O rewolucji wciąż marzymy.

„Szewcy" - reż. Justyna Sobczyk - Narodowy Stary Teatr w Krakowie

Sobczyk zrobiła spektakl o teatrze, spektakl o losie aktora. Dużo w nim zwątpienia, dużo żalu, dużo frustracji. I mało Witkiewicza.

Szczególnie ciekawa jest przestrzeń, scenografia. Dużo bieli, światła, podłoga w szachownicę i kraty otaczające aktorów. Znajdujemy się na małej scenie Starego, która nieco przypomina zakład szewski - gdzieniegdzie stoją maszyny szewskie, dostrzec można porozrzucane materiały i buty, a nieco nowoczesny salon gier - na wprost widowni umieszczone jest koło, na którym zawieszono buty, niczym koło fortuny.

Spektakl rozpoczyna się od żartobliwego wystąpienia Martyny Krzysztofik i Szymona Czackiego, którzy za parę chwil staną się Czeladnikami, a ich postacie zostaną przyćmione przez bohaterów pierwszoplanowych - czy też raczej przez starszych stażem kolegów, „aktorów wybitnych". To właściwie śmiech przez łzy - ich wypowiedzi są dość zabawne, dzielą się z publicznością teatralnymi grepsami, ale w każdej wypowiedzi wyczuć można pewne rozczarowanie i frustrację towarzyszące młodszemu pokoleniu na deskach teatru. Kiedy przyjdzie na nie czas, kiedy przyjdzie czas, aby to ono zasiadło na mistrzowskim fotelu? A może należy zapytać - czy to możliwe, aby ten czas nadszedł? Jak osiągnąć nieosiągalne?

Widmo mistrzów teatralnych unosi się przez cały spektakl. Ukryci są w butach - pozostałościach nie tylko po dawnych kostiumach, ale po wybitnych rolach. I tak na przykład Anna Dymna towarzyszy zespołowi „Szewców".

Na scenie pojawiają się także Aktorzy „Projektu Witkacy": Anna Komorek, Ireneusz Buchich de Divan oraz Paweł Kudasiewicz. Wchodzą z widowni. Przerywają spektakl. Jak się dowiadujemy, na codzień pracują w zupełnie odległych od pracy aktorskiej zawodach, także dorywczo. Na scenie zadają trudne, choć ważne pytania - o Witkiewicza, o teatr, o warsztat.

Zaskakuje - choć może nie powinna - przewrotność w obsadzeniu ról. Prokuratora Scurvy'ego gra Małgorzata Zawadzka, zaś Księżnę Irinę Wsiewołodoną Radosław Krzyżowski. Zabawa formą? Zabawa Witkiewiczem? Próba złamania staroświeckiego paradygmatu płci? Czasem przecież lepiej być modnym, niż staroświeckim. Co jednak pewne - Sobczyk przełamała jedną konwencję, aby objawić ogólną ideę umowności w teatrze. Zabieg zamiany ról moim zdaniem wyszedł na dobre - nieco dziwi, nieco burzy, nieco pociąga.

Drugi akt zupełnie odbiega od tekstu Witkiewicza. Aktorzy znajdują się w poczekalni - rozmawiają o pracy w czasie pandemii. Spektakl miał premierę w 2017 roku, zatem druga część spektaklu zdecydowanie została zmieniona, przepracowana raz jeszcze tak, aby poruszyć w niej bieżące tematy społeczne. Aktorzy „Projektu Witkacy" opowiadają o swoich doświadczeniach związanych z poszukiwaniem pracy jako osoby z niepełnosprawnością, natomiast Aktorzy Starego Teatru - o braku możliwości rozwoju swojego zawodu. Dzielą się swoimi obawami, wątpliwościami. Postawione zostaje pytanie, które zadał sobie chyba każdy świadomy widz: Czy teatr jest nam w ogóle potrzebny? To pytanie jeszcze półtora roku temu mogło się zdać absurdalne. Dziś - po ponad rocznym ograniczeniu działalności teatrów - to pytanie staje się zasadne i konieczne.

O ostatniej części „Szewców" Sobczyk trudno pisać, bo sama część nie jest łatwa. Ta scena jest końcem, jest podsumowaniem wszystkich wątków dotyczących pracy aktora. Na scenę wychodzi Krzysztof Globisz jako Hiper-Robociarz, choć rola, w jaką się wciela, nie jest tak istotna - ważne jest to, co dzieje się z Aktorem, co dzieje się w nim. „Mistrz teatralny", kreator wybitnych ról po przebytej chorobie walczy z tekstem, każde słowo próbuje wypowiedzieć jak najzrozumialej, choć pełna wyraźność jest nieosiągalna. Doświadczamy próby osiągnięcia niemożliwego. Doświadczamy także pewnego zaprzeczenia „wielkiego aktorstwa" polegającego na dobrej dykcji, donośnym tonie, sprawności fizycznej. „Wielkie aktorstwo" to warsztat, który się szlifuje, to nieustające próby. Czy mit aktora-mistrza upada?

Wbrew pewnej odległości od dramatu Witkiewicza, wbrew odejściu od tradycyjnego jego wystawiania spektakl Sobczyk jest spektaklem ważnym, spektaklem wartym uwagi. Ze względu na świeżość adaptacji, na warstwę plastyczną, na obszerne nawiązania do warsztatu aktorskiego, na ciekawe role, na kwestie społeczne i na monolog Globisza.

Aleksandra Górecka
Dziennik Teatralny Kraków
12 lipca 2021
Portrety
Justyna Sobczyk

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...