Odzyskiwanie Słowackiego

Fantazy - reż: Piotr Cieplak - Teatr Miejski im. Gombrowicza w Gdyni

Widzowie, którzy w piątkowy wieczór przybyli do Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni z niemałym zdziwieniem przyjęli wiadomość, iż zamiast spektaklu czeka ich...transmitowane "na żywo" słuchowisko radiowe. Taki oto bowiem oryginalny pomysł inscenizacyjny stał się dla reżysera Piotra Cieplaka "sposobem na" "Fantazego", mało znany dramat Juliusza Słowackiego.

Dla literaturoznawców Fantazy jest utworem dość „kłopotliwym”, bywa określany mianem wewnętrznie sprzecznego, niespójnego, sztucznego, dziwacznego czy wręcz nieudanego i niepotrzebnego. Trudnościom interpretacyjnym, z którymi zmagają się kolejne pokolenia badaczy literatury towarzyszy pytanie nurtujące twórców teatralnych: czy ten właśnie dramat Juliusza Słowackiego jest w stanie zaistnieć na współczesnych nam scenach? Dla Jana Klaty, który w 2005 roku zrealizował uwspółcześnioną wersję Fantazego w Teatrze Wybrzeże, dzieło Słowackiego jak najbardziej wpisuje się w realia dzisiejszego świata, świata konsumpcji, pieniądza i handlu. Jak interpretuje dziś Fantazego Piotr Cieplak? „Przystępując do czytania Słowackiego, nie tyle próbuję go interpretować, co go po prostu odsłaniam - chcę pokazać jego piękno i wszelkie możliwe tonacje tam zawarte: wzniosłość, komizm, farsę, żenadę, hipokryzję czy fałsz” – powiedział reżyser w jednym z wywiadów. Właśnie fałsz jest – moim zdaniem – kluczem do zrozumienia spektaklu Cieplaka; fałsz, kłamstwo, gra, maska – one tworzą świat w Fantazym, one ów świat – paradoksalnie – odkrywają. 

Zamiast typowej sceny – radiowe studio nagrań z przylegającą doń szklaną budką spikera radiowego, odgrodzone od widowni szybą. „Misyjno – misjonarskie” Radio Gombrowicz rozpoczyna audycję. Aktorzy niespiesznie wchodzą na scenę, jedni ziewają, inni dopijają kawę; część z nich trzyma w dłoniach tekst dramatu. Słuchowisko nie wymaga od nich noszenia kostiumów, brak więc takowych. Jednak owo „nieprzebranie” jest tylko pozorne; gdy na scenę wchodzi aktorka ubrana w ciemną, prostą spódnicę i takiż sweter wiemy od razu, iż będzie ona Dianą – opiekunką polskich krzyży, smutną i poważną; gdy zaś wkracza na nią aktor odziany w tandetny nieco garnitur – spodziewamy się, iż zagra on Rzecznickiego, cwaniakowatego powiatowego marszałka, przyjaciela Fantazego.

Formuła, którą posłużył się Piotr Cieplak – spektakl jako słuchowisko – sprawdziła się według mnie doskonale z dwóch powodów. Po pierwsze, jest ona oryginalnym, ale niewymuszonym pomysłem ukazania „teatru w teatrze”, którym jest w istocie Fantazy. Już pierwszy akt dramatu pokazuje, że każda z występujących w nim postaci gra, że przestrzeń międzyludzkich kontaktów jest dla niej sceną, na której każdy odgrywa jakąś rolę, każdy przywdziewa jakąś maskę. W spektaklu Cieplaka aktorzy „grają” tylko w momencie wypowiadania swoich kwestii; po ich skończeniu maski opadają: aktorzy obojętnieją, siadają gdzieś z boku zmęczeni, znudzeni, zamyśleni. Co więcej – niektóre kwestie są przez aktorów dosłownie odczytywane z trzymanych kartek, co potęguje wrażenie sztuczności domostwa Respektów. Świetnie oddaje to ducha dramatu Słowackiego, który jest przecież najpełniejszą – w kontekście całej twórczości poety - realizacją formuły świata-teatru. Niezwykle prezentuje się chociażby scena oświadczyn Fantazego, w której Diana (Olga Barbara Długońska) wypowiada pełen pasji monolog – gwałtowną reakcję na ofertę kupna jej ręki za długi ojca. W scenie tej grający Fantazego Dariusz Siestacz siedzi zupełnie obojętny. Siedzi i czeka, aż Diana zakończy swą „kwestię”, po to, aby on mógł wypowiedzieć swoją – „doprawioną” odpowiednio wybraną gamą uczuć i emocji.

Z drugiej strony prowizoryczność przestrzeni radiowego studia nagrań genialnie oddaje charakter podupadającego domu i świata Respektów: świata, w którym zachwaszczone i zaniedbane obejście domu udaje wytworny, angielski ogród; świata, w którym zabiedzeni wieśniacy odgrywają role romantycznych pastereczek i rybaków. W spektaklu Cieplaka romantyczna sadzawka to obdrapana, zardzewiała wanna, a wytworny kawowy stolik, przy którym zasiadają goście zastawiony jest kiczowatymi kubkami, z których każdy jest – przysłowiowo – z innej parafii. Ta nietypowa scenografia świetnie pokazuje ruinę i zaniedbanie siedziby Respektów, którzy bankructwo i zniszczenie próbują kamuflować rozstawionymi w przedpokoju „Hamadryjadami, Laokontami i Psyllami”.

To, iż dramat Juliusza Słowackiego częstokroć uważany jest za tekst dziwaczny i nieudany, w dużej mierze spowodowane jest przez zupełnie niespodziewane, rozbijające komizm dzieła zakończenie, w którym stary major rosyjski Hawryłowicz (Eugeniusz Kujawski) popełnia samobójstwo. Gest sprzeczny z naturą tegoż bohatera, gest sprzeczny z całym światem opisanym w dramacie. Gest dziwaczny, niezrozumiały, pozornie tylko usprawiedliwiony chęcią pomocy Janowi i Dianie. Jednak w dramacie Słowackiego – mimo pozornej przypadkowości – nic nie jest incydentalne, a samobójczy akt majora ma w rzeczywistości głębokie znaczenie: jest gestem nie tyle postaci, ile samego poety, którego przepojona ironią wyobraźnia każe staremu wojakowi zastrzelić się po to, aby – według mnie – jedynym gestem „serio” ośmieszyć jeszcze bardziej, obnażyć jeszcze gwałtowniej obłudę, sztuczność i iluzoryczność świata rodziny Respektów. Niestety, formuła, którą stworzył na potrzeby Fantazego Piotr Cieplak w tym przypadku nie do końca się sprawdza. W spektaklu dekonstruujący świat Fantazego gest majora sprawia wrażenie gestu równie teatralnego jak wszystkie inne; Hawryłowicz jest – jak wszyscy inni bohaterowie – „aktorem”, a jego samobójczy gest to tylko zaplanowana i odegrana scena.

Anna Jazgarska
Dla Dziennika Teatralnego (Trójmiasto)
8 marca 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...