 r. w Nowym Targu, jest absolwentką psychologii krakowskiego UJ. Rubin urodził się w 1978 r. w Siedlcach, jest absolwentem socjologii UJ i reżyserii krakowskiej PWST, studiował również filozofię. Razem pracują od 2007 r. Janiczak zajmowała się adaptacją tekstu i/lub opracowaniem dramaturgicznym spektakli reżyserowanych przez Rubina, m.in.:"Drugiego zabicia psa"Marka Hłaski wTeatrze Polskim w Bydgoszczy, "Cząstek elementarnych" Michela Houellebecqua we wrocławskim Polskim,"Orgii" Piera PaoloPasoliniego w gdańskim Teatrze Wybrzeże. Rubin reżyserował dramaty autorstwa Janiczak:"Joannę szaloną; Królową"i"Carycę Katarzynę"wTeatrze im. Żeromskiego w Kielcach,"Ofelie" wTeatrze im. Horzycy w Toruniu,"Tak powiedział Michael J." w gdańskim Wybrzeżu oraz"Karła, Downa i inne żywioły" wTeatrze Nowym w Łodzi. Twórców interesują biografie, szczególnie biografie kobiet, które swoimi zachowaniami przekraczały ustalony porządek i konwencje. Tworzą z nich estetyczne i myślowe kolaże, w których to, co prawdziwe, miesza się z tym, co domyślone, mnożą się perspektywy czasowe i postaci. Janiczak swój pisarski styl charakteryzuje tak: "Mówię swoim językiem. Szczerym, dosadnym, fizycznym, żywym. Czasem wymiotującym". Język jest dla niej "narzędziem rozmontowywania historii, rzeczywistości, różnych sposobów myślenia". W nominacjach krytyków Janiczak została dostrzeżona przez Grzegorza Niziołka jako "autorka scenicznych fantazji na temat sławnych kobiet w historii, karkołomnych retoryczno-dramatycznych konstrukcji, w których mieszają się czasy, języki, doświadczenia".

Ponadto zgłoszeni zostali:

Dorota Androsz (aktorka), Jan Duszyński (kompozytor), Marta Górnicka (reżyserka, twórczyni Chóru Kobiet), Julia Holewińska/ Kuba Kowalski (duet dramaturgiczno-reżyserski), Mirek Kaczmarek (scenograf), Komuna Warszawa, Wojciech Kościelniak (reżyser musicalowy), Marcin Liber (reżyser), Sebastian Majewski (wicedyrektor Starego Teatru w Krakowie, dramaturg), Ewelina Marciniak (reżyserka), Artur Pałyga (dra mato pisarz), Paweł Passini (reżyser), Pożar w Burdelu (grupa teatralno-kabaretowa), Piotr Ratajczak (reżyser, dyrektor artystyczny Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu), Karolina Rozwód (dyrektorka Teatru Starego w Lublinie), Radosław Rychcik (reżyser), Adam Sajnuk (reżyser), Jacqueline Sobiszewski (reżyserka światła), Weronika Szczawińska (reżyserka), Justyna Wasilewska (aktorka), Wojtek Ziemilski (reżyser).

***

Nominacje w kategorii muzyka

Oni nominowali:

Anna S. Dębowska ("Gazeta Wyborcza" "Beethoven Magazine"), Jacek Hawryluk (Polskie Radio, Dwójka, "Gazeta Wyborcza"), Robert Kamyk (TVP Kultura), Dorota Kozińska ("Ruch Muzyczny"), Krzysztof Kwiatkowski ("Ruch Muzyczny"), Agata Kwiecińska (Polskie Radio, Dwójka), Jacek Marczyński ("Rzeczpospolita"), Jakub Puchalski ("Tygodnik Powszechny"), Adam Rozlach (Polskie Radio, Jedynka), Ewa Solińska ("Stolica").

(...)

Karol Kozłowski

Anna Dębowska dała młodemu śpiewakowi nominację za "niezawodny głos, który wyróżnia się na scenie Opery Narodowej impostacją, barwą, dykcją. Również za osobowość aktorską, temperament sceniczny (ostatnio świetna rola Ojca Mignon w"Diabłach z Loudun" Pendereckiego). Robert Kamyk z kolei pisze o nim: "Moje odkrycie wśród śpiewaków predestynowanych do wykonywania repertuaru pieśniowego. Niezwykła muzykalność, wspaniałe prowadzenie narracji, interesująca barwa głosu". Już z tych dwóch opinii widać, że to artysta wszechstronny: równie dobrze odnajduje się na scenie operowej i na estradzie koncertowej. Wydarzeniem w zeszłym roku stała się jego interpretacja cyklu pieśniowego "Piękna młynarka" Schuberta, nagranego z pianistką Jolantą Pawlik dla firmy DUX. "No i mamy polskiego Iana Bostridge'a"- napisał wówczas recenzent"Ruchu Muzycznego" Ireneusz Janik, nawiązując do kunsztu jednego z najbardziej znanych tenorów brytyjskich.Tę debiutancką płytę zauważyli też zagraniczni recenzenci.

Karol Kozłowski (ur. 1976 r.) studia wokalne ukończył na Akademii Muzycznej w Gdańsku w 2007 r. w klasie Stanisława Daniela Kotlińskiego. Ale to niejedyna dziedzina, jaką się w życiu zajmował: ukonczył też Wydział Rzeźby na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, studiował na warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Obecnie jednak całkowicie poświęcił się karierze śpiewaczej. Co prawda jedyną nagrodą, jaką otrzymał, było II miejsce na Międzynarodowym Konkursie Wokalnym Hariclea Darclee w Braila w Rumunii, ale od życia konkursowego woli sceniczne. Debiutował w Operze Bałtyckiej 10 lat temu jeszcze jako student. Był wtedy Don Curziem w"Weselu Figara". Potem wystąpił tam jeszcze jako Mozart w operze Rimskiego-Korsakowa"Mozart i Salieri". Po ukończeniu studiów na dwa lata związał się z Operą Wrocławską, gdzie śpiewał już bardziej odpowiedzialne role: Tarnina w"Czarodziejskim flecie" Mozarta, Almavivę w"Cyruliku sewilskim" Rossiniego. Od 2009 r. śpiewa w Operze Narodowej, gdzie, jak dotąd, wykonuje role poboczne, lecz zawsze zauważalne, jak Edrisi w"Królu Rogerze"Szymanowskiego czy Góro w"Madame Butterfly" Pucciniego. Od paru lat pokazuje się też za granicą: w 2011 r. zadebiutował w Monachium (Staatstheater am Gartnerplatz, Lindoro we "Włoszce w Algierze" Rossiniego), Rydze (Almaviva w"Cyruliku sewilskim") i Kijowie (Edrisi w"Królu Rogerze"). Bardzo też sobie ceni wykonywanie muzyki oratoryjnej. Od trzech lat często współpracuje z Capellą Cracoviensis, z którą śpiewał m.in. obie pasje Bacha (jako Ewangelista), Requiem i Mszę c-moll Mozarta oraz "Tamerlana" Haendla (w roli Bajazeta).

Ponadto zgłoszeni zostali:

Robert Bondara (tancerz i choreograf), Marek Bracha (pianista), Szymon Bywalec (dyrygent), Michał Dworzyński (dyrygent), Szymon Klima (klarnecista), Marcin Masecki (pianista), Magdalena Molendowska (sopranistka), Piotr Orzechowski (pianista), Maria Pomianowska (muzyk folkowy), Dariusz Przybylski (kompozytor), Anna Radziejewska (mezzosopranistka), Marcin Stańczyk (kompozytor), Marcin Świątkiewicz (klawesynista), Monika Wolińska (dyrygentka), Joanna Woźny (kompozytorka), Kwadrofonik, Bołt Records.

Zdzisław Pietrasik
Polityka
5 grudnia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...