Od lat grywam Vivaldiego "pod włos"

rozmowa z Łukaszem Kuropaczewskim

Gdy wchodzi do studia kilka silnych osobowości i każda ma swoje własne pomysły, to wtedy to "żre" - mówi gitarzysta Łukasz Kuropaczewski. Artysta nagrywa właśnie nową płytę "Aqua e vinho". Choć od lat mieszka w Ameryce, ma silne kontakty z Wielkopolską - wykłada na poznańskiej Akademii Muzycznej.

Album powstaje dla Polskiego Radia w Studio S, a biorą w nim udział laureatki Konkursu Skrzypcowego im. H. Wieniawskiego: Agata Szymczewska i Anna Maria Staśkiewicz, a także altowiolistka Katarzyna Budnik i wiolonczelista Marcin Zdunik. Album ukaże się w maju.

Rozmowa z Łukaszem Kuropaczewskim*

Martyna Pietras: Skąd pomysł na nagranie takiej kameralnej płyty?

- Od dawna mam romans z kameralistyką - choć taką nie za bardzo „rozbudowaną”. Więc wymarzyłem sobie, że moja kolejna płyta będzie kameralna. A ponieważ interesują mnie małe składy instrumentalne, w których w grę wchodzi jak najmniejszy kompromis, zależało mi, by dobrać artystów „nadających na tych samych falach” i lubiących podobną muzykę co ja. Przykładowo na wiolonczelistę trafiłem zupełnie niedawno. Marcin nagrał na płycie wręcz porażającą, magiczną ścieżkę w utworze „Woda i wino” Egberta Gismontiego. Uważam, że stworzył arcydzieło. W ogóle kocham wiolonczelę.

Z miłości do światowej sławy wiolonczelisty Mischy\'ego Maisky\'ego spowiadałeś się już nieraz.

- I właśnie u Marcina jest słyszalna pewna jakość interpretacyjna Mischy\'ego Maisky\'ego. Poza tym zawsze chciałem grać na fortepianie. A podczas obecnego nagrania moja rola w połowie repertuaru ograniczała się do bycia solistą, a w połowie - ze względu na wykonywanie akompaniamentu, który zazwyczaj gra fortepian - do bycia pianistą. Więc na tej płycie jestem nareszcie pianistą i pod tym względem spełnia się moje marzenie.

A co z propozycjami pozostałej czwórki solistów? Narzuciłeś im swój repertuar autorytarnie?

- Zdecydowanie (śmiech). Oczywiście, nie narzucam wszystkiego - staram się jedynie być producentem, bo sam ten projekt wymyśliłem. I muszę przyznać, że czasami rodziły się małe sprzeczki. Z Agatą próbowaliśmy jednego razu przed nagraniem i trochę spieraliśmy się o repertuar. Ale na następnej próbie stwierdziliśmy, że ego zostawiamy za drzwiami. I potem poszło fajnie. Szanuję absolutnie geniusz każdego z muzyków. Uważam też, że mądra dyskusja poparta argumentami merytorycznymi jest zawsze na miejscu. Ta płyta będzie owocem zbioru pomysłów różnych ludzi, którzy kochają to, co robią.

Muzyka na płycie będzie klasyczna, ale pokaże też i pazur hiszpański...

- To będzie album dla wszystkich. Znajdą się na nim m.in. nagrane z Marcinem pieśni hiszpańskie "Nana" i "Asturiana" Manuela de Falli. Będą też trochę rzewne i do płaczu spokojne duety Fauré i Tańce Rumuńskie Béli Bartóka, z niesamowitą, ścieżką nagraną przez Agatę na jej stradivariusie. Będzie także Kwintet "Fandango" Luiggiego Boccheriniego oraz Koncert D-dur Antonia Vivaldiego na gitarę i smyczki. Umieściliśmy tam też wspomnianą "Wodę i wino", którą zagrałem z Agatą i Marcinem.

Obecność Vivaldiego trochę zaskakuje. Nie obawiasz się krytyki zwolenników muzyki dawnej?

- Spotkałem się z opinią, że muzykę dawną należy wykonywać ostrożnie. Obecnie panuje moda na "wykonania z epoki". A ja nie wiem, co oznacza "wykonanie z epoki". Kto z nas może w ogóle wiedzieć, jak praktyka wykonawcza wyglądała w epoce? Mamy się dowiadywać o niej na podstawie traktatów i książek? Mnie takie podejście absolutnie nie przekonuje. Poza tym słyszałem tak wiele wykonań koncertów Vivaldiego, że już dawno postanowiłem od tej "dawnej" praktyki odejść.

To jak ten koncert zabrzmi na płycie?

- Od wielu lat grywam go "pod włos". Ale nie po to, by zagrać go "na siłę" oryginalnie, tylko dlatego, że tak sobie ten koncert wyobrażam. I interpretacja na albumie zupełnie nie będzie "stylowa" ani "dawna". Zagrają za to instrumenty współczesne, będzie dużo wibracji, dużo interpretacyjnego romantyzmu i przede wszystkim mnóstwo zabawy interpretatorskiej. Bo kiedy pracuje się z genialnymi muzykami, to mając taki materiał do dyspozycji, można sprawić, że powstaną cuda.

Mamy się spodziewać „cudownego projektu”?

- Gdy wchodzi do studia kilka zupełnie różnych, silnych osobowości i każda ma swoje własne pomysły, to wtedy to "żre". I z pewnością nie będzie to zwykły projekt kameralny, w którym kilka osób gra ze sobą od lat i brzmią jak jeden instrument. Moim zdaniem byłoby to nudne. Na naszej płycie będzie artystyczny bój, dialog i ciągła walka instrumentów. To, że ci ludzie weszli ze mną do studia i ze mną współpracują, jest wszystkim, czego chciałem. Spełniłem swoje marzenie. I nie nastawiam się na żadne nominacje czy nagrody. Chciałbym jedynie, żeby ten projekt się udał i żeby ludzie mogli go posłuchać.

* Łukasz Kuropaczewski (ur. 1981 r.) pochodzi z wielkopolskiego Strzałkowa. Od kilku lat mieszka w USA. Studiował na Akademii Muzycznej we Wrocławiu oraz Peabody Conservatory of the Johns Hopkins University w Baltimore. Był asystentem w klasie Manuela Barrueco - najwybitniejszego gitarzysty klasycznego świata. Obecnie wykłada na University of Pennsylvania w Filadelfii oraz na poznańskiej Akademii Muzycznej. Jego ostatnia płyta "Polish music", wydana w zeszłym roku, otrzymała nominację do Fryderyka.

Martyna Pietras
Gazeta Wyborcza Poznan
9 lutego 2010
Portrety
Witold Zatorski

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia