O spektaklu ...

"Radca Goethe prowadzi śledztwo" - reż: Krzysztof Kopka - Teatr Ad Spectatores

Aby zrozumieć istotę tej opowieści, musimy pamiętać, że Goethe przybył na Dolny Śląsk, jako dworzanin Karola Augusta, księcia saskoweimarskiego a równocześnie wysokiego oficera armii pruskiej, która latem 1790 roku szykowała się do ataku na Austrię.

Oddziały dowodzone przez księcia ulokowały się między Świebodzicami a Świdnicą i tam właśnie do wsi Ciernie udał się poeta. Po zawarciu pokoju w Dzierżoniowie, przybył wraz ze sztabem do Wrocławia, który wg jego słów stał się "miastem karnawałowym", gdzie świętowano bez ustanku osiągnięty właśnie rozejm. Goethe pojawił się we Wrocławiu 10 sierpnia, dwa dni mieszkał w dworku w Grabiszynie (w owym czasie podwrocławskiej wsi), zaś 12 przeniósł się do Zajazdu "Czerwony Dom" na ulicy Ruskiej 45. 

W czasie całego swojego pobytu G. prowadził skrupulatnie dziennik, w którym każdego dnia zapisywał aktualne spotkania i zdarzenia. Każdego dnia poza dwoma. Dziennik ma lukę 15 i 16 sierpnia. To puste miejsce wydało się nam intrygujące, tym bardziej że w niedzielę 15.08, "po południu, zmęczony atmosferą królewskiego obiadu, udaje się Goethe do Karola Jarosława von Paczensky"ego.(...) Paczensky (z pochodzenia półPolak i półCzech) był znanym wówczas kolekcjonerem dzieł sztuki, a także filozofem amatorem. Znane też były jego niekonwencjonalne sądy o sztuce, a na granicy skandalu przyjmowano jego demonstracyjnie obnoszony ateizm. (...) Notatek z tej wizyty Goethe nie pozostawił, toteż skąpe są i informacje na ten temat, jednakże należy 
przypuszczać, iż rozmowa obydwu dotyczyła z pewnością z agadnień sztuki i filozofii."(Julian Maliszewski; J. W. Goethe na Śląs ku; Opole 1993). 

Może tak, może nie. Dodajmy, że Paczensky pasjonował się również magią i naukami tajemnymi, a także należał do popularnych wówczas tajnych stowarzyszeń. Możliwe więc, że nie o sztuce z Goethem rozmawiał, lecz o czymś zgoła innym. Następnego dnia w dzienniku G. pojawia się tylko jeden zapis: "Poniedziałek na Moście Kowalskim". Cała nasza opowieść jest nie tyle relacją z pobytu G. we Wrocławiu, co próbą zapełnienia tych pustych miejsc w dzienniku. DUSIĆ ( SIĘ ) "Goethe, w okrasie poprzedzając ym wyjazd na Śląsk, znajdował się w o wiele gorszej kondycji psychicznej. W połowie lat 80. , po dziesięcioletnim pobycie w Weimarze, twórca Fausta przeżywa kryzys twórczy i osobowościowy. Jak pisał Marian Szyrocki w monografii o niemieckim poecie znajomi nie poznają w ni m dawnego, uśmiechniętego, pełnego energii młodego człowieka.Poeta unika towarzystwa, jest niezadowolony z siebie... zachowuje się jak dziwak. Mimo, że otacza go życzliwość weimarskiego dworu, przyjaźń księcia i wielkie zainteresowanie ze strony obu księżnych żony i matki Karla Augusta, coraz bardziej dusi się w otoczeniu dworskim, czuje własną niemoc twórczą, brak natchnienia poetyckiego." ( Maliszewski ) 

HOYM Carl Georg von od 1770 roku wszechwładny minister ds Śląska, zdymisjonowany w styczniu 1807 roku z powodu nieudolności w przygotowaniu Śląska do obrony przed Napoleonem. Zmarł w Brzegu Dolnym 26 października 1807 roku. Hoym swoją pozycję zawdzięczał bezwzględności w przeprowadzaniu woli władców Prus wobec niedawno podbitej i nadal traktowanej jak zdobycz wojenna prowincji śląskiej. M.in. przeprowadził swoistą sekularyzację zakonu jezuitów w 1776 r. Jezuici pozbawieni zostali swego dotychczasowego zaplecza materialnego tj. 64 majątków rozrzuconych po całym Śląsku. Wynagradzano ich odtąd "bardzo skromnie" ze środków Królewskiego Instytutu Szkolnego, który nadzorował Hoym . On to "przez zręczne szafowanie dochodami z tych majątków, na rzecz zachcianek królewskich potrafił sobie zapewnić na Śląsku niezależność od władz centralnych". Od wejścia w skład Królestwa Prus Wrocław był gnieciony wciąż nowymi podatkami. Zdaniem zarówno polskich, jak niemieckich historyków "budował Berlin". Realizatorem tej polityki był Hoym. Nadto wespół z Karlem Friedrichem Wernerem (Dyrektorem magistratu i szefem policji) "traktował gospodarkę komunalną j ako źródło pomnażania własnego mająt ku i dochodów". Na tym 
tle dochodziło naturalnie do napięć z mieszczaństwem wrocławskim. Wzbierają one zwłaszcza po roku 1789. Zaczęło się od tego, że 12.09.1789 roku zakomunikowano radzie miasta plan Hoyma dotyczący sprzedaży majątków miejskich, co miało przynieść królowi 200 tys. talarów. Pozostałe punkty planu Hoyma "z góry zakładały ofiary od mieszczaństwa, gdyż dawały mu tylko wybór między dobrowolnymi a odgórnie narzuconymi wieloletnimi znacznymi wpłatami wszystkich właścicieli nieruchomości". Wrocławianie powołali 30osobową reprezentację do obrony swych interesów. Skarżyli się królowi m.in. na korupcję i okradanie kasy publicznej przez Hoyma i Wernera. Zwłaszcza ten ostatni działał bez skrupułów. "Za nadużywanie urzędu był znienawidzony wśród rzemieślników, ponieważ odmawiał im zapłaty za wykonywane prace, a przypominając im o uregulowaniu zobowiązań groził więzieniem. Naraził się też karczmarzom, gdyż ich z kolei zmuszał do zakupu po wygórowanych cenach wódki z własnej gorzelni, którą z budował na Szczytnikach. W tych okolicznościach walkę mieszczaństwa o kontrolę nad gospodarką komunalną i zwrot gruntów miejskich potraktował jako osobiste zagrożenie. Bezpośrednio po przejęciu najwyższej funkcji policyjnej w mieście w 1790 r. przeprowadził dochodzenie wśród członków komisji przygotowując ej memoriał dla króla, a rzucając niebezpieczne oskarżenie o tendencje rewolucyjne zmusił ich do samorozwiązania się. (...) Zorganizował sieć konfidentów, którzy zbierali informacje o nieprawomyślnych wypowiedziach wygłaszanych w karczmach i kawiarniach, o krążących ulotkach i innych nielegalnych pismach. Zdarzały się aresztowania." Terror panujący w mieście doprowadził w końcu, wiosną 1793 roku do otwartego wybuchu. 30 kwietnia "wzburzony tłum, odreagowując za wszystkie upokorzenia doznane ze strony bezkarnych w mieście żołnierzy, ruszył na nich, spychając ich w celu okrążenia w ul. Kuźniczą. " I niewątpliwie zapewniał Menzel żołnierze byliby pokonani i wyniszczeni, gdyby komendant nie dał rozkazu, aby ściągnąć z odwachu nabite działo." Trzy salwy armatnie spowodowały w tłumie masakrę: 27 osób zostało zabitych, 41 było ciężko rannych, z których 16 potem zmarło." (TERESA KULAK, Historia Wrocławia, t. II, Wrocław 2001) Hoym po raz kolejny uratował swe stanowisko bez wahania poświęcając Wernera, którego oskarżył o całe zło i osadził w twierdzy w Nysie. 

LIST OD MAMUSI - list od Cathariny Elisabeth Goethe (z domu Textor) matki Pana Radcy. Przez lata prowadzili ze sobą ożywioną korespondencję. Do dziś zachowały się 163 listy matki do syna i 16 listów Goethego do niej; resztę poeta spalił. (Być może nie pasowały do autoportretu, jaki G. Chciał narzucić potomności) Listów było sporo, gdyż matka i syn spotykali się bardzo rzadko. Powodem były chyba przede wszystkim romanse, w które Goethe wikłał się bez przerwy. Często wątpliwe obyczajowo, jak z mężatką panią von Stein czy robotnicą Christiane Vulpius. O tej ostatniej pisze Dagmar von Gersdorff: "Wszędzie spotykała się z niechęcią. W Weimarze, zgodnie z ustawą nakładającą kary na nieślubne stosunki, traktowano ją jak prostytutkę; dla otoczenia Goethego była po prostu Vulpią, gospodynią domową, która nie siadała do stołu i z którą on z pewnością ni gdy się nie ożeni. Christiane Vulpius pracowała jako zwykła robotnica w fabryce sztucznych kwiatów Bertucha, niewprawnie czytała i pisała. Gdy zaszła w ciążę, Goethe przyznał księciu: "Nie uczyniłem nic, czym mógłbym się pochwalić".(Dagmar von Gersdorff, MATKA GOETHEGO. Biografia, Warszawa 2005) 

RADCA DWORU - szambelan dworu weimarskiego von Kalb pisał do matki Goethego 16 marca 1776 roku, że Karol August, książę saskoweimarski mianował "Waszego znakomitego syna" tajnym radcą poselstwa. "Po Weimarze chodziły słuchy, że Karol August wpadł w sidła mieszczańskiego poety, który nakłania młodego księcia do rozpustnego życia, nocnych wypadów i dzikich pijatyk." 
"Teraz zatem stał się prawdziwym tajnym radcą, prezesem izby poselskiej, prezesem kolegium wojny, nadzorcą budowlanym włączając prace rozbiórkowe, poza tym także Directeur de Plaisirs, nadwornym poetą, organizatorem świetnych uroczystości, dworskich oper, baletów,redut, inskrypcji, wystaw dzieł sztuki etc., dyrektorem akademii malarstwa, krótko mówiąc , factotum weimarczyków. Został baronem i w dniu jego urodzin zostanie ogłoszona jego nobilitacja. Ze swojego ogrodu przeprowadził się do miasta i uwił sobie arystokratyczne gniazdko."( List Herdera ) 

MATKA - Catharina Elizabeth Textor. Jak mówiła Bettinie Brentano za mąż wyszła " bez 
szczególnej sympatii" do narzeczonego, doktora obojga praw Johanna Caspara Goethe. Miała wtedy 17 lat. W rok później urodziła Wolfganga. Miała na niego wielki i dobry wpływ. Herder pisał: " Po matce Goethe odziedziczył umiejętność płatania figli i robienia za wszystkiego farsy, po ojcu sztywność ciosanego kołka."

Katarzyna Elżbieta znała nie tylko Hrdera, ale - na dobrą sprawę - wszystkich wybitnych pisarzy i myślicieli ówczesnych Niemiec. Oni lubili ją, cenili jej zdanie, prosili o opinię na temat swych utworów i zachęcali by sama pisała, przed czym wzbraniała się skutecznie, wyrażając w liście do Sophii von La Roche, nadzieję iż " dobry Bóg nie pozwoli mi chyba upaść tak nisko, bym musiała pisać w jakimś żurnalu." 
Po śmierci męża przeżyła jeszcze wielką miłość do aktora Carla Wilhelma Unzelmanna. On miał lat 31, ona - 53. Romans trwał cztery lata, po czym Katarzyna przepędziła zrozpaczonego Carla. 

PRACZKA - gdy słyszymy jak Lola przedstawia się jako praczka, powinniśmy pamiętać, że pranie w owych czasach wyglądało inaczej niż dzisiaj. Urządzano je trz, góra cztery razy w roku i było tygodniową batalią w wielu baliach, w której prócz sług domowych brały udział dodatkowe praczki i prasowaczki. Była to operacja kosztowna: opłata za robociznę plus koszt bielinki berlińskiej, drewna opałowego i mydła, wynosił tyle, co roczna pensja ogrodnika, czyli 20 guldenów. W domu Goethego "dysponowano kołowrotkiem i przędzalnią, maglem i prasą do serwetek, jak również olbrzymią pralnią stojąc ą na dziedzińcu, gdzie w wielkich dzieżach rozpuszczano mydło, a zlane potem kobiety sortowały, gotowały, mieszały bieliznę w dymiących miedzianych kadziach, tarły ją na t arkach, wyżymały i w koszach niosły do bielarek."( von Gersdorff ) 

SZPITAL ŚWIĘTEGO HIOBA wrocławski szpital dla obłąkanych. Michel Foucault zauważa, że założony w 1668 roku był jednym z pierwszych w Cesarstwie, przed Franfurtem (1684) czy Lipskiem (1701). "Wielkie zakłady odosobnienia powstały w XVII wieku (...) w kilka miesięcy zamknięto przynajmniej co setnego mieszkańca Paryża". Powodem internowania mógł być obłęd rzeczywisty, ale też uznane za "obłędne" trwonienie majątku, ekstrawagancki ubiór, "obłędna" niemoralność lub bieda. Od czasu do czasu obłęd próbowano leczyć opiłkami żelaza, opium, moczem, zimnymi kąpielami, biciem z reguły jednak chorych pozostawiano w spokoju licząc na boże miłosierdzie i zbawcze działanie czasu.Naoczny świadek pisze: "Widziałem ich nagich, w łachmanach, leżąc ych na garstce słomy, która miała ich chronić przed chłodem wilgoci kamiennej podłogi. Widziałem, jak żywili się ochłapami, jak nie mieli czym oddychać ani gasić pragnienia, ani zaspokajać najprostszych życiowych potrzeb. 
Widziałem ich w rękach oprawców, wydanych na pastwę brutalnego dozoru. Widziałem ich 
zamkniętych w kąt ach ciasnych, brudnych, zapowietrzonych, dusznych, ciemnych w norach, gdzie nikt by się nie ośmielił trzymać dzikich zwierząt , nakładem wielkich kosztów hodowanych w stolicach przez rozrzutne rządy ." 

"Odtąd obłęd staje się wyrzutkiem. O ile człowiek zawsze może być obłąkany, o tyle nie może być obłąk ana myśl, jako suwerenne działanie podmiotu, który postanowił postrzegać prawdziwie. Zarysowała się linia podziału, wkrótce już nie będzie możliwe powszednie dla renesansu doświadczenie nierozumnego Rozumu i rozumnego Nierozumu." (Michel Foucault; Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu, Warszawa 1987)


Materiały Teatru
25 czerwca 2007

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia