Nużące "Radosne dni" w blokowisku

Radosne dni" w reż. Floriana Staniewskiego w Teatrze w Blokowisku w Gdańsku.

Wystawienie na scenie w interesujący sposób "Radosnych dni" nie jest zadaniem łatwym. Sztuka ta nie udała się twórcom spektaklu na podstawie sztuki Samuela Becketta w Teatrze w blokowisku.

"Radosne dni" to praktycznie monolog. Zakopana w górze piasku Winnie opowiada o rzeczach (pozornie) błahych: uczesania, uczeniu się nowych słów, swojej torebce. Jednak jest to poruszająca historia odchodzenia, oswajania śmierci, przetykana wspomnieniami z przeszłości. Druga z postaci, Willie, właściwie tylko sekunduje bohaterce, wypowiadając pojedyncze zdania.

Adaptacja sztuki, wyreżyserowana przez aktora Teatru Wybrzeże Floriana Staniewskiego, jest bardzo wierna tekstowi Becketta. Jedynie na scenie kopiec piachu zastąpiła góra śmieci. Siłą rzeczy cały ciężar spoczął zatem na barkach aktorów. A w "Radosnych dniach" zobaczyliśmy na scenie dwójkę debiutantów: szefową Klubu Winda Katarzynę Burakowską i plastyka Kacpra Ołowskiego. Wyraźnie zżerana tremą Burakowska nie udźwignęła ciężaru tekstu; unieruchomiona, ograniczyła się do recytowania, momentami jedynie przypominając sobie, że powinna grać. Ołowskiego ocenić trudno, bo praktycznie tylko statystował partnerce.

Cały spektakl poprowadzony jest w nużąco jednostajnym rytmie, reżyseria jest niezwykle tradycyjna i "bezpieczna", wręcz szkolna. Może debiutanci rozegrają się po premierze, pozbędą tremy i kolejne przedstawienia "Radosnych dni" wypadną już lepiej?

(zs)

Mirosław Baran
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
10 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...