Och! Jakież cię brzemię niedoli przygniata!

"Medea" - reż. Marcin Wierzchowski - Teatr im. W. Horzycy w Toruniu

Marcin Wierzchowski, sięgając po dramat Eurypidesa, podejmuje próbę zmierzenia się z ludzkimi emocjami. Pokazuje, do czego zdolna jest odarta z godności kobieta, która w imię miłości złożyła Erosowi w ofierze własnego brata. Zdradzona dokonała dzieciobójstwa. Czy coś usprawiedliwia ten czyn?

Widz, decydując się na obejrzenie Medei, staje się niejako uczestnikiem dramatu, który rozegra się na deskach teatru. Kiedy zajmie miejsce, jego oczom ukazują się wyświetlane na ekranach telewizorów projekcje. Kobiety w różnym wieku i o różnym statusie społecznym opowiadają swoje historie miłosne. Wszystkie one mają wspólny temat, którym jest tęsknota za związkiem idealnym. Nagle na scenie pojawia się postać, która każe widzowi przenieść na nią uwagę. Jej zachowanie, jej gesty powodują, że przestrzeń między sceną a widownią niemalże przestaje istnieć.

Scenę stanowi wąski prostokąt, na którym rozsypany jest żwir. Na dużym ekranie widz może oglądać morze. Potęguje to wrażenie zagubienia Medei (w tej roli rewelacyjna Maria Kierzkowska). Ona, tu i teraz, jest sama, zdradzona przez tego, którego obdarzyła prawdziwą miłością i zaufaniem. Nie ma dokąd wracać, a z kraju, gdzie mieszkała z Jazonem (bardzo dobry Paweł Tchórzelski), musi odejść, wygnana przez Kreona (Michał Marek Ubysz). Sponiewierana niczym niechciana rzecz. Prosi jedynie o łaskę dla swoich dzieci.

Na osobną uwagę zasługuje chór, który składa się z kobiet. Sprawiają one wrażenie przyjaciółek, które plotkując komentują otaczającą je rzeczywistość. Ich wypowiedzi przypominają czasem feministyczny manifest. Tytułowa bohaterka feministką nie jest. Ona próbuje odzyskać utracony honor. Mimo zdrady jest silna. Ta siła popycha ją do dzieciobójstwa. Zabija córki (u Eurypidesa są to synowie), które są owocami miłości jej i niewiernego Jazona.

Oprawę muzyczną stanowi ni to śpiew, ni to zawodzenie kobiet. Dzięki temu widz odczuwa pewien niepokój.

Spektakl Medea w Teatrze im. Horzycy jest warty obejrzenia. Bez zbędnych udziwnień dostarcza widzowi, nawet temu wybrednemu, głębokich wrażeń. Maria Kierzkowska czyni swoją postać bardzo ludzką, a jej grę pamięta się długo po wyjściu z teatru.

Monika Wesołowska
Teatrakcje
1 marca 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...