Nudne tańce rocznicowe

"Chopin" - chor: Patrice Bart - Teatr Wielki - Opera Narodowa w Warszawie

Ta premiera w Operze Narodowej przygotowana na 200. rocznicę urodzin Chopina została zrealizowana tak, by nie wywołać żadnych kontrowersji, a o bohaterze spektaklu nie mówi nam nic nowego.

Widowisku o Chopinie brak ulotności, rozpędza się powoli jak parowóz. 
Pozostaje w bezpiecznej strefie banału. Libretto wymyślił, co prawda, Antoni Libera - człowiek o wielkiej erudycji literackiej. Autorem choreografii został zaś słynny Patrice Bart związany z Operą Paryską, która ma najlepszy klasyczny zespół baletowy w zachodniej Europie. A jednak, albo powierzone zadanie obu ich przerosło, albo zabrakło im odwagi, by wyjść poza schemat rocznicowego widowiska. 

Spektakl "Chopin" składa się z ciągu obrazków zachowujących chronologię zdarzeń: od sielskiego dzieciństwa Fryderyka z polskim folklorem w tle po śmierć w salonie paryskiego mieszkania. Całość opiera się na prostych skojarzeniach jakby zaczerpniętych ze szkolnych czytanek: tyranię zaborcy uosabia książę Konstanty, patriotyzm polski - ginący od kul wroga młodzi powstańcy. Nie mogło zabraknąć paryskiego salonu, Liszta z Schumannem, George Sand z córką Solange i obowiązkowego epizodu miłosnego na Majorce. 

Gdyby dało się odrzucić choć część sztampowych pomysłów, a w innych scenach zajrzeć wnikliwiej w duszę bohatera, być może całość nabrałaby tempa, potrafiłaby zaciekawić lub wręcz wzruszyć. Im na scenie mniej faktów, tym dla baletu lepiej, ta sztuka najlepiej służy odkrywaniu niewypowiedzianych pragnień, wyrażaniu emocji i namiętności. Tu podane zostały one w minimalnej dawce.

Trudno wszakże, by było inaczej, skoro choreografia Patrice\'a Barta pozbawiona jest nerwu dramaturgicznego. W części pierwszej twórca spektaklu zawarł niewiele prawdziwie baletowych pomysłów, mimo że na scenie często bywa tłoczno. Po przerwie wykonawcy nareszcie zaczynają tańczyć, mamy duże sceny zespołowe, a także duet Chopina i George Sand. Niestety, Bart jest wyłącznie specjalistą od klasycznych póz i gestów. Nie potrafi stworzyć wyrazistego widowiska współczesnego w formie, choć bazującego w tańcu na technice klasycznej.

"Chopina" przygotowano dużym nakładem sił i zapewne pieniędzy. Oprawa muzyczna, która składa się się utworów różnych kompozytorów, wymaga nie tylko orkiestry, ale też chóru, dwóch pianistów (Krzysztof Jabłoński i Sławomir Wilk), a nawet Agnieszki Rehlis, pięknie skądinąd śpiewającej pieśń Berlioza. Składników spektaklu jest jednak stanowczo za dużo, a wszyscy wykonawcy zdają się nimi przytłoczeni.

premierach porywał widzów swą energią, tym razem tańczy wyraźnie bez przekonania. Brakowało również zapału większości spośród 15 solistów wcielających się w różne postaci, choć docenić należy Władimira Jaroszenkę (Fryderyk), Dominikę Krysztoforską (Matka) czy Ewę Nowak (Muzyka).

Czy delikatnemu Chopinowi, który pisał eteryczną, ale pełną mocy muzykę, potrzebna jest w hołdzie taka sceniczna kolubryna? Utwory Chopina są bardzo taneczne, w XX wieku wielokrotnie sięgali po nie najwięksi baletowi twórcy: Michaił Fokin, Jerome Robbins, Frederick Ashton, Maurice Béjart, John Neumeier... Nasze stulecie wciąż czeka na porywający chopinowski balet.

Jacek Marczyński
Rzeczpospolita
12 maja 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia