O miłości i śmierci z przymrużeniem oka

"Czarodziejska góra" - reż. Hendrik Mannes - Teatr Malabar Hotel i Białostocki Teatr Lalek

Najbardziej znaną powieść Tomasza Manna "Czarodziejską górę" będzie można obejrzeć na scenie Białostockiego Teatru Lalek. To koprodukcja BTL-u i Teatru Malabar Hotel. Premiera 13 listopada.

- Jakiś czas temu wpadliśmy na pomysł, że z Teatrem Malabar Hotel wystawimy "Czarodziejską górę" - wspomina Jacek Malinowski, dyrektor Białostockiego Teatru Lalek. - Jak na literaturę niemiecką przystało, zaprosiliśmy reżysera z Niemiec - Hendrika Mannesa.

Za dramaturgię odpowiada Marcin Bartnikowski, a za współpracę reżyserską - Antonia Christl. Scenografię i kostiumy przygotowali Marcin Bartnikowski i Marcin Bikowski, a lalki - Marcin Bikowski. Muzykę skomponowała Anna Stela. W spektaklu występują aktorzy z zespołu BTL-u: Błażej Piotrowski i Wiesław Czołpiński oraz studenci Akademii Teatralnej - Magdalena Dąbrowska i Cezary Jabłoński, a także kompozytorka Anna Stela oraz Marcin Bikowski i Marcin Bartnikowski. Spektakl jest realizowany dzięki stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznanego Marcinowi Bartnikowskiemu na napisanie scenariusza. Projekt wsparli także finansowo prezydent miasta i urząd marszałkowski.

Nerwowa energia i współczesne tematy

- Ten spektakl wpisuje się w działalność Teatru Malabar Hotel, który "przysysa się" do innych teatrów i wystawia przedstawienia na ich scenach - mówi Marcin Bartnikowski z Teatru Malabar Hotel. - Na scenie BTL-u wystawialiśmy już "Wesele", "Mewę" czy "Mistrza i Małgorzatę". Teraz współpraca jest najściślejsza. Zespół aktorski jest połączony - doświadczeni artyści grają ze studentami Akademii Teatralnej.

I dodaje: - Z pewną bezczelnością bierzemy się za duże tematy - a takim bez wątpienia jest "Czarodziejska góra" - i sprawdzamy, czy to będzie katastrofa.

Reżyser Hendrik Mannes przypomina, że "Czarodziejska góra" Tomasza Manna to dzieło sprzed około 100 lat. Przepowiada kataklizmy, które spadły na Europę w XX w. Posiada też pewien rodzaj nerwowej energii.

- Tomaszowi Mannowi w pisaniu tej powieści przeszkodziła I wojna światowa - mówi reżyser. - Wstrzymał nad nią pracę, potem do niej wrócił. Społeczeństwo przez ten czas się zmieniło i stwierdził, że jego dotychczasowa praca nie ma już takiej wartości. Zaczął przepracowywać temat, przepisywać książkę. Myślę, że to dało właśnie pewną nerwową energię.

- Czytając tę powieść, odkrywaliśmy na nowo tematy, które brzmią wciąż współcześnie - dodaje Bartnikowski.

Komediowy początek, dalej powaga

W "Czarodziejskiej górze" 23-letni Hans Castorp jedzie do Szwajcarii, by odwiedzić kuzyna, który przebywa w sanatorium "Berghof" dla gruźlików, położonym wysoko w górach. Pobyt zaplanowany na 3 tygodnie w rezultacie trwał 7 lat. Przerwał go dopiero wybuch I wojny światowej. Świat zastany przez Castorpa "na górze", tak odległy od normalności i różny od tego na "nizinie", to po mistrzowsku sportretowane panopticum napotkanych tam ludzi, dla których czas - konstytutywny czynnik powieści - upływa bez celu i bez refleksji. Dni spędzają pomiędzy jadalnią a leżakami sanatoryjnymi. Castorp wdaje się jednak w pełne humanistycznych idei rozmowy.

Bartnikowski zwraca uwagę, że powieść Manna jest rodzajem negatywnej utopii o społeczeństwie, które nie musi pracować. To także swoista odpowiedź na opowiadanie "Śmierć w Wenecji".

Antonia Christl dodaje: - Ten spektakl zaczyna się komediowo, a potem rzecz nabiera coraz większej powagi.

Elektronika, kościotrup i duży dystans

Muzykę do spektaklu przygotowała Anna Stela:
- Inspiruję się projektami scenograficznymi, kostiumami i scenariuszem. Staram się, by muzyka dodała jeszcze jedno piętro, żeby otwierała nowe przestrzenie w spektaklu.

Będzie to muzyka elektroniczna z dodatkiem klasyki, wykorzystany zostanie także jeden standard jazzowy.

- To będzie dziwny, ale bardzo ładny miszmasz - tak z kolei zapowiada scenografię Marcin Bikowski.

Towarzyszy jej pewna umowność. Wykorzystane zostaną lalki, formy plastyczne, nie zabraknie grania obrazem. Zagra też drewniana lalka kościotrupa zaprojektowana przez Wiesława Jurkowskiego do przedstawienia "Niech żyje Punch!".

- Przez przypadek znaleźliśmy ją w magazynie, była fragmentem dekoracji. Zaczęliśmy próby z tą lalką, inspirowała nas do działania - przyznaje Bikowski.

W warstwie plastycznej odnaleźć będzie też można inspirację rzeźbą baroku hiszpańskiego.

Jak zapewnia Bikowski: - Do tematu śmierci i miłości podchodzimy z dużym dystansem i przymrużeniem oka.

Premiera spektaklu odbędzie się 13 listopada o godz. 18.00. Spektakle przedpremierowe zaplanowano 10, 11 i 12 listopada. Przedstawienie trwa około 4 godzin.

Anna Dycha
bialystokonline.pl
12 listopada 2016
Portrety
Hendrik Mannes

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...