O dwóch takich, co... zamknęli Hamleta w pokoju

rozmowa z Nedem Grujicem

Rozmowa z Nedem Grujicem - reżyserem spektaklu "Hamlet, albo koniec dzieciństwa" oraz Thomasem Marceulem - odtwórcą Hamleta.

Jako reżyser ma pan różnorodne zainteresowania: operetka, musical, komedia, spektakle dla młodzieży, opera współczesna. Czy swój styl określiłby pan bardziej jako klasyczny czy nowoczesny?
NG: Jestem przede wszystkim humanistą. Dla mnie autorzy klasyczni są równocześnie nowocześni, ponieważ mówią o człowieku. Czuję się reżyserem nowoczesnym, lecz zarazem klasycznym, gdyż uwielbiam kiedy nowoczesność wplata się w klasykę i na odwrót.

Jak odnalazł się pan w roli reżysera dzieła Szekspira?
NG: Uwielbiam dzieła Szekspira - jest on dla mnie niewątpliwie jednym z (jeśli nie najważniejszym) pisarzem. Do tej pory wystawiałem „Poskromienie Złośnicy” oraz „Wieczór Trzech Króli”. Dużo pracowałem z jego dziełami, po części dlatego, że jestem profesorem teatru. Z moimi studentami badam dzieła takie jak: „Romeo i Julia”, czy „Sen Nocy Letniej”, lecz nigdy wcześniej nie reżyserowałem „Hamleta”. Oczywiście interesowała mnie ta sztuka, ale nigdy nie miałem okazji jej wyreżyserować. Po raz pierwszy taki pomysł pojawił się w mojej głowie kiedy poznałem Thomasa Marceula. Było to dwa lata temu na warsztatach z Szekspira, które wtedy prowadziłem. Zdecydowaliśmy się wtedy na pracę nad Hamletem. To był początek przygody z tym spektaklem i od tej pory wystawiliśmy tę sztukę w pięciu różnych miejscach m.in. na Festiwalu w Avignon.

Wasza grupa występowała na różnych scenach europejskich i światowych. Czy jest miejsce, które szczególnie zapadło panu w pamięć?
NG: Prawdę mówiąc wolę pracować za granicą niż we Francji. Pracowałem m.in. we Włoszech, San Francisco, Kongo, Armenii. To co najbardziej mnie pociąga to wolność widza do wyrażania swojego zdania na temat sztuki, nie tyle w wymiarze międzynarodowym, co światowym. Chciałbym jeszcze sprostować jedną rzecz, a mianowicie, Teatr Naxos to grupa Thomasa, natomiast moja grupa utworzona w 1993 roku to Les Tréteaux de la Pleine Lune. Choć pracujemy razem, nie jesteśmy powiązani. Można powiedzieć, że połączył nas Szekspir (śmiech).

Czy ma pan swoją ulubioną sztukę Szekspira?
NG: Są dwie sztuki, które szczególnie cenię: „Wieczór Trzech Króli” oraz „Król Lir”. Do grona moich ulubionych należą również „Henryk IV”, „Romeo i Julia”.

„Hamlet, albo koniec dzieciństwa” jest sztuką, gdzie klasyczny dramat szekspirowski spotyka się ze współczesnymi problemami typowego chłopca z rozbitej rodziny. Jak udało się panu połączyć te dwa różne podejścia?
NG: Dla mnie Hamlet to nastolatek. W sztuce mieszają się dorastanie i refleksja. Zdecydowaliśmy się z Thomasem na ten śmiały krok wystawienia Hamleta. Musieliśmy znaleźć inteligentny i logiczny sposób na przedstawienie tego dzieła. W końcu wpadliśmy na pomysł wprowadzenia théâtre d\'objets (gdzie rekwizyty są spersonifikowane i zastępują nieobecne na scenie postaci). W ten sposób Horacego „gra” pluszowy miś, a matkę i ojczyma Hamleta dwie poduszki. Pozwoliło nam to również zawęzić scenę do zamkniętego pokoju chłopca, który stracił ojca. Nie jest jasno powiedziane czy zginął czy odszedł. Matka natomiast próbuje ułożyć sobie życie z nowym mężczyzną, którego nastolatek nie może zaakceptować, gdyż nie jest to jego prawdziwy ojciec. Zamyka się więc w swoim pokoju i rozmawia z różnymi przedmiotami i zabawkami wyobrażając sobie, że to prawdziwe postaci. W ten sposób odbywa długie rozmowy z poduszkami, żołnierzykami, czy swoim ulubionym pluszowym misiem.

Pomimo tak odmiennego przedstawienia możemy znaleźć też wiele podobieństw z Hamletem szekspirowskim.
NG: Tak, te dwie historie są paralelne. Kontekst klasyczny łączy się tu ze współczesnością, ale w obydwu przypadkach mamy do czynienia z teatrem.

Czy łatwo było się zmierzyć z taką postacią jak Hamlet?
TM: Tak i nie, ponieważ z jednej strony to postać, którą się identyfikuję, z drugiej jednak strony jest to postać bardzo znana i często grywana, więc wymagania widowni są duże. Dla mnie jednak Hamlet to osoba o spokojnym usposobieniu. Trudno jest uchwycić prawdziwą naturę Hamleta, gdyż w momencie dziania się sztuki jest on pod wpływem wielu nowych i szokujących dla niego zdarzeń. Taka adaptacja Hamleta pozwoliła mi na zgłębienie prawdziwej osobowości postaci.

Jakie role zazwyczaj pan grywa? Czy ma pan jakąś ulubioną?
TM: Różnorodne. Nie mam ulubionej roli. Może to zabrzmi głupio, ale naprawdę lubię wszystkie moje role. Każdy charakter ma w sobie coś fantastycznego do odkrycia. W moim przypadku zależy to trochę od okresu i nastroju w jakim jestem. Czasami czuję się lepiej w lekkich komediowych rolach, a czasem w głębokich i tragicznych.

Czy Hamlet, którego przedstawiasz zdaje sobie sprawę z otaczającego go świata, czy tak jak u Szekspira jest całkowicie odcięty od rzeczywistości?
TM: Naturalnie, jest odcięty, gdyż siedzi w zamkniętym pokoju. Myślę, że nawet bardziej niż klasyczny Hamlet, ponieważ jedynym łącznikiem z rzeczywistością dla niego jest głos matki. Zamykając się w pokoju ucieka od rzeczywistości, nie chce stawić jej czoła.

Porozmawiajmy trochę o pana grupie Naxos. Kiedy i w jakich okolicznościach powstała?
TM: Grupa powstała w 2000 roku. Moja przygoda z teatrem zaczęła się długo przed grupą Naxos. Zacząłem pracę jako aktor tuż po skończeniu szkoły. Potem uczęszczałem do paryskiej międzynarodowej szkoły aktorskiej im. Jacques Lecoqa, gdzie nauczyłem się bardziej uniwersalnego spojrzenia. Wraz z paroma kolegami z tej szkoły postanowiliśmy założyć grupę Naxos. W 2006 roku podczas warsztatów poznałem Neda i tak zaczęła się nasza współpraca. Świetne jest to, że lubimy podobny rodzaj teatru i często rozumiemy się bez zbędnych słów, co znacznie ułatwia współpracę reżysera i aktora.

Trzymam kciuki za dalsze sukcesy i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś pojawicie się w Gdańsku.
TM: Dziękuję. Życzę miłego spektaklu.

Ada Kozłowska
Gazeta Festiwalowa 2/09
3 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia