O robakach

"Przemiana" - reż: Magdalena Miklasz - Narodowy Teatr Stary w Krakowie

W każdym z nas tkwi robak: karmimy go straconym czasem, złudzeniami, złością, obojętnością i melancholią. Rośnie, przybiera na sile, aż w krytycznym momencie stara się wyjść na światło dzienne. Gdy zaciskamy zęby, dusi się i maleje. Jednak co może się zdarzyć, gdy zło w nas tkwiące bierze górę nad silną wolą? Przyjrzyjmy się "Przemianie", która zachodzi na deskach Teatru Starego w Krakowie

Mieszkanie przeciętnej, średniozamożnej rodziny. Pośrodku ustawiony stół, na którym leżą jabłka, stanowi centrum tego domowego ogniska. Jest ostatnią twierdzą, jaka trwa nienaruszona w obliczu późniejszych dziwnych wydarzeń. Po prawej stronie ustawiona jest maszyna do szycia. Za nią znajduje się fotel, na którym wypoczywa pan domu. Z lewej strony, w oddali, stoi rozstawiony pulpit z nutami, przy nim ćwiczy młodsza córka. Bliżej widowni widać skromny pokoik głównego bohatera, Gregora Samsy, składający się z łóżka obniżonego względem sceny i okna. Dni upływają w tym domu leniwie, monotonnie, na słuchaniu radia, albo skrzypiec, szyciu na maszynie, jedzeniu jabłek przy odczytywanej gazecie. Spokojny klimat domu zaburza Gregor – wpadający jak burza z pracy, padający jak kłoda na łóżko, zrywający się na dźwięk budzika i wybiegający do pracy. Ten sam schemat, materiał jednak wyczerpuje się: mężczyzna pewnego dnia nie wstaje do pracy. Wzbudza tym konsternację rodziny, zdziwienie pracodawcy. W swym pokoju-kokonie przechodzi przeobrażenie, na zewnątrz powłoki skórnej, złożonej z człowieczego DNA, wychodzi robak, karmiony tłumionym niepokojem.  

Co dzieje się z rodziną? Z początku stara się zachować spokój, mając nadzieję, że problem niezauważony nie istnieje. Ale nawet najmłodsza siostra ulega zbiorowej frustracji, mając nadzieję, że będzie mogła pomóc bratu biorąc udział w jego wtórnym kształtowaniu. W końcu rozkwita szaleństwo: matka bije się z dziewczyną o wpływ na Gregora, ojciec miażdży leżące na stole jabłka, niszcząc ostatek normalności w tym domu. Najbardziej szokuje jednak ostateczna postawa siostry „robaka” – Gregora trzeba usunąć. Już nic się nie da zrobić, bo to, co kiedyś wyglądało jak człowiek, straciło maskę człowieczeństwa.

Nieco zastanawia pierwsza część przedstawienia, będąca dialogiem dwóch mężczyzn, prezentujących różne światopoglądy: wiecznego pesymisty i odurzonego miłością. Czyżby pesymizm rządził naszym życiem? Ten wstęp, niejako rozprawka egzystencjalna, stanowi preludium. Sztuka jest oparta na rytmie – crescendo i diminuendo jest cykliczne, osiągane za pomocą włączonej maszyny do szycia, gry na skrzypcach, zróżnicowanych wypowiedziach aktorów. Nieco naiwne jest zrobienie potwora, nakrywając człowieka kołdrą, jednak Wiktor Loga-Skarczewski, odtwórca głównej roli zastosował własną dynamikę, istniejącą jakby niezależnie od gry innych postaci z planu głównego. Widzę tu zderzenie tych jakby dwóch światów, iskrę, będącą tego konsekwencją, a która obrazuje, jak daleko wykraczamy poza człowieczeństwo stając się własnym robakiem?

Maria Anna Piękoś
Dziennik Teatralny Kraków
4 maja 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...