O – jak Olga. L – jak Leon

"Kto ukradł jutro?" - aut. Olga Ptak - Wydawnictwo ALBUS

Świat Olgi jest zamkniętą elipsą kojarzącą się z pierwszą literą jej imienia. Nie ma początku, ani końca. Jest jak zamknięty krąg. Świat Leona to nieustanna wspinaczka na szczyt litery L, przypominającej czasami komin. To akt odwagi, a przede wszystkim znak zmagania się z rzeczywistością, przypominającą niezdobyte szczyty. Świat Olgi-Mamy to wycinanki, poskładane z jej gotowego przeszłego i obecnego życia. Leon-Syn zaczyna go dopiero poznawać, więc jest rysowany. Raz to w kształcie drogi, która nagle rozgałęzia się na dwie, znów to staje się jeziorem w kształcie serca, na brzegu którego widnieje jego samotna sylwetka.

Dwa światy? Czy tylko jeden? Bardzo trudno znaleźć odpowiedź. Ale i sama oprawa plastyczna autorstwa Dominiki Czerniak-Chojnackiej zdaje się być pomocna w jej szukaniu. Obwoluta bowiem łączy dwa egzemplarze. Pierwszy to książka, napisana przez Olgę-Mamę, drugi to wypowiedź Leona-Synka. Może właśnie to obwoluta jest znakiem wszystkiego, co łączy dwie oddzielne osobowości, charaktery, emocje. To okładkowe spoiwo jest przede wszystkim jednak oznaką wspólnej tkanki - matki i dziecka.

I jeszcze ważna rzecz. Na skrzydełkach obwoluty znajdują się dwie wypowiedzi. Olga Ptak wyjaśnia, dlaczego napisała tę książkę, natomiast Iwona Wierzba argumentuje, z jakiego powodu ją wydała. To dwa ważne klucze do otwarcia zamkniętego w niej świata dziecka autystycznego oraz jego bliskich.

W książce napisanej przez matkę, każdy rozdział poprzedzony jest refleksyjnym cytatem, odnoszącym się do jego treści; podpowiadającym poruszane w nim problemy. Poszczególne rozdziały koncentrują się na tych obszarach życia, w których funkcjonuje matka z niepełnosprawnym dzieckiem. A przede wszystkim ono samo. Olga Ptak opisuje wszystkie poziomy codziennej egzystencji, w której funkcjonują razem z tatą.

Nie pomija najmniejszego szczegółu. A zatem, wychodzi od tego, jak postrzegane jest przez innych dziecko niepełnosprawne, takie, u którego w fizycznej powierzchowności nie ma widocznych znaków jego inności. Bo są one ukryte w jego wnętrzu, w jego emocjach, psychice, w jego odbieraniu ludzi i bodźców zewnętrznych. Przytaczanie przykładów z życia jest bardzo skuteczną metodą, ponieważ koreluje ono w sposób bezpośredni z naszymi własnymi reakcjami i poglądami. Bo książka ta stawia czytelnika w stanie bezustannej konfrontacji z nim samym i rezonuje go z postępowaniem ludzi reagujących na zachowanie dziecka autystycznego. I to jest jedno z jej najsilniejszych emocjonalnych źródeł, podkreślane dodatkowo stosowaną w narracji formą bezpośredniego zwracania się do czytelnika, np. – „Dlatego powiem ci raz jeszcze – to nieprawda, że organizmy rodziców dzieci niepełnosprawnych w cudowny nadludzki sposób są przystosowane do wszystkich wyzwań i zmagań, że ze wszystkim sobie radzą czerpiąc energię z kosmosu". Im bardziej emocje autorki przybierają na sile, tym głębiej są odbierane przez czytającego, u którego otwierają się po kolei wszystkie pokłady uczuć, a przede wszystkim jego wiedzy na temat osobowości autystycznego dziecka.

Autorka przedstawia bardzo skomplikowaną organizację służby zdrowia, która jawi się jak przeogromny biurokratyczny aparat, obwarowany przepisami, zarządzeniami, ustawami, itp. Pisze jak trudno połączyć wizyty u kilku lekarzy o odmiennych specjalizacjach, żeby zdiagnozować aktualny stan zdrowia dziecka. Pisze o reakcjach osób z jego najbliższego otoczenia, o przypadkowych ludziach (na ulicy, w miejscach publicznym) i ich reakcjach na jego zachowanie. A jest ono takie właśnie jakie jest, ponieważ stan wiedzy, choćby tej podstawowej, jak należy właściwie odnieść się do dziecka zachowującego się nagle „inaczej niż wszyscy", jest naprawdę bardzo ograniczony. Prawie żaden. Bo cała narracja autorki sprowadza się również i do tego, byśmy jako znajomi, czy społeczeństwo reagowali z większą empatią, wrażliwością, tolerancją i wyczuciem w obliczu takich sytuacji. Tymczasem reagujemy z „wdrukowanymi od pokoleń kalkami" wyniesionymi z rodzinnych domów. I to reagujemy szybko, udzielając „rad", jak matka powinna postępować z dzieckiem.

Wreszcie autorka pisze i o samej matce, o jej pozycji wobec dziecka, wobec rodziny, najbliższych, przyjaciół, znajomych i nieznajomych w przestrzeni publicznej. Pisze o jej „samotności" w zmaganiach się z codziennymi problemami związanymi z „innym" dzieckiem. Refleksje, spostrzeżenia, z którymi dzieli się z czytelnikiem, obrazują przede wszystkim jej wnętrze, stany pełnej gotowości do walki o prawa dla niego. Obrazują też bezsilność, chwile zwątpienia, a także wybuchy „wściekłości", niezgody na istniejący stan rzeczy. Autorka opowiada o wszystkich emocjach, przeżywanych stanach psychicznych, o uczuciach pozytywnych i negatywnych.

Narracja w drugiej części prowadzona jest w pierwszej osobie i stylizowana jest na język dziecka. Teraz opowiada Leon. O tym, że ma w głowie zepsutą antenę, że słowa gubią mu się po drodze, że lepiej się czuje, gdy nie musi ich używać. Mówi też o tym, dlaczego „nie możemy się porozumiewać ze sobą tak po prostu, patrząc do swojej głowy i widząc myśli". Opowiada, co się z nim dzieje w środku, kiedy coś wydarza się „nagle", a nie „po kolei" lub co gorsza, „wszystko naraz". Odzwierciedleniem „chaosu" w głowie i ciele chłopca są rozsypane na kartkach książki literki tworzące jego imię. Warto w tym miejscu zauważyć, że autorka projektu graficznego i ilustracji, Dominika Czerniak-Chojnacka z niezwykłą wrażliwością i plastycznym zmysłem, oddaje poprzez rysunki stany psychiczne Leona. Oszczędne barwy, głównie odcienie czerwieni, czerni to idealna także i w formie egzemplifikacja jego przeżyć i świata, w którym żyje.

Chłopiec opowiada o tym, jak trudne jest jeżdżenie autobusem, jak okropnie pachną niektórzy panowie. A kiedy panuje w nim tłok, najchętniej uciekłby i wtedy zaczyna „uderzać rękami albo głową, żeby wydostać się z tego zapachowego więzienia". – „To jest za dużo dla mojego nosa, który zaczyna wysyłać prądy do głowy i ona mnie wtedy zaczyna bardzo boleć" - czytamy. – Leon opowiada o przeżywanych sytuacjach i towarzyszących im stanach uczuciowych. O pragnieniu bycia rozumianym. Opisuje wszystkie uczucia, i te dobre, i te złe. Mówi o tym, że najwięcej kłopotów ma w związku z wpadaniem w złość. Na przykład. –„ Złoszczę się, gdy mówię do kogoś w głowie, a on mnie nie słucha i chce mnie zmusić, żebym powiedział to przez buzię – słowami" – zwierza się. Jego opowieść o sobie kończy się marzeniami o posiadaniu najlepszego przyjaciela. Takiego, który nie robiłby niczego NAGLE; takiego, „który lubiłby mnie, gdy jestem sobą"...

W książce Matki pada wiele słów, jedne są oskarżeniem, inne spowiedzią, a jeszcze inne nazywają negatywne reakcje i emocje, z którymi spotyka się ona i jej dziecko ze strony ludzi. Narracja służy nadrzędnemu celowi – ma pokazać status matki i jej niepełnosprawnego dziecka. Książka Syna to emocjonalna opowieść o tym, co czuje, co przeżywa, co jest dla niego najtrudniejsze i wokół czego koncentrują się jego pragnienia. I chociaż, na pozór, wydaje się, że każde z nich należy do swojego odrębnego świata, to tak nie jest. Bo to my wszyscy, powinniśmy razem z nimi tworzyć jeden wspólny świat.

I jeszcze jedno. Opowieść Leona kończy rysunek wyobrażający go siedzącego i uśmiechniętego, na galopującym przed siebie koniu-jednorożcu. Którego róg, według starych wierzeń, ma moc oczyszczającą i jest skutecznym środkiem na wszelkie choroby. Rysunek ten skojarzył mi się z książką „Opowieść ojca" Ruperta Isaacsona, wydaną przez „Naszą Księgarnię". Rupert podejmuje wraz z autystycznym synem Rowanem daleką podróż do mongolskich szamanów, bo wierzy, że ci pomogą jego dziecku. Ojciec opowiada o zmaganiach z chorobą, odsłania przeżywane emocje. Towarzysząc tej podróży, czytelnik zadaje sobie pytanie, czy sposób leczenia, jaki wybrał jest słuszny? Czy tak niebezpieczna dla syna wyprawa spełni oczekiwania ojca i matki? Czy go uzdrowi? Czy Rupert Isaacson zniechęcony małą skutecznością działań terapeutycznych i medycznych w USA znajdzie ratunek w Mongolii? Warto poznać i tę opowieść o emocjach rodziców i poszukać w niej tego, co jest wspólne. By również odpowiedzieć na pytanie, czy przypadkiem miłość, w imię której pomagamy dziecku, nie jest najskuteczniejszą terapią...

Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
26 maja 2020
Książki
Kto ukradł jutro?
Portrety
Olga Ptak

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...