O Nowym Teatrze będzie głośno

rozmowa z Dominikiem Nowakiem

- Bardzo mi zależy na tym, żeby w mieście panowało przekonanie, że jesteśmy bardzo fajnym miejscem, w którym dużo się dzieje i do którego mogą przychodzić wszyscy. Jesteśmy jedynym teatrem dramatycznym w Słupsku. Chcemy ściągnąć tu młodych ludzi. Chcę też, żeby ten teatr i Słupsk kojarzony był jako nowoczesny inkubator sztuki - mówi Dominik Nowak, dyrektor Nowego Teatru.

Dominik Nowak, nowy dyrektor słupskiego Nowego Teatru, mówi o swoim pomyśle na zawodową scenę dramatyczną.

Zgodnie z kontraktem, będzie pan dyrektorem Nowego Teatru do końca sierpnia 2019 roku. Jaki teatr chce pan po sobie zostawić?

- Bardzo mi zależy na tym, żeby w mieście panowało przekonanie, że jesteśmy bardzo fajnym miejscem, w którym dużo się dzieje i do którego mogą przychodzić wszyscy. Jesteśmy jedynym teatrem dramatycznym w Słupsku. Chcemy ściągnąć tu młodych ludzi. Chcę też, żeby ten teatr i Słupsk kojarzony był jako nowoczesny inkubator sztuki, gdzie można przyjechać, zrobić projekt i pokazać go publiczności. Chciałbym, żeby przyjeżdżali tu studenci szkół teatralnych i żeby o tym miejscu dużo się mówiło. Chcemy też wyjść z naszymi działaniami w miasto. Być może więc niektóre spektakle będą się odbywały nie w budynku, tym bardziej że teatr podnajmuje salę od filharmonii. Chcę, żeby każda premiera była wydarzeniem.

O Nowym Teatrze jest ostatnio głośno z powodu jednej z pańskich pierwszych decyzji. Podobno zdjął pan z afisza "Love Story".

- Ponieważ teatr posiada potężny repertuar, w dużej mierze fikcyjny. "Love Story" jest w repertuarze, ale to drogi tytuł i generuje spore koszty. A sytuacja finansowa teatru jest trudna. Zagraliśmy ten spektakl już kilka razy. On jest, czeka i jeżeli będziemy mieli lepszą sytuację finansową, to będziemy go grali. W styczniu za to brawurowo wrócił "Testosteron". Bardzo się z tego cieszę. My oczywiście będziemy przygotowywać nowy repertuar, ale też będziemy starać się wznawiać te rzeczy, które są sprawdzone. "Testosteron" jest jedną z takich pozycji.

Ma pan już listę tytułów do wznowienia?

- Rozmawiamy o tym z zespołem teatru, aktorzy mi doradzają. Ja też zobaczę je na wideo. Proszę się spodziewać, że w najbliższym czasie pojawią się stare nowości.

Ale nie musicale, które lubił poprzedni dyrektor Zbigniew Kułagowski.

- Poprzedni dyrektor był muzykiem, ja jestem człowiekiem teatru. Teatr dramatyczny lubi muzykę i planujemy spektakle muzyczne, ale główny nacisk będzie kładziony na tekst, scenę, a nie na muzykę. Nowy Teatr będzie bardziej dramatyczny niż muzyczny.

Pierwsza premiera pod pana kierownictwem planowana jest na kwiecień. Będzie to "Ulica" słupskiego pisarza Daniela Odiji. To ukłon w stronę mieszkańców Słupska?

- Miasto posiada swoje zasoby kulturalne i powinno się nimi chwalić. Daniel jest świetnym autorem, tekst jest i aktualny, i lokalny. "Ulica" to jedyna pozycja, która powinna otwierać moją dyrekturę.

Planuje pan otwarte trzecie próby generalne?

- Nazywam je premierami studenckimi. W Słupsku jest wielu studentów. Pewnie nie dysponują oni grubymi portfelami, dlatego chcemy im zaproponować spektakle jeszcze przed premierą.

Będzie pan reżyserował spektakle w Nowym Teatrze?

- W kontrakcie mam zapisane zrobienie jednej premiery w roku. Zależy mi jednak na tym, żeby do Słupska przyjeżdżali realizatorzy z całej Polski. Ludzie młodzi, dobrze się zapowiadający. Planujemy też koprodukcje z innymi teatrami, z Tomaszem Karolakiem, z Teatru Nowego z Krakowa przyjedzie prawdopodobnie Edward Linde-Lubaszenko, który będzie grał w przedstawieniu Piotra Siekluckiego. Ale oczywiście największą wartością naszego teatru jest jego zespół i on będzie eksploatowany.

A będzie uzupełniany, powiększany?

- Miasto zapowiedziało, że w ciągu trzech lat na zwiększenie etatów szansy raczej nie ma. Ale ten zespół jest bardzo dobrze dobrany, dobrze zbilansowany. Są młodzi, piękni, są śmieszni, bardziej poważni. Ja jako człowiek z offu, jestem wielkim zwolennikiem zespołów. Zespół jest podmiotem najważniejszym. Bo czym jest teatr? Teatr jest zespołem.

Jeszcze kilka miesięcy temu dyskutowano między innymi pomysł połączenia teatru dramatycznego z lalkowym. Dostał pan zapewnienie, że Nowy Teatr będzie jednostką samodzielną?

- Wątpię, żeby teatr lalkowy był naszym naturalnym partnerem. Zapewniam, że przez najbliższe trzy lata i osiem miesięcy nic takiego jak połączenie się nie wydarzy. Sytuacja teatru jest ciężka, ale będziemy robić wszystko, żeby była stabilna.

Rozmawiał pan z władzami miasta o siedzibie teatru? Teraz korzysta on z gościny filharmonii...

- Naturalną wypornością takiego teatru jest sala na 250 miejsc, kameralna. Ta filharmonii ma ich ponad 400. Mała scena, którą mamy, jest za mała. Planujemy jej remont, będziemy zmieniać ustawienie sceny, ona będzie mobilna. Tam na widownię wejdzie 100 osób, może czasem nawet troszeczkę trochę więcej. Oczywiście teatr powinien mieć swój budynek. Obiecałem na komisji, że zaproponuję miastu między innymi pozyskanie budynku, który byłby interdyscyplinarną przestrzenią sceniczną, gdzie mieściłyby się instytucje kultury scenicznej. Mam świadomość, że jeśli to się nie wydarzy w tym rozdaniu unijnym, czyli do roku 2020, to potem może już być bardzo ciężko.

Zaczynał pan karierę zawodową w Teatrze Nowym w Krakowie...

- ...w Słupsku też zaczynałem. Jedenaście lat temu Michał Zadara robił z Janem Peszkiem "Szaloną lokomotywę". Ja wtedy byłem studentem i przyjechaliśmy tutaj trochę na wakacje, trochę na próby. Robiliśmy wtedy "Hamleta Maszynę" na małej scenie.

Wróćmy jednak do krakowskiego teatru. Poruszane są w nim kontrowersyjne tematy, na przykład homoseksualizm w PRL, czy molestowanie seksualne katolickich księży. Czy słupski teatr też będzie poruszał tematy kontrowersyjne?

- Na pewno nie będziemy się cenzurować, ale programowo nie będziemy też szokować. Teatr offowy w Krakowie, gdzie teatrów jest wiele, musi się czymś wyróżniać. Tworzenie wyrazistego repertuaru jest też formą prowadzenia PR-u. Tam działa duże środowisko młodych ludzi przy szkole teatralnej. Siłą rzeczy ten bunt się tam wylewa. Nie chcę się angażować po stronie społecznej czy politycznej. Teatr powinien być uniwersalny.

Ile pan planuje premier w sezonie?

- Zobowiązałem się do robienia czterech premier w sezonie. Oprócz tego planuję też realizować dwa programy. Jeden z nich będzie skierowany do studentów szkół teatralnych. W jego ramach będzie powstawała jedna premiera. I kolejna będzie powstawała w ramach działań offowych.

A propozycje naszych aktorów?

- Jak najbardziej. Hanna Piotrowska zaproponowała zrobienie spektaklu o Violetcie Villas. Planujemy przygotowanie takiego spektaklu w koprodukcji z Teatrem Nowym w Krakowie jeszcze w tym sezonie.

Będą lektury, komedie, spektakle ambitniejsze? Dla każdego coś miłego?

- Będzie jeden spektakl edukacyjny. Tomasz Karolak chce zrobić spektakl dla dzieci, bardzo zainteresowała go historia słupskich czarownic. Będzie też spektakl eksperymentalny, dla młodej publiczności, z którym moglibyśmy jeździć na festiwale, dramat, czyli spektakl dla wszystkich i jedna komedia.

Pan też będzie grał?

- Teatr bardzo uzależnia i ciężko bez niego żyć. Mój plan był taki, żeby nie grać, ale nie wiem, czy wytrzymam.

Dogrywa pan teraz jakieś spektakle?

- Muszę jeszcze jechać do Kielc, gdzie gram w "Poskromieniu złośnicy". Styczeń jest miesiącem, w którym kilka spraw muszę jeszcze wyczyścić, żeby potem móc płynnie przejść do Słupska.

A program "Betlejewski. Prowokacje", w którym też pan gra? Podobnie jak krakowski Teatr Nowy. ten program też sięga po tematy zaangażowane społecznie...

- Celem tego programu jest badanie zachowań ludzkich w wyreżyserowanym, ale jednak naturalnym środowisku. Polega on na tym, że są ukryte kamery, dzieje się coś dziwnego, a my patrzymy, jak ludzie na to zareagują. Ten program jest bardzo zaangażowany społecznie. Skończyliśmy drugi sezon. Nie wiem, jakie są plany telewizji. Może ja tam też będę.

Czego panu życzyć na starcie?

- Wyzwań.

Tych chyba panu nie zabraknie.

- A prywatnie, to żeby mi się udało przetrwać ten okres rodzinnie. Mam nadzieję, że uda nam się to wszystko poskładać z żoną i dziećmi.

Które jeszcze Słupska nie widziały?

- Jeszcze nie...

***

Dominik Nowak

Aktor, reżyser, absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Od października 2015 roku jest studentem Podyplomowego Studium Menedżerów Kultury Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Jest współzałożycielem Teatru Nowego w Krakowie, autorem projektów teatralnych, pedagogiem teatralnym, autorem dramatów i scenariuszy filmowych, laureatem kilku nagród za działalność artystyczną i organizacyjną. Prowadził agencje produkcji teatralnej i filmowej. Zagrał kilkadziesiąt ról w teatrze, filmie, serialach i programach telewizyjnych, występuje również jako prezenter estradowy. Od kilku lat mieszka w Warszawie. Ma żonę i dwoje dzieci.

Daniel Klusek
Głos Pomorza
25 stycznia 2016
Portrety
Dominik Nowak

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...