O trudzie wyrażania uczuć

"Nie ma solidarności bez miłości" - reż: Wojciech Stefaniak - Teatr Palladium

W warszawskim Teatrze Palladium można już oglądać musical pt. "Nie ma solidarności bez miłości", zapowiadany przez jego twórców jako artystyczne wydarzenie na miarę musicalu "Metro".

Jerzy Gudejko, producent całego przedsięwzięcia, tłumaczył: "Uznaliśmy wraz z kilkoma innymi osobami, które tworzą ten musical, że przyszedł najwyższy czas na opowiedzenie o atmosferze, nadziejach i romantyzmie związanym z rokiem 1980... Niewiele jest musicali rozpisanych na taką skalę jak "Metro", chcemy podwyższyć tę poprzeczkę. To będzie wielkie widowisko muzyczne oparte na autentycznych wydarzeniach polskiego Sierpnia 1980 w Stoczni Gdańskiej z romantycznym tłem".

Tych dwóch musicali nie można porównywać, dlatego trudno wyrobić sobie jednoznaczne zdanie, porównując najnowsze dzieło z "kultowym" hitem lat 90-tych, prezentującym zupełnie inną fabułę i przede wszystkim mającym innych ojców, odpowiedzialnych za spektakularny sukces.

Główna bohaterka musicalu - Marta (Olga Szomańska/Olga Sarzyńska) to młoda warszawska rewolucjonistka, której uwagę w czasie pobytu w trójmieście, przykuwa Janek Wiśniewski. Marta pełni w relacjach z trójmiejskimi przyjaciółmi i w stosunku do nich funkcję organizatorki zdarzeń prowokujących władzę. Olga Sarzyńska kolejną rolą potwierdza, że dysponuje dużym potencjałem środków aktorskich, wnosząc dużo emocji i ekspresji w kreowaną przez siebie postać.

Janek Wiśniewski (Wojciech Michalak/Kamil Dominiak) to młodzieniec nieufny w relacjach z otoczeniem, zbuntowany przeciw systemowi władzy, przez którą stracił ojca i mający z nią na pieńku. Głównych bohaterów widowiska połączy uczucie, które ze swojej natury jest obecne bez względu na okoliczności.

Odzwierciedleniem naturalnego charakteru dla roli Majora (Cezary Żak zamiennie z Robertem Kowalskim) było wcielenie się w nią Roberta Kowalskiego. Aktor nadał stworzonej przez siebie postaci istotnego wymiaru, co nie  pozostało bez wpływu na całość scenicznego dzieła.

Na uwagę zasługuje widowiskowa choreografia autorstwa Agustina Egurroli, jak np. w utworze "1980", gdzie cały zespół artystów zjawiskowo prezentuje esencję prób i przygotowań do musicalu. Ciekawym aspektem jest także choreografia przygotowana dla funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, w połączeniu z muzyką Krzesimira Dębskiego.

Po obejrzeniu całości, odniosłem wrażenie, że w przeważającej mierze jest to historia opowiadająca o trudzie wyrażania uczuć i zdobycia zaufania drugiej osoby, umieszczona gdzieś w tle polskich wydarzeń politycznych lat 70-tych i 80-tych.

W całości brakuje jednak (a podobno miały być) kultowych polskich piosenek z tamtych lat, takich, jak "Mury" Jacka Kaczmarskiego czy "Przeżyj to sam" grupy Lombard. W większym stopniu można było wykorzystać ekran, prezentując historyczne materiały z przełomu lat 70-tych i 80-tych, przybliżając młodym ludziom atmosferę wydarzeń związanych z Solidarnością. Głębsze przybliżenie atmosfery tamtych czasów pozwoliłoby bardziej zrozumieć, jakimi uczuciami kierowała się dwójka głównych bohaterów i razem z nimi przeżywać ich historię.     

Musical niczym szczególnym nie olśniewa i nie porywa, ale na pewno jest ciekawym eksperymentem i być może interesującym pomysłem byłoby jego przygotowanie i włączenie do programu obchodów państwowych powstania Solidarności.

Czy rola miłości w tworzeniu zrębów Solidarności była na tyle istotna, aby napisać o tym musical? Na to pytanie powinien już odpowiedzieć sobie każdy widz po obejrzeniu spektaklu.

Michał Janusz
Teatr dla Was
23 stycznia 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia