Od roli do roli

Jana Peszka - podróż śladami sensów człowieczeństwa

Życie i aktorstwo Jana Peszka to ciągła wędrówka od teatru do teatru, od roli do roli oraz podróż śladami sensów człowieczeństwa, których szuka w każdym spektaklu i bohaterze, w jakiego się wciela

Chłopiec z prowincji

W jednym z wywiadów nazwał siebie „chłopcem z prowincji”. Urodził się 13 lutego 1944 roku w małej miejscowości Szreńsk, ale dzieciństwo i młodość spędził w otoczeniu ukochanych gór, mieszkając w Andrychowie. „Osiemnaście najszczęśliwszych, beztroskich i radosnych lat mojego życia spędziłem w górach, uprawiając wszelkie możliwe sporty i nie przyjmując do wiadomości, że życie może boleć” - opowiadał podczas wspomnianego wywiadu. Aktor wyznaje, że był to czas, kiedy z radością oddawał się lenistwu, harcerstwu i bujaniu w obłokach. Od nauki stronił, jak tylko mógł, a jedyny przedmiot, jakiemu z pasją się poświęcał była... biologia. Ogromnie cieszyło to jego ojca, który chciał, by syn przejął po nim prowadzenie gabinetu dentystycznego. Jednak egzaminy wstępne do szkoły aktorskiej odbywały się wcześniej niż na medycynę, więc Peszek postanowił sprawdzić tam swoje siły.

Jak sam twierdzi, „wypadł beznadziejnie, komisja pokładała się ze śmiechu więc pewnie przyjęli go z litości”. Faktem jest, że Peszek dostał się do krakowskiego PWST z lity rezerwowej, co nawet go nie dziwiło. To wydarzenie komentuje słowami: „Nie pasowałem do tego artystycznego środowiska - byłem prowincjuszem, marzycielem, sportowcem”. Jednak ku zaskoczeniu swojego nauczyciela biologii, ojca, a także samego siebie zdecydował się podjąć studia aktorskie, które ukończył w 1966 roku. Szkoła dała mu warsztat aktorski, ale, jak sam przyznaje, środowisko awangardowe, z którym wtedy współpracował, wyedukowało chłopca z prowincji. „Doskonale wiedziałem, że wszystko, co mi proponuje uczelnia, jest bardzo grzeczne. A awangarda dawała przede wszystkim ryzyko. Szalenie mnie to pociągało. (...) w szkole po bożemu: wierszyk, „Pan Tadeusz”, sceny klasyczne, dykcja, emisja głosu. Dopiero awangarda założyła mi ostrogi. Dzięki niej jako aktor od zawsze byłem krnąbrny” - opowiada („Polska. The Times” 0000). To chyba tłumaczy fakt, że dziś mówi się o nim: nieprzewidywalny, „wieczny anarchista”, który kocha ekstremalne role, a inni aktorzy czasem boją się z nim grać, choć Peszek z uśmiechem ich uspokaja, że to on jest od „peszenia się”.

Aktor zawodowo i z pasji

Debiut aktorski Peszka zbiegł się z końcem jego studiów - w 1966 wystąpił w sztuce „Kariera Artura Ui” Bertolda Brechta, wystawionej w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Na deskach tej sceny aktor grał dziewięć kolejnych sezonów i swój artystyczny dorobek poszerzył o kilka znakomitych ról w spektaklach wybitnych reżyserów, takich jak Jerzy Krasowski („Sprawa Dantona” Przybyszewskiej, „Zemsta” Fredry), Krystyna Skuszanka („Sen srebrny Salomei” Słowackiego, „Burza” Shakespeare\'a) czy Henryk Tomaszewski („Protesilas i Laodamia” Wyspiańskiego). Jednak artysta przyznaje, że od zawsze miał w sobie niespokojną duszę, którą targało pragnienie poszukiwania czegoś nowego i ruszania w drogę, gdy tylko pojawiało poczucie stabilizacji. Dlatego z Wrocławia Peszek przeniósł się do Teatru Nowego w Łodzi, gdzie w latach 1975 – 1976 występował w inscenizacjach tworzonych przez Kazimierza Dejmka („Obrona Sokratesa” Platona, „Obecność” Słonimskiego).

Również w Łodzi zawiązała się jego współpraca z Mikołajem Grabowskim, w którego spektaklach zagrał na deskach Teatru im. S. Jaracza. Potem aktor zawędrował do poznańskiego Teatru Polskiego, gdzie pracował na przełomie lat 1981 – 1982. Oczywiście jak na niepokorną artystyczną duszę przystało, to nie był koniec jego aktorskiej podróży. Peszek z Poznania dotarł do krakowskiego Teatru Starego, gdzie zacieśniła się jego współpraca z Mikołajem Grabowskim (rola Gonzala w „Trans-Atlantyku” Gombrowicza, w „Kwartecie” i „Scenariuszu dla trzech aktorów” Schaeffera), a od 1997 roku aktor występuje także na deskach Teatru Narodowego w Warszawie. Lata \'90 w karierze aktorskiej Peszka zdecydowanie obfitują w jego najlepsze role zagrane w spektaklach znamienitych polskich (i nie tylko) reżyserów: Krystian Lupa, („Bracia Karamazow” Dostojewskiego), Jerzy Jarocki („Słuchaj Izraelu” Sity), Andrzej Wajda („Mishima” Mishimy), Jerzy Grzegorzewski (rola Henryka w „Ślubie” Gombrowicza, rola Stańczyka w „Weselu” Wyspiańskiego). Angażują go także młodzi reżyserzy: Zbigniew Brzoza („Nareszcie Koniec” Turriniego), Grzegorz Jarzyna („Uroczystość” Vintenberga i Rukova) i Oskaras Korsunovas („Sanatorium pod klepsydrą” Schulza – spektakl wystawiany w Japonii).

Peszek znany jest z odgrywania ról ekstremalnych, skomplikowanych, które odsłaniają otchłań natury ludzkiej i wnikają w głąb wewnętrznego człowieczego piekła. Aktor twierdzi, że takie role same go szukają, a on przed nimi się nie wzbrania, gdyż „potrafi zagrać wszystko”, a postać, im bardziej ekstremalna, ohydna i trudniejsza, tym bardziej go zaciekawia - „przeciętność dla mnie jest kompletnie nieinteresująca” - wyznał dziennikarzowi „Dziennika Polskiego”. Odgrywanie takich bohaterów pozwala mu wczuć się w różne ludzkie bolączki i zgłębiać sensy człowieczeństwa, nawet te najbardziej mroczne, a to w tym zawodzie ceni sobie najbardziej. W gruncie rzeczy aktorstwo nie jest dla niego wyłącznie zawodem – to przede wszystkim jego pasja – w teatrze pracuje, ale także, jak sam przyznaje – odpoczywa, bo nic nie daje mu tyle wytchnienia, co gra na scenie. Dlatego też, mimo długoletniej kariery obfitującej w znakomite role i liczne wyróżnienia (m.in.: nagroda za rolę Gonzala w „Trans – Atlantyku” w reż. Mikołaja Grabowskiego na 22 Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych we Wrocławiu, Nagroda im. Zelwerowicza za rolę w „Scenariuszu dla trzech aktorów” w reż. Mikołaja Grabowskiego i „Republice marzeń” w reż. Rudolfa Zioło), Peszek nadal chce poświęcać swój czas pracy w teatrze. „Myślę, że do końca będę pracował, nie wiem, czy spokojnie. Chcę być do końca aktywny, a jeżeli chcę, to będę” - powiedział w jednym z wywiadów.

Człowiek teatru

Nazwisko Jana Peszka nie jest kojarzone wyłącznie z teatrem. Aktor zagrał też w kilkunastu produkcjach filmowych. Zadebiutował w filmie „Znaki na drodze” (1969) Andrzeja Piotrowskiego. Potem zagrał m.in. w „Był jazz” (1981) Feliksa Falka, „Trójkącie Bermudzkim” (1987) Wojciecha Wójcika, „Ferdydurke” (1991) Jerzego Skolimowskiego, „Spisie cudzołożnic”  (1994) Jerzego Stuhra, „Śmierci jak kromka chleba” (1994) Kazimierza Kutza, „Pręgach” (2004) Magdaleny Piekorz. Jednak to nie kino, lecz teatr stał się miejscem, w którym Peszek rozwinął się i zakorzenił jako aktor. Sztuce teatralnej pozostaje on cały czas wierny – jawnie odrzuca kulturę masową, nie interesują go role w popularnych serialach, choć takich propozycji miał wiele. W wielu wywiadach przyznaje się również do tego, że nie czyta gazet, ogranicza oglądanie telewizji i korzystanie z internetu, a listy pisze odręcznie. W ten sposób stara się bronić przed współczesnym szumem informacji oraz przed samotnością, w jaką wpędza człowieka nowoczesna technologia.

Równocześnie aktor jest przekonany, że sztuka powie mu więcej o człowieku i o świecie niż media. Stąd bierze się jego wiara w to, że instytucja teatru ciągle pozostanie żywa: „Dopóki człowiek nie zatraci instynktu samozachowawczego, będzie chodził do teatru” - wyznał w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” (2008.01.03.). Ja do tej wypowiedzi artysty dodam jeszcze jedną oczywistość - człowiek będzie chodził do teatru, dopóki na scenie będzie podziwiał aktorów tak wysokiej klasy, grających z taką pasją i zaangażowaniem, jak właśnie Jan Peszek.

Magdalena Wrona
Netbird
5 listopada 2009
Portrety
Jan Peszek

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia