O prawdzie w „Czarnych motylach"

"Czarne motyle" - aut. Joanna Marcinkowska - Wydawnictwo Ridero

Pisanie nie jest łatwym zadaniem, a mimo tego tak wielu decyduje się to czynić. Jedni robią to dla posłuchu, inni dla siebie. Jedni traktują to śmiertelnie poważnie, a inni bardziej w kategoriach rozrywki. I dla każdego powinno znaleźć się miejsce. Nie inaczej jest z poezją, która jakby nie patrzeć, jest formą pisania. Ale poezja umiera. Podobno nikt nie chce jej czytać.

Trzeba temu jednak dość jednoznacznie zaprzeczyć. Wiele osób pisze - najczęściej do szuflady. Jednak tak niewielu z nich wydaje swoje książki. A przynajmniej takie jest przekonanie. Musimy jednak spojrzeć szerzej, gdyż jak się okazuje sprawa nie jest już taka prosta.

Jest mnóstwo grup nieoficjalnych i tych nieoficjalnych nieco mniej, które całkiem dobrze radzą sobie w przestrzeni internetowej. Ale książki poetyckie okupują półki miesiącami. Problemem w tym aspekcie jest to, że niewielu twórców ma szansę na pokazanie się w papierowym wydawnictwie. Wynika to z tego, iż środowiska literackie, szczególnie te "uznane" są niezwykle hermetyczne. Dodatkowo dochodzi do tego pewien preferowany sposób pisania. I w ten sposób mamy szlaban na twórczość "zwykłą". Tutaj wychodzi nam naprzeciw metoda selfpublishingu, tak bardzo krytykowana przez owe środowiska. Prawdą jest, że może tutaj wydać każdy i nie każda publikacja jest tak wartościowa jak byśmy tego oczekiwali. Ale niejednokrotnie jest to jedna z niewielu możliwości na zaistnienie w klasycznej formie książkowej. Wynika to zarówno z dostępności jak i kryteriów ekonomicznych. Niestety w dzisiejszych czasach mało który twórca może liczyć na jakikolwiek zarobek na swoim dziele. Raczej powinien się liczyć ze sporym wydatkiem. Innym rozwiązaniem są coraz popularniejsze wydawnictwa autorskie, ale o tym innym razem.

Metodą selfpublishingu wydane są "Czarne motyle". Jest to poetycki zapis z dwóch lat życia autorki Joanny Marcinkowskiej. Jak sama poetka wspomina są to wiersze melancholijno-depresyjne. Nie znajdziemy tutaj tak modnych w szerokich nurtach odniesień politycznych, czy światopoglądowych. Jest to raczej osobisty zapis zmagań ze światem, sobą, bliskimi i dalekimi ludźmi, stratą i tęsknotą. Nie znajdziemy tutaj żadnych udziwnień, tak ostatnio modnych, ani słów powszechnie uznanych za wulgarne (często pojawiających się w najnowszej "poezji"). Jest to świat zamknięty, a jednocześnie tak nam bliski – osobisty. Szczególnie gdy zmagamy się z jakąś stratą. Znajdziemy tutaj "śmiertelny spokój" z wiersza "Oczy", który tak trafnie oddaje zamykanie się w tych trudnych momentach na świat zewnętrzny. To moment, gdy zakładamy nasze "maski", a w środku "stoimy na zgliszczach prawdy/rozglądamy się wokół/zagubieni i smutni/jak bezdomne psy".

Szczególnie przebija tutaj tęsknota za drugim człowiekiem. To naturalne dla każdego z nas. Tęsknota jest jednym z najsilniejszych uczuć miotających człowiekiem, przenikająca go "aż do podszewki kości". W czym tkwi siła "Czarnych motyli"? W naturalności – nic tutaj nie jest na siłę. Wszystko jest szczere i nawet takie "wcinanie marmuru" z wiersza "Horyzont czasowy" jawi się jako naturalna kolej rzeczy. Czy jest tutaj nadzieja? Chyba nie. I właśnie to jest prawdziwe. Bo w najtrudniejszych chwilach wszyscy wokół chcą nas pocieszyć – szczerze lub dla zaspokojenia własnego sumienia.

Ale życie jest brutalne. Najczęściej po prostu nie ma nadziei. I nawet jeżeli wydaje się, że "Non omnis moriar", to jak słusznie zwraca uwagę autorka, najczęściej "spaceruję jako strzęp/udaję człowieka". Często sama prawdziwa potrzeba pisania pojawia się z własnych przeżyć. Nie potrzeba tutaj udziwnień. Stąd bierze się siła, która trafia do czytelnika. Tą siłą jest także dom. Pojawia się on jako skrawek ostoi w zamykającym tom wierszu "Kotlina 2" gdzie "...można tam uciec/przestrzeń przyjmie każdego/czerwone spojówki odzyskają kolor". Ale żeby była jasność, że nie jest to remedium na wszystkie bolączki, wiersz zamykają wersy "wracam tam jak pustelnik/niezauważenie".

Poezja powinna ewoluować. Dlatego już prawie nie znajdziemy rymów. Może to być droga po wertepach języka, błądzenie po aktualności świata lub bezsensowny krzyk tłumu. Jednak jej esencją musi być prawda. Bez niej są to po prostu litery postawione na sztorc, które po chwili bezładnie rozlecą się pod wpływem upływającego czasu.

Bartosz Konopnicki
1 marca 2021
Książki
Czarne motyle

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...